Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktokolwiek czytał, ktokolwiek wie! Na tropie ocenzurowanej „Bazy”

Marcin Dyrcz
Stanisław Czycz
Stanisław Czycz fot. elżbieta lempp, marcin dyrcz
Literatura. Był jednym z najbardziej oryginalnych, ale też długo zapomnianych współczesnych polskich pisarzy. 29 czerwca 2016 roku minęła 20 rocznica śmierci Stanisława Czycza - wybitnego poety i prozaika-eksperymentatora pochodzącego z podkrakowskich Krzeszowic.

Przez lata mieszkał na ostatnim piętrze Domu Literatów w kamienicy przy ul. Krupniczej 22. W środowisku pisarzy związanych z tym miejscem krążyły legendy o organizowanych przez Czycza w jego mieszkaniu słynnych imprezach.

Uchodził za jednego z najbardziej oryginalnych ale także najszybciej zapomnianych pisarzy Krakowa.

Z czasem jego legenda i niezwykła twórczość popadły w zapomnienie. Swój renesans Czycz przeżył dopiero na początku XXI w., kiedy jego dzieła zaczęła przypominać, wydawać i analizować grupa młodych krytyków literackich skupionych wokół krakowskiego wydawnictwa „Ha!art”.

- Czycz to twórca wyjątkowo oryginalny. Był robotnikiem z chłopskiej rodziny, który uczył się pisać po polsku samodzielnie, stąd jego polszczyzna ma bardzo oryginalne rysy. Tworzył wybitną literaturę i miał charakterystyczny sposób podejścia do czasów stalinowskich. Jego pisarstwo do dziś może fascynować krytyków i zwykłych czytelników - opowiada Jakub Baran z Ha!artu.

Staszek wykazał gust i oczytanie

Wokół jego debiutu w latach 50. XX wieku narosło już sporo opowieści. Młody twórca, urodzony i wychowany w Krzeszowicach, wykształcony w technikum elektrycznym, był zwykłym pracownikiem fizycznym kamieniołomów. Częściej niż z pisarstwem miał do czynienia z urządzeniami elektrycznymi, motocyklami czy powojennymi niewypałami.

Jak sam wspominał po latach, w czasach swojej młodości w Krzeszowicach, razem z kolegą, na strychu podczas składania kolejnego motocyklu, miał odkryć tajemniczą walizkę, w której znajdowały się akcesoria wędrownego magika. Cylindry, laseczki oraz... rulon przepisanych na maszynie wierszy Czesława Miłosza z cyklu „Głosy biednych ludzi”.

Był to ponoć pierwszy kontakt Czycza z poezją, który tak mocno wpłynął na młodego robotnika, że sam zaczął tworzyć swoje wiersze.

Znalezienie tajemniczej walizki na krzeszowickim strychu miało swoje dalsze konsekwencje w jego życiu i odbiło się szerokim echem w krakowskim środowisku literackim kilka lat później.

- Młody twórca w 1954 roku przedstawił członkom Związku Literatów Polskich w Krakowie zbiór wierszy z prośbą o ich wydrukowanie i przyjęcie go do Koła Młodych - opowiada Piotr Marecki z wydawnictwa Ha!art, autor książki „Czycz i filmowcy”.

Komisja rekrutacyjna szybko rozpoznała podstęp adepta - przyniesione wiersze okazują się tekstami zakazanego wówczas w kraju Czesława Miłosza.

- Zdarzenie to skomentowało wiele osobistości. Uznano je za manifestację polityczną, efekt świetnego rozeznania młodego twórcy w literaturze, wreszcie jako gest cyniczny, próbę przemyślanej kreacji legendy pisarza-abnegata jeszcze przed debiutem - dodaje Marecki.

Wisław Szymborska, związana wtedy z opiekunem Koła Młodych - Adamem Włodkiem, tak wspominała po latach to wydarzenie: „Ktoś […] przysłał wiersze Miłosza i trochę swoich, ale to znaczy, że jest to chłopak, który czyta innych, niekoniecznie rówieśników. Że chłopak czyta i wie, co dobre. I dlatego, chcąc się najlepiej zaprezentować, wysłał wiersze Miłosza. I właściwie Staszek został na tej podstawie przyjęty, bo wykazał gust i oczytanie”. Czycz bez wątpienia wiedział, że jak debiutować, to z przytupem i pompą!

Poeta katastroficzno-wizyjny

Właściwy debiut poetycki Czycza nastąpił jednak dopiero w 1955 roku w 51. numerze krakowskiego „Życia Literackiego”. Na łamach pisma odbywała się słynna „Prapremiera Pięciu Poetów”: Bohdana Drozdowskiego, Jerzego Harasymowicza, Mirona Białoszewskiego, Zbigniewa Herberta i znanego tylko nielicznym Stanisława Czycza.

Debiutujących twórców wprowadzali na salony literackie najbardziej uznani krytycy tamtych czasów: Artur Sandauer, Jan Błoński, Kazimierz Wyka czy Julian Przyboś.

O eksperymentatorskich, katastroficzno-wizyjnych wierszach robotnika z Krzeszowic pisał w pochwalnych tonie znany ówczesny krytyk i eseista Ludwik Flaszen. „Nie tyle biały gołąb patronuje jego wierszom antywojennym, ile rozrywane metalem ciała ludzkie”.

