Panowie pretendenci do pasa federacji WBC - to czasowo wymeldowani z Wieliczki i Łomży, pokątni komiwojażerowie, sprzedający w amerykańskim buszu produkty rękodzieła pięściarskiego.
Ponieważ ich specjalnością jest festynowa odmiana boksu, ewidentnie odpowiada ona zapotrzebowaniom bywalców polskich remiz. Oderwanie rokujących zabijaków od naturalnego podglebia kulturowego i przeniesienie na grunt Ameryki Północnej ich rywalizacji, zamiast dodania im krzepy i umiejętności, obniża ich potencjał. Najlepiej widać to po Szpilce, tak bliskim naszym, małopolskim sercom… Cyniczni promotorzy wmówili mu, że będzie mistrzem świata, wywieźli za ocean, chociaż dobrze wiedzieli o jego defekcie anatomicznym, jakim pozostaje tzw. szklana szczęka.
Długo utrzymywali człowieka w iluzji wielkości, podsuwając naiwnemu rywali rekrutowanych z domów niespokojnej starości, a także niepełnosprawnych, specjalizujących się w odgrywaniu (za drobne) worków treningowych… W ten sposób manipulowano statystyką walk, kończących się zwycięstwami Szpili przez nokaut, co miało czynić wrażenie na publice i amerykańskich menadżerach. Niestety, każda manipulacja ma swój koniec, albowiem kiedyś na drodze preparowanego sztucznie matadora, musieli stanąć zawodowcy z prawdziwego zdarzenia.
No, i stanęli naprzeciw Artura goście, mający czym uderzyć: Jennings i Wilder, a te spotkania zakończyły się ciężkim łomotem, po którym prosto z ringu jechało się do szpitala. Aby wykurować się z masakry, należało zapomnieć o ringowej posłudze na kilkanaście miesięcy, co siłą rzeczy kazało narzucić sobie sporą dawkę pokory. Bogać tam, Szpilka utrzymywany przez mocodawców w przekonaniu swoich iście taysonowskich możliwości, przechodził samego siebie w napinaniu muskułów.
Aż doszło do walki z Kownackim, poczciwym grubaskiem, emigrantem najnowszej generacji, nauczonym boksu na podwórkach nowojorskiego Bronxu. Facet w gruncie rzeczy jest amatorem, nie stać go nawet na sfinansowanie obozu treningowego. O jakości jego statusu świadczy metoda żywieniowa, sprowadzająca się do zajadania się hamburgerami. W jego cielesności trudno znaleźć śladów zawodowego treningu w postaci muskulatury.
Ten reprezentant gatunku pikników nie dał Szpilce cienia szans, wybijając z głowy rojenia o mistrzowskich pasach. Dla nas - Małopolan, którym leży na sercu dobro tej ziemi, z porażki Artura płynie jedna myśl optymistyczna: rynek pracy w powiecie wielickim borykający się z niedostatkiem silnych, pracowitych rąk, niebawem może liczyć na poprawę sytuacji!
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?