Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyk Walentego Badylaka. Za Katyń, za rzemiosło

Piotr Subik
Historia. Otwieramy fotograficzne archiwa IPN. Kim są ludzie ze zdjęć SB, składający 21 marca 1980 r. kwiaty przy studzience na Rynku w Krakowie?

- Samospalenie Walentego Badylaka miało wymiar nawet nie polityczny, ale moralny. Chociaż oczywiście w tle była ówczesna sytuacja, arogancja władzy okazywana w największym stopniu. Wszystko to, co się działo przez ostatnie 2-3 lata. Śmierć Stanisława Pyjasa, śmierć jego kolegi Stanisława Pietraszki, który "utopił się" w jeziorze w Solinie. Ci ludzie, jak Badylak w Krakowie czy Jan Palach w Pradze, chcieli być jak kropla, która drąży skałę. Myśleli: "Może na coś się przyda moja śmierć" - opowiada fotografik Stanisław Markowski, który był na Rynku Głównym 21 marca 1980 r., kilka godzin po dokonaniu desperackiego czynu przez krakowianina.

Pamięta ludzi palących znicze, modlących się i kładących kwiaty przy studzience, przy której podpalił się Walenty Badylak. Pamięta też, że kręciło się tam mnóstwo esbeków.

To oni robili fotografie, które dzisiaj prezentujemy naszym Czytelnikom w ramach akcji "Dziennika Polskiego" i Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie "Rozpoznaj się na zdjęciach z PRL-u". Są rozmazane i nieostre, bo nie najlepsza była tego dnia pogoda, a aparat fotograficzny mógł mieć w ręku niewprawiony esbek. Niemniej jednak to cenne pamiątki historyczne. Może rozpoznajecie na nich siebie albo waszych znajomych?

"Na wysokości Ratusza zauważyłem płomień - po przekątnej płyty rynku w okolicy studzienki wodnej. (…) Zauważyłem, że jakiś stojący człowiek jakby palił się. (...) Widziałem biegnąc, że jakiś człowiek kręci się wokół palącego i że palący upadł na ziemię i nadal pali się cały. (…) Ktoś powiedział mi, że ten człowiek na oczach obecnych podszedł do studzienki, okręcił się łańcuchem i podpalił" - taki meldunek z porannego (godz. 7.55) wydarzenia złożył jeden z funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej MO w Krakowie.

Z "notatki urzędowej" dotyczącej "zdarzenia samozapalenia w Rynku Głównym" dowiadujemy się, że palący się wołał: "Wybuchnie!"; że rzeczywiście coś co chwilę wybuchało mu "spod ubrania", a z kieszeni płaszcza wystawała "jeszcze jedna butelka", w której najprawdopodobniej była benzyna.

Po chwili przyjechała "erka", wezwana przez milicjanta z budki na linii A-B. Sanitariusz próbował gasić płonącego gaśnicą pianową, ale przestała działać. Płomienie pokonali dopiero przybyli chwilę później strażacy. Ale mężczyzna już nie żył.

Człowiekiem, który dokonał samospalenia, był Walenty Badylak, były żołnierz Armii Krajowej i Kedywu. Dwa dni przed wyborami do Sejmu PRL i wojewódzkich rad narodowych zdecydował się zaprotestować w tak drastyczny sposób przeciw m.in. ukrywaniu przez komunistów prawdy o zbrodni Sowietów w Katyniu.

Badylak urodził się w 1904 r., przed wojną był czeladnikiem piekarskim. Ożenił się ze Ślązaczką, a ta podczas okupacji podpisała volkslistę, a co gorsza, posłała ich syna do Hitlerjugend. Badylak rozwiódł się, złożył przysięgę w AK. Po wojnie odebrał byłej żonie dziecko i osiadł w Żarowie na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Założył piekarnię, ale upadła wskutek podatków nałożonych przez komunistów. Do tego ubecja szantażowała syna przynależnością do młodzieżówki NSDAP (ostatecznie wstąpił do Informacji Wojskowej, ścigającej m.in. żołnierzy AK).

Dlatego Walenty Badylak przeniósł się do Krakowa i ożenił z Ireną Sławikowską, której pierwszy mąż Eugeniusz, oficer z Wołynia, zginął wiosną 1940 r. od strzału w tył głowy z rąk NKWD. Informacje o zbrodni katyńskiej Badylak miał więc z pierwszej ręki. Lubił dyskutować na tematy polityczne.

Z metalowej tabliczki z wyrytym napisem, którą znaleziono na szyi Badylaka, wynikało, że zginął "za Katyń, za demoralizację młodzieży, za zniszczenie rzemiosła". Miał 76 lat. SB rozsiewała plotki, że był chory psychicznie.

- Ofiara Walentego Badylaka wpisuje się w ciąg aktów moralnej niezgody na zniewolenie narodu polskiego przez komunizm. A równocześnie ukazuje skalę kłamstwa w PRL, które zmuszało ludzi chcących wykrzyczeć prawdę do tak dramatycznych aktów, by wspomnieć także Ryszarda Siwca. W 1968 r. spalił się on w proteście przeciwko agresji Układu Warszawskiego na ówczesną Czechosłowację - mówi Anna Zechenter z krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Tablica upamiętniająca go wmurowana została w płytę Rynku dopiero w 1990 r. Poświęcił ją jego wnuk ks. Wojciech Badylak. Samą studzienkę odnowiono w 2004 r. Widnieje na niej sentencja: "Nie mógł żyć w kłamstwie, zginął za prawdę".

Napiszcie do nas

Zapraszamy Czytelników w podróż do czasów PRL-u.bZ miliona fotografii znajdujących się w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie, wykonanych w ramach działań operacyjnych przez Służbę Bezpieczeństwa, wybierzemy te, które dotyczą najważniejszych wydarzeń lat 70. i 80. XX wieku. Tłumy ludzi pod kamienicą przy ul. Szewskiej, w której zamordowano Stanisława Pyjasa; wierni na Rynku Głównym i Błoniach podczas pielgrzymek papieża Jana Pawła II, początki Niezależnego Zrzeszenia Studentów, strajki w Hucie im. Lenina, stan wojenny, zadymy na ulicach Krakowa i Nowej Huty itd.

Kto odnajduje się na tych zdjęciach? Liczymy na pomoc Czytelników: jeśli rozpoznajecie siebie, bliskich, znajomych, sąsiadów itp. - napiszcie na adres e-mail: [email protected]. Co poniedziałek na łamach "Dziennika Polskiego" i na stronie www.dziennikpolski24.pl publikować będziemy kolejne fotografie z zasobów archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski