Księża kontra dziennikarze, czyli mistrzostwa świata w głębokim cieniu

Kapłan zastrzegł, że jego ekipa może być kadrowo osłabiona, apelował więc, żebyśmy i my nie montowali za silnego składu. Spadł nam kamień z serca. Nie to, żeby piłkarskich talentów wśród skumplowanych z nami osób brakowało. Rzec nawet można, że mogły nas dotknąć kłopoty bogactwa. Nasze zadowolenie wynikło z faktu, że duchowni chcieli rzecz całą potraktować jako formę zabawy, zmierzającej do zacieśnienia towarzyskich więzów. Otrzymaliśmy w ten sposób okazję do zapisania w protokole sędziowskim czterech naszych redakcyjnych gracji, które przecież nie tylko sprawnym władaniem pióra się wyróżniają, lecz także niepospolitą urodą, która - jak się miało wkrótce okazać - stała się przedmiotem tęsknych westchnień kilku setek mężczyzn i zazdrosnych spojrzeń pań zgromadzonych na trybunach stadionu im. Ojca Władysława Augustynka. Porzućmy wszak estetyczne doznania i skoncentrujmy się na sportowym zapisie niedzielnego meczu na szczycie.

Furda afrykańskie mistrzostwa świata, co tam świetna postawa Sandecji w I lidze czy awans Kolejarza Stróże do tej klasy rozgrywkowej. W niedzielę, przez dwie godziny, wydarzenia te znalazły się w głębokim cieniu dziennikarsko-księżowskiej batalii. Przez cały czas jej trwania walka, wbrew przedmeczowym gwarancjom, była tak zacięta, że wydawało się, że stawką rywalizacji jest przejęcie władania w Królewskim Grodzie. Kapitalnymi paradami popisywały się nasze obydwie bramkarki, co nieustannie podkreślał ze swadą prowadzący spikerkę Kazimierz Kosoń. Poczynaniami jedenastki gryzipiórków umiejętnie kierował futbolowy wyga Andrzej Kuźma, po skrzydle jak oszalały, błędny jeździec, ale nie bez głowy, do utraty tchu uganiał się Marek Kmak - popularny "emka", umiejętnościami technicznymi zadziwiał Piotrek Hływa, tyły w żelaznych ryzach trzymał niedoszły prezydent Nowego Sącza Jacek Chronowski, a przytomnością umysłu błysnął Paweł Leśniak z RTK, autor pierwszego dla nas gola. Wśród księży rej wodzili - obok wspomnianego na wstępie - ks. Wojnickiego, ks. Sylwester Szyszka, dwukrotny mistrz Europy drużyn księżowskich oraz największy showman na murawie, ks. Zbigniew Biernat (obydwaj z parafii św. Małgorzaty, organizatorki imprezy). Popisy boiskowych adwersarzy najwyraźniej przypadły do gustu przybyłemu na obiekt biskupowi Andrzejowi Jeżowi, bowiem i jemu zdarzyło się zaklaskać w dłonie.

A losy batalii ważyły się dosłownie do ostatniej chwili. Dość powiedzieć, że w końcowych pięciu minutach padły cztery gole, co sprawiło, że przy remisie 3-3, o tym, komu przypadnie puchar ufundowany przez ks. dr. Jana Piotrowskiego, prepozyta kapituły kolegiackiej w Nowym Sączu, musiała rozstrzygnąć seria rzutów karnych. Odporniejsi psychicznie okazaliśmy się my - dziennikarze i to właśnie nasz, tak właśnie, nikogo innego, lecz nasz kapitan Andrzej Kuźma uniósł w górę cenne trofeum.

- Graliśmy z policjantami, pojedynkowali z lekarzami, ale z wami udało się nam stworzyć atrakcyjne dla widzów widowisko, a i sami zapewniliśmy sobie frajdę. Umawiamy się zatem na rewanż - mówił ks. Sławomir Szyszka.
Mężnie na klatę przyjmujemy to wyzwanie.

Księża - Dziennikarze 3-3 (0-1),

rzuty karne 6-8

Bramki: nieważne, grunt, że padły.

Sędziowali: Lesław Filas oraz Marek Pach i Andrzej Zalewski.

Księża: Eugeniusz Mrożek, Paweł Bogaczyk (Grybów), Piotr Cichoń (Lipnica Murowana), Krzysztof Jaskółka (Dąbrowa Tarnowska), Paweł Gnutek (gościnnie), Paweł Róg, Marian Chełmecki, Józef Wojnicki, Zbigniew Biernat, Bartłomiej Jabłoński (gościnnie), Maciej Majerczyk, Daniel Majerczyk.

Dziennikarze: Katarzyna Magiera, Iwona Potoniec, Edyta Zając, Alicja Fałek, Paweł Kocemba, Jacek Chronowski, Łukasz Ledniowski, Przemysław Hływa, Roman Jeleń, Paweł Leśniak, Marcin Wójtowicz, Sławomir Czop, Tomasz Olchawa, Andrzej Kuźma, Marek Kmak, Piotr Hływa.

(DW)