Kierująca wtedy działem poezji w „Życiu Literackim” Wisława Szymborska wspominała po latach słynną „Prapremierę Pięciu Poetów” tak: „Nie mogę przypisywać sobie jakiejś specjalnej chwały. To był pomysł Sandauera. Z tym przyszedł do redakcji, że trzeba ich pokazać, to coś ważnego, wstępujące pokolenie. Oczywiście autorzy różnili się wiekiem, ale nazwijmy ich pokoleniem popaździernikowym. Mój udział był tylko taki, że się bardzo z tego ucieszyłam i układałam te wiersze. […] Publikacja wywołała środowiskowy wstrząs, długo i dużo się o tym mówiło”.

Wiersze pięciu debiutantów przełamywały ograniczenia dość silnego jeszcze wówczas socrealizmu. Czycz już wtedy miał niekwestionowane miejsce twórcy trudnego do zaszufladkowania w polskiej literaturze.

Współpraca Czycza z Wajdą

Czycz był specjalistą od lat 50. XX wieku. - Jeśli będzie kiedyś powstawać monografia tych lat, jego utwory z pewnością zostaną wliczone do kanonu tego okresu. Dłuższe opowiadanie pt. „And” o jego przyjacielu Andrzeju Bursie stało się swoistym manifestem tego czasu - mówi Piotr Marecki.

Nieprzypadkowo Andrzej Wajda zwrócił się do Czycza, jako eksperta od lat 50., by ten napisał scenariusz filmu o słynnym malarzu Andrzeju Wróblewskim. Efektem współpracy Czycza z Wajdą jest powstały w latach 1975-1980 jeden z ciekawszych eksperymentów polskiej literatury zatytułowany „Arw” (wyd. Ha!art, 2007). Ostatecznie ten oryginalny scenariusz nie został przez Wajdę zrealizowany.

Według prozy Czycza nakręcono kilka filmów m.in. „Pozwólcie nam do woli fruwać nad ogrodem” (1974) w reż. Stanisława Latałło, „Światło odbite” (1989) w reż. Andrzeja Titkowa czy „Nad rzeką, której nie ma” (1991) w reż. Andrzeja Barańskiego.

Wykorzystał schemat produkcyjniaka

Czycz poza twórczością poetycką był również świetnym prozaikiem. Ma na swoim koncie jedną z najważniejszych powieści podsumowujących okres PRL-u pt. „Nie wierz nikomu. Baza”. - Niejednokrotnie przy omawianiu tej książki padało słowo „arcydzieło” - podkreśla Marecki.

- To utwór bardzo krytyczny i co ciekawe zdający relację z okresu stalinizmu z perspektywy robotników. Czycz wykorzystał schemat produkcyjniaka i właściwie rozłożył wszystkie składowe tego gatunku. To idealny utwór dla dzisiejszego pokolenia prekariatu i dyskusji o pracy - komentuje specjalista od twórczości Czycza.

Pisarz pokazuje w „Bazie” obawy ówczesnych młodych ludzi, którzy po skończeniu edukacji otrzymywali obowiązkowy nakaz pracy.

Powieść ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego w 1987 roku, pod sam koniec PRL-u. Krytyka literacka zajęta witaniem nowych transformacyjnych zjawisk w literaturze, w zasadzie jej nie zauważyła w przeciwieństwie do nadal aktywnej cenzury, która zdążyła jeszcze pokawałkować książkę i usunąć rzekomo antyradzieckie fragmenty.

W poszukiwaniu nieocenzurowanej „Bazy”

Krakowskie wydawnictwo „Ha!art”, od lat starające się przywrócić Czyczowi właściwe miejsce i należytą uwagę, rozpoczyna właśnie poszukiwania nieocenzurowanej wersji wybitnej powieści Czycza.

Autor na przekór cenzorom przerabiał własnoręcznie niektóre egzemplarze, dopisując do nich usunięte wcześniej fragmenty. Nie wiadomo dokładnie, ile było egzemplarzy. Nie wiadomo także, co się z nimi stało.

- Tych właśnie egzemplarzy szukamy, aby na ich podstawie, 26 lat po upadku realnego socjalizmu, wydać wreszcie pełną, nieocenzurowaną „Bazę”. Zwracamy się z prośbą do wszystkich miłośników literatury, amatorów spuścizny Stanisława Czycza, jego przyjaciół i znajomych o zgłaszanie informacji o egzemplarzach specjalnych tej powieści. Mamy nadzieję, że z tą pomocą pisarzowi i jego dziełu uda się prawdziwy i głośny powrót - mówi Piotr Marecki.

Prawdopodobnie dziś te unikatowe egzemplarze z odautorskimi dopiskami Czycza są gdzieś w Krakowie albo w Krzeszowicach. Krakowskie wydawnictwo ma zamiar skompletować oryginalną wersje powieści i na tej podstawie wydać pełną, nieocenzurowaną wersję.

- Czycz pisał czarnym długopisem lub cienkopisem. Niektóre zmiany są drobne i trudne do wychwycenia. Usiłujemy jednak dotrzeć do nieskażonej postaci tekstu. Prosimy o możliwość wypożyczenia egzemplarza na czas edytorskiego i naukowego opracowania tekstu - apeluje Jakub Baran z wydawnictwa Ha!art.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski