MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kod Browna

Redakcja
Bieg autora po tajemnicę św. Graala, który ma dać władzę nad światem, trwa z różnym dla czytelnika skutkiem przez całą liczącą 560 stron książkę

JERZY BESALA

JERZY BESALA

Bieg autora po tajemnicę św. Graala, który ma dać władzę nad światem,

trwa z różnym dla czytelnika skutkiem przez całą liczącą 560 stron książkę

   Dan Brown napisał książkę historyczno-współczesną "Kod Leonarda da Vinci", która stała się światowym bestsellerem. Sądzę, że historyk spoza akademickich kręgów szczególnie pilnie powinien przyglądać się tego typu powieściom, które akademicka nauka wzgardliwie pomija jako z założenia niemądre i niewiarygodne. Tymczasem właśnie powieści w największej mierze kształtują świadomość historyczną. Gdyby nie Henryk Sienkiewicz, Krzyżacy, szwedzki potop i Kozacy nie zaistnieliby w zbiorowej świadomości Polaków...
   W samych tylko Stanach Zjednoczonych sprzedano podobno ponad 7 mln egzemplarzy "Kodu Leonarda da Vinci", a fala sprzedaży zatapia kolejne kontynenty, tworząc nowy kontrowersyjny krajobraz pojmowania dziejów świata.
   Dan Brown obwołany został autorem nr 1 literatury sensacyjnej. Za prawa sfilmowania "Kodu" producenci zapłacili ponoć kolejne 6 mln dolarów. Nie wiemy, czy to prawda czy reklamowe chwyty, podsycane przez żądne sensacji tabloidy. Tak jednak spełnia się kolejna piękna bajka o nieprzyzwoicie bogatym pisarzu.
   Dan Brown napisał popularną powieść, chyba z zamierzenia wychodzącą naprzeciw gustom miłośników zagadek, szyfrów, pościgów, tajnych dziejów i nowoczesności. Czego tu nie ma! Jest sensacja, sekty, historia, mistyka, gnoza, a nawet kryptografia, policyjny pościg wszystkimi środkami lokomocji, superkomputery i naukowcy. Historia miesza się ze współczesnością i dramatem osób wplątanych w niecodzienną aferę, a wszystko to okraszone jest dążeniem do władzy nad światem.
   W powodzi literatury sensacyjnej trudno uciec od pewnych schematów. Autor nie napisał w gruncie rzeczy nic nowego, co by odbiegało od wzorców zapoczątkowanych przez Conana Doyle'a, jego dedukcyjnego Sherlocka Holmesa, oraz Roberta Ludluma, snującego spiskowe wizje współczesnych dziejów. Dan Brown dodał jednak do opowieści motyw św. Graala, rzekomą zagadkę obrazów Leonarda da Vinci, Zakon Syjonu oraz współczesne Opus Dei. Powiązał to z Luwrem, Paryżem i Anglią, i losami świata, zagrożonego oczywiście przez tajne siły papiestwa.
   Bo tak to jest, że protestanccy Anglicy piszą najczęściej o spisku potężnego papiestwa, a katolicy o spisku ukrytych sił masońsko-protestanckich. Dan Brown nie odbiega od tej normy, powielanej w anglosaskim schemacie pojmowania świata i szargania świętości, najchętniej katolickich.
   "Cyrk Monty Pytona" tym razem pod piórem, czy raczej klawiszami komputera Dana Browna, przybiera poważną postać. Jak pisze autor: "Wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów zamieszczone w tej powieści odpowiadają rzeczywistości".
   Praca, którą wykonał w zakresie dokumentacji, budzi niekłamany szacunek dla jego researcherów. Jestem pełen podziwu dla determinacji autora, by powieść była wiarygodna w detalach, gdyż koszt dnia pracy researchera to co najmniej 100 dolarów. Co to jednak znaczy wobec spodziewanych milionów! Gorzej jednak jest, moim zdaniem, z wykonawstwem.
Książka zaczyna się od zabójstwa kustosza Luwru Sauniera, postrzelonego w brzuch przez tajemniczego albinosa w mnisim stroju, któremu obręcz z kolcami na udzie ciągle przypomina o cierpieniu doczesnego życia. Zdarzenie to otwiera całe sekwencje zdarzeń, zupełnie zresztą nieprawdopodobnych w psychologicznych realiach życia. Kustosz konając, dokonuje bowiem niezwykle chłodnych i wyrachowanych zabiegów przedśmiertnych. Układa nagie ciało w pozycji "człowieka witruwiańskiego", tak jak na słynnym szkicu Leonarda da Vinci, który przedtem pojawia się na rysunku antycznego architekta Witruwiusza. Szef Luwru rysuje też krwią na pępku pentagram, pisze tajemnicze słowa i kody na podłodze i w ramie obrazu "Mony Lizy".
   Nad tymi szyframi biedzą się niemal wszyscy: piękna francuska wnuczka kustosza kryptolog Sophie Neveu, brytyjski historyk sztuki Robert Langdon, groźny, acz inteligentny kapitan Fezu Fache i wiele innych postaci. Za tajemnicą śmierci i - jak się okazuje - kluczem do władzy, gonią też członkowie założonego w 1099 r. Zakonu Syjonu oraz papieskiej prałatury Opus Dei z Nowego Jorku. Ta formacja, akceptowana przez papieża, jest podejrzewana przez autora o najgorsze i demonicznie wykreowana; czytelników szczególnie ma porażać liczba sal budynku Opus Dei w Nowym Jorku i jej przerażająco biały, niemal przezroczysty wysłannik w habicie. Ścigana para, uciekając przed policją, wpada do opancerzonego szwajcarskiego banku, a potem również do brytyjskiego naukowca sir Teabinga, wybitnego znawcy św. Graala, mieszkającego we wspaniałej willi koło Paryża wraz z chłodnym, acz tajemniczym lokajem. Intensywna praca nad Graalem sprawiła, że Teabing dostał tytuł szlachecki od królowej i stał się wpływowym posiadaczem willi w kilku krajach, samochodów i odrzutowca. Samolot spełni zresztą istotną rolę w akcji.
   Bieg Dana Browna po tajemnicę i św. Graala, który ma dać władzę nad światem, trwa z różnym dla czytelnika skutkiem przez całą liczącą 560 stron książkę.
   Od dawna na Zachodzie św. Graal jest najbardziej poszukiwanym legendarnym towarem, chociaż nikt do końca nie wie, czym lub kim jest Graal. Kielichem, krwią, mądrością, kamieniem filozoficznym? Dan Brown odwołuje się więc do ogranych, a budzących nadal bezustannie emocje, motywów poszukiwania św. Graala. W Polsce i Europie Środkowej mało kto o tym wie, tymczasem zachód Europy od XI w. ciągle poszukuje Graala. W Rennes-le-Chateau, w książkach, filmach, w kościołach i zamkach - od Malborka, przez Prowansję, kościół Sulpice, po Londyn.
   To nie takie śmieszne jak się wydaje. Kto wie, czy nie stoimy u progu wyjaśnienia małej tajemnicy, dlaczego Zachód stał się taki spekulatywny, filozoficzny, a my tacy uproszczeni, żeby nie powiedzieć siermiężni...
   Święty Graal przenika mityczne i mistyczne dzieje kilku narodów europejskich. Zdaje się, że po raz pierwszy ukazał się w legendzie króla Artura i rycerza Lancelota, który odnalazł pono św. Graala, wrócił w ostatniej chwili na pole bitwy i uleczył nim króla ze śmiertelnej rany.
   Czy pomysł Graala zrodził się w micie króla Artura czy też w głowie brytyjskiego mnicha Williama z Malmesbury? Niektórzy badacze jemu przyznają palmę pierwszeństwa ok. 1140 r. Dlaczego Graala zaczęto utożsamiać z kielichem, do którego Józef z Arymatei miał zebrać krew z rany Jezusa wiszącego na krzyżu?
   W romansie Chrétiena z Troyes, który powstał ok. 1180 r., Graal jest już ważną częścią rzeczywistości. "Kiedy weszła panna z gralem, tak wielka jasność spłynęła na komnatę, że świece pobladły, jak gwiazdy i księżyc bledną przed wschodzącym słońcem... Gral niesiony przodem był z najczystszego złota, wysadzany drogimi kamieniami, najwspanialszymi i najróżniejszymi, jakie tylko są na ziemi albo w morzu - żaden klejnot nie może równać się z gralem... Młody rycerz... posłuszny naukom mędrca nie śmiał zapytać, komu albo co w gralu podawano".
   Czy możliwe, by Graal został wymyślony i pojawił się deus ex machina w wielu romansach? Po poemacie Chrétiena z Troyes pojawiła się bowiem w ciągu 30 lat istna fala poematów ze św. Graalem. Między 1200 a 1210 r. średniowieczny rycerz Wolfram von Eschenbach napisał epicki poemat Parsifal (_Perceval). Do tego dzieła nawiązywać będzie wielu twórców, m.in. mroczny kompozytor niemiecki Richard Wagner.
Eschenbach twierdził, że pierwszym informatorem o Graalu był mędrzec o imieniu Flegatanis. Tytułowemu rycerzowi Parsifalowi Graal objawia się w korowodzie postaci i rzeczy jako byt dwoisty: naczynie, ale i istota ożywiona, przed którą trzeba składać hołdy i dary. Jego ujrzenie zapewnia nieśmiertelność, oddala ciężkie choroby, a nawet śmierć u wezgłowia. Swą moc - mówi pustelnik-mędrzec - św. Graal zawdzięcza opłatkowi mszalnemu, który zstępuje z gołębicą w każdy piątek.
   Niemal wszyscy wiążą Graala z templariuszami, którzy mieli poznać i zatrzymać jego tajemnicę. Gdzie templariusze schowali św. Graala przed ostatecznym zniszczeniem zakonu przez Filipa Pięknego w 1314 r.? Wielu poszukiwaczy rozumowało, że nie może on być tylko wytworem wyobraźni zbiorowej; przywoływano nawet na naukową pomoc Gustava Junga i jego archetyp zbiorowej nieświadomości, uzasadniający istnienie cudownego przedmiotu. Przecież nie jest rzeczą przypadku, że nawet rycerze króla Artura odwiedzają tajemniczy zamek we francuskiej Bretanii, gdzie przechowywane jest niezwykłe naczynie.
Z biegiem wieków poszukiwaczy nęcił już nie tylko św. Graal, ale nade wszystko ziemskie skarby zakonu. Wszędzie, gdzie istniały komandorie, a więc po całej Europie, krążą do dziś legendy o ogromnych bogactwach templariuszy. Każde znalezisko z tamtej epoki pogłębia wiarę w skarby zakonu i św. Graala. Na ziemiach polskich w XIX w. w Tempelhof (dzisiaj Świątki k. Myśliborza) odkryto monety arabskie i europejskie z X w., co powiązano z komandorią zakonu. Wiek później, w Polsce, w Oleśnicy Małej, siedzibie templariuszy, odnaleziono inny skarb. Niektórzy sądzą, że prawdziwy skarb zakonu tkwi ukryty gdzieś w Malborku, być może razem ze św. Graalem.
   W XVIII i XIX w. pojawiła się niesamowita fala spekulacji i trwa do dziś,
"jednakowo dochodowa dla uczonych, historyków sztuki, dziennikarzy, wydawców" - jak napisał zgryźliwie naukowy autorytet Malcolm Barber. Pomysłów na zbicie kasy na dziejach Graala i zakonu przybywa w postępie arytmetycznym, a księgarnie Zachodu wprost pęcznieją od coraz to nowszych i fantastycznych wizji. Bez wątpienia powieść Dana Browna wybiega naprzeciw tym potrzebom.
Pomysł "Kodu Leonarda da Vinci" autor wziął od Lynna Picnetta i Clive'a Prince'a. Brytyjczycy ci wskazali na rzekomy
"tajny kod Leonarda da Vinci" w _Ostatniej Wieczerzy. Przyglądając się obrazowi, obok Jezusa zobaczyli kobietę. I tak, według tychże autorów, Jezus przedostał się z ukochaną żoną Marią Magdaleną, dziećmi i Józefem z Arymatei do Marsylii. Żył jeszcze w roku 45. Stąd powstała dynastia św. Graala: Merowingowie stali się w ten sposób potomkami żydowskