Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec złotych czasów

Ryszard Terlecki
Co łączy sprawę aresztowanego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, podejrzanego o pranie brudnych pieniędzy, przyjęcie łapówki i udział w grupie przestępczej, liczącej kilkanaście osób, a ulokowanej w Sądzie Apelacyjnym, z innymi aferami, o których ostatnio jest głośno?

Co łączy z rzekomą reprywatyzacją dziesiątków, a może setek kamienic w wielu miastach, która okazała się ordynarną kradzieżą, dokonywaną za wiedzą i przyzwoleniem samorządowych bonzów, którzy z pewnością w podziale złodziejskich łupów mieli swój własny udział? Ten rabunek nie byłby możliwy bez udziału renomowanych kancelarii adwokackich i usłużnych sędziów, a także licznych urzędników, bez żenady wyciągających ręce po swoją, należną „dolę”. Co łączy reprywatyzacyjne afery z działaniem korupcyjnych szajek, oplatających miasta siecią tajnych powiązań, w których nie brakowało dostojnych uczonych, uznawanych medyków, zapobiegliwych kupców? Tysiące osób miało swój udział w mniejszych lub większych przekrętach, a kolejne tysiące o tym wiedziały i dyskretnie milczały. Jak to możliwe, że sądowy gang, który dziś jest podejrzany o wyprowadzenie do własnych kieszeni 21 milionów, działał przez lata i nikt z szacownego grona prawników tego nie zauważył?

Jest coś, co łączy wszystkie afery ostatnich lat, od Amber Gold i milionowych wyłudzeń podatku VAT, po drobne kradzieże w marketach, dokonywane pod osłoną sędziowskiego immunitetu. To wszechobecne poczucie bezkarności, od lat towarzyszące złodziejskiej elicie, ulokowanej na szczytach i na niższych piętrach władzy. A przy tym tak pewnej siebie, że przymuszonej do ujawnienia choćby tylko części swoich majątków, arogancko zbywającej pytania zadawane przez co bardziej śmiałych dziennikarzy. Poczucie bezkarności sprawiło, że skala przestępstw urosła do rozmiarów trudnych dziś do oszacowania. O łapówkach, wręczanych rozmaitym ministrom, włodarzom miast, szefom departamentów i urzędów, dyrektorom szkół i szpitali, jednym słowem wszystkim, którzy mogli coś „załatwić”, wiedziano powszechnie. Problem polegał na tym, że nie miał kto złapać za rękę, a jak już złapał, to sam miał kłopoty. Tak działały przestępcze gangi w magistratach, w sądach, na uczelniach, skutecznie psując reputację tych, którzy pozostawali uczciwi.

Przez lata złodzieje śmiali się z wymiaru sprawiedliwości. Prokuratorzy byli bardzo zajęci, sędziowie bardzo pobłażliwi, przykłady szły z góry i nikt się nie spodziewał, że któregoś dnia złote czasy mogą przeminąć. Ale ślady zostały, nie wszystkie udało się zatrzeć. Teraz strach wędruje po korytarzach, czai się w gabinetach, teraz w bezsenne noce obmyślane są strategie obrony. A było tak pięknie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski