MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Królowa sceny i życia

Redakcja
Pierwszy raz spotkałyśmy się przed ośmioma laty, gdy grała, obok Ignacego Gogolewskiego w "Krzesłach" Ionesco. Na scenie była przygarbiona, chodziła na wykrzywionych nogach, a jej tronem było zwykłe krzesło. Po spektaklu spotkałam się z damą w wytwornej sukni, z kobietą o nienagannej figurze, której dłonie zdobiła piękna, stara biżuteria. Nina Andrycz - aktorka legenda, od 60 lat wierna warszawskiemu Teatrowi Polskiemu, 11 listopada obchodziła 90. urodziny. Gdy zadzwoniłam z życzeniami, natychmiast mnie rozpoznała. Usłyszałam głos rześki, niemal młodzieńczy, z charakterystycznym przedniojęzykowym "ł".

- Zawsze o wszystko musiałam walczyć - wyznaje Nina Andrycz

Była Marią Stuart, Damą Kameliową, Carycą Katarzyną, Królową Małgorzatą, Lady Makbet, Królową Elżbietą, Izabelą Łęcką, ale też Dulską i Panią Warren, czym zdziwiła wielu swoich wielbicieli. Całe życie zaskakiwała siłą charakteru i odwagą sądów.

- Bogu dzięki, czas jest dla mnie łaskawy, nie zabrał mi sił iwerwy dopracy. Benefis zokazji urodzin, który urządzono mi wTeatrze Polskim, był wspaniały. Oficjalny, huczny jubileusz obchodziłam pięć lat temu. Ateraz środowisko artystyczne uparło się, żeby urządzić taką wielką fetę. Zaprosiliśmy200 osób, aprzyszło450, ledwie się pomieścili. Całą uroczystość prowadził Ignacy Gogolewski, aKrzysztof Kolberger czytał moje wiersze. No ija miałam długie wystąpienie. Mówiłam oswojej karierze, ale przede wszystkim wspominałam wielkich aktorów, zktórymi miałam szczęście spotkać się wteatrze: Przybyłko-Potocką, Węgrzyna, Osterwę, Zelwerowicza. Wszyscy słuchali, nikt się nie wiercił, nie kaszlał, więc sądzę, że mówiłam interesująco. Wystąpiłam wczarnej koronkowej sukni przywiezionej zMadrytu, aniektóre panie zaglądały mi zauszy, żeby sprawdzić, gdzie są szwy pooperacji plastycznej. Poraz kolejny udowadniałam, że nigdy niczego sobie nie naciągałam. Poczęści oficjalnej było jedzenie, picie ipodpisywanie mojego ostatniego tomiku poezji "Wczoraj idziś". Wteatrze jest też pięknawystawa dokumentująca mój dorobek artystyczny. To był uroczy wieczór, tonęłam wkwiatach iw____komplementach.
Po raz kolejny spotkałyśmy się w Krakowie, gdzie Nina Andrycz grała w gościnnym spektaklu Elżbietę w "Królowej i Szekspirze" Ester Vilar. I tym razem nie bała się scenicznej metamorfozy: wystąpiła w pięknej królewskiej sukni, ale też w nocnej koszuli z zabandażowaną głową przygotowaną pod perukę. - Nie bałam się takiego scenicznego negliżu, bo tego wymagała rola. Musiałam przecież skontrastować starą, umierającą kobietę zsilną, władczą królową, wzłotych szatach zdiademem nagłowie izberłem w____ręku. To, że udało mi się stworzyć dwoistość tej postaci, przyniosło mi sukces.
Aktorka twierdzi, że jej wierność jednemu teatrowi przez wiele lat była odwzajemniana. Grała dużo, głównie role królewskie, których sama nie liczyła, bo wierzy Bogusławowi Kaczyńskiemu, a on doliczył się dwudziestu.
- Zaczynałam zadyrekcji Arnolda Szyfmana. To był teatr wspaniałych artystów. Onich właśnie opowiadałam wtrakcie mojego benefisu. Grałam wielkie role unajlepszych reżyserów, októrych dzisiaj możnatylko pomarzyć. Zadebiutowałam rolą królewską, Reganą, córką szekspirowskiego Króla Leara wspektaklu wyreżyserowanym przez wielkiego Leona Schillera. Miałam20 lat, gdy poraz pierwszy założyłam diadem nagłowę.Itak już zostało na____długi czas.
Nina Andrycz jest zodiakalnym Skorpionem, który, jak twierdzi, w pewnym sensie determinuje jej charakter.
-Dał mi siłę woli, pozbawił tzw. ciepełka isłodyczy na____co dzień. Ale też umiejętności dyplomacji. Mimo że będąc żoną premiera (_Józefa Cyrankiewicza - przyp. JC) obracałam się wświecie dyplomatów, nigdy nie chciałam się dyplomacji nauczyć. To tyle natemat astrologii ijej wpływów namnie. Resztę wypracowałam sama. Zawsze owszystko musiałam walczyć. Wzawodzie iwżyciu.
A jakie wartości w życiu ceni Nina Andrycz najbardziej?
-Miłość ipracę. Obie mają dla mnie wspólne imię: teatr, który był moją największą namiętnością.Iteż jemu poświęciłam całe życie. Co nie znaczy, że kochałam tylko teatr. Kochałam też mężczyzn ibyłam przez nich kochana. Miłość jest potęgą, która procentuje. Namiętność też jest fascynującym doznaniem. Zapewne dlatego zawsze interesowali mnie ludzie owielkich namiętnościach. Choćby Eleonora Duse, która przez całe życie kochała erotomana. On się nadnią znęcał, aona nadal go kochała. Klimat wielkiej namiętności, również tej scenicznej, to jest mój klimat. Sztuka jest bardzo zaborcza izazdrosna. Miałam tego świadomość odpoczątku, dlatego nie zdecydowałam się naposiadanie dzieci. Teatr był powodem wielu konfliktów znarzeczonymi omoją nieobecność wdomu. Ale ja czuję ludzi właśnie wsytuacjach konfliktowych. Może dlatego, że rozumiem walkę zlosem, owładzę, omiłość, owolność. Walkę zżyciem ożycie. Zapewne dlatego grywam zwykle kobiety osilnej indywidualności.
Pasją Niny Andrycz jest nie tylko teatr, ale i literatura. Napisała powieść pt. "My rozdwojeni" oraz wiele utworów poetyckich, zebranych w kilku tomikach, m.in. "To teatr", "Róża dla nikogo", tom wspomnień "Bez początku, bez końca", a ostatnio wydała wspomniany zbiór poezji "Wczoraj i dziś".
- _Książka iWiedza wydała ten tomik wrekordowym tempie, bo wciągu sześciu tygodni. Chcieli koniecznie zdążyć namoje urodziny.Izdążyli, dzięki temu mogłam podpisywać te tomiki podczas benefisu. Wspomnień biograficznych nie będę kontynuować, bo obiecałam mężowi, że nasze21 lat małżeństwa pozostaną tylko dla nas. Adama jak obiecuje, to dotrzymuje słowa.

Nina Andrycz napisała też, wraz z Andrzejem Kondratiukiem, sztukę "Lustra", w której występowała przed laty.
Czy w swoim poświęceniu się sztuce nie czuje się osamotniona?
-Każdy człowiek bywa samotny, ale też każdemu pewnadozasamotności jest potrzebna. Wtedy możnasię skupić irozsądnie planować życie. Byle nie przekroczyć granicy, bo wtedy wpada się wpsychozę. Albo też możnasię wsobie zakochać. A____wtedy to już jest narcyzm. Ja kochałam nie siebie, lecz swoje bohaterki, ale czasami je nienawidziłam, bo "lichą formą się brzydzę", jak napisał poeta.
A co należy robić, żeby utrzymywać się w tak doskonałej formie?
-Kochać pracę ipolegać nasobie.Iprzestrzegać diety. Zawsze lubiłam wykwintne jedzenie, ale też wiem, że jeśli zdarzy mi się poszaleć kulinarnie, to nadrugi dzień trzeba to odkupić dietą.Iproszę, są tego efekty. Do____dziś mam figurę młodej dziewczyny.
Dwukrotnie miałam okazję zasiąść z artystką do stołu i byłam świadkiem, jak dobierała potrawy: lekkie - najchętniej ryby i sałaty, a na kilka godzin przed spektaklem nic do ust nie brała.
- Muszę się jednak przyznać dojednej słabości: uwielbiam słodycze. Jeśli zakochany we mnie mężczyzna zaprosił mnie nakolację, chciał uraczyć różnymi egzotycznymi potrawami -to ja cały czas marzyłam odeserze. Przy____nim wyraźnie się ożywiam.
JOLANTA CIOSEK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski