MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kościołem w Palikota

Redakcja
Tak długiej listy konfliktów rządu z biskupami jeszcze nie było.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Powracający projekt legalizacji in vitro, a być może także związków homoseksualnych. Plan pozbawienia duchowieństwa ubezpieczeń z Funduszu Kościelnego, czyli leczenia i emerytur. Zwijanie ordynariatu polowego. Wycofywanie gwarancji wynagrodzeń dla nauczycieli religii, ukryte w jakimś zawiłym rozporządzeniu ministra edukacji. Odbieranie kościelnym przytułkom i hospicjom prawa do przyjmowania 1 proc. z naszych podatków, tym razem schowane w ustawie o działalności gospodarczej. A w tle – agresywna antyreligijna kampania prorządowych mediów. Jest jasne: premier Tusk podjął antykościelną ofensywę na wielu frontach. Ofensywę zaanonsowaną zresztą podczas czerwcowej konwencji PO, słynną deklaracją, iż „nasz rząd nie będzie klękał przed księdzem”.

Dlaczego Donald Tusk postanowił zaatakować Kościół? Dlatego, że wcześniej zrobił to z sukcesem Palikot. I udało mu się zbudować pierwszą w wolnej Polsce poważną partię walczącą z religią. Dla Tuska jest całkowicie obojętne, czy Kościół w Polsce jest silny, czy słaby; czy ludzie się modlą, czy raczej drwią z religii. Kwestia religijna jest dla niego – jak dla XVIII-wiecznych „oświeconych” monarchów absolutnych – wyłącznie kwestią polityczną. Utrzymując w partii mniejszościową i wewnętrznie skłóconą frakcję kościelną – z Gowinem i Rasiem na czele – odciąga niektórych ważnych biskupów od propisowskich sympatii. W czasie trudnej i niepewnej konfrontacji z nieżyjącym prezydentem, a także bezpośrednio po katastrofie smoleńskiej, zaufanie owych książąt Kościoła było na tyle cenne, że premier polecił opracowanie prawa o in vitro… Jarosławowi Gowinowi. Cóż, Warszawa z pewnością warta była mszy. Ale tamten czas przeminął. Dziś toczy się inna gra o władzę. Tusk uznał, że ważniejszym zadaniem jest osłabienie wpływów nowej lewicy, z inteligentnym i bezwzględnym osobistym wrogiem premiera – Januszem Palikotem na czele. My obserwujemy, jak Tusk uderza w Kościół. Ale z perspektywy samego Tuska – to raczej uderzenie Kościołem w Palikota.

Druga strona jest zupełnie nieprzygotowana na taki scenariusz. Biskupi nie są politykami i – niestety – nie potrafią prowadzić polityki. Przez wiele lat z wygody i bezwładu tolerowali chaos i nieprzejrzystość kościelnych finansów, nie widząc w tym rosnącego z roku na rok zagrożenia politycznego dla Kościoła. W negocjacjach konkordatowych odmówili rozmów z rządem Hanny Suchockiej na temat nowych zasad finansowania Kościoła, mimo że ówczesny minister szef URM długo ich przekonywał do koncepcji zastąpienia Funduszu Kościelnego jednoprocentowym dobrowolnym odpisem podatników płacących PIT. Jest chichotem historii, że po 20 latach biskupi to właśnie teraz proponują rządowi i… spotykają się ze zdecydowaną odmową. Co więcej, biskupi najpierw naiwnie dali się wykorzystać do pożałowania godnego udziału duchowieństwa w czysto politycznej batalii o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Następnie pozwolili zwalić na siebie odpowiedzialność za wieloletni brak nadzoru rządu (bo przecież nie Kościoła!!!) nad legalnością działań Komisji Majątkowej. Wreszcie bezczynnie zaakceptowali kilkakrotne złamanie przez rząd konkordatu, jednoznacznie wymagającego umowy kościelno-państwowej tak dla likwidacji Komisji Majątkowej, jak i Funduszu Kościelnego. Dla sprawnego taktyka, jakim jest Tusk, Episkopat jest dzieckiem we mgle, które można ograć, kiedy i jak tylko się chce.

Gdy przed laty lewica odmówiła ratyfikacji konkordatu, prymas Glemp rzucił w twarz rządowi Pawlaka słowa, iż: „Kościół chce pokoju, ale nie boi się także wojny”. Wtedy było jasne, że jest tylko kwestią czasu, kiedy Kościół tamtą wojnę wygra. Dziś wszystko jest inaczej. Nie tylko dlatego, że biskupi są w politycznej defensywie; dopiero po serii ataków i porażek nabrali „woli uporządkowania finansów po stronie kościelnej”, jak zapewniał w trakcie wtorkowego posiedzenia Episkopatu abp Wiktor Skworc. Ale sprawa w istocie jest znacznie poważniejsza. Stawką w grze nie jest przecież tylko walka Tuska z Palikotem, albo polityczna pozycja Episkopatu. Stawką w grze jest religijność Polaków. Makiawelizm Tuska każe mu bez skrupułów wykorzystywać słabości Kościoła, byle tylko antyreligijna fala niosła jego, a nie jego konkurentów do władzy. Zaś polityczna nieporadność biskupów czyni, niestety, pokusę rozhuśtywania tej fali nazbyt łatwą i opłacalną dla coraz liczniejszych polityków. Efekt? To jasne. Spadek praktyk religijnych i regres naszej wiary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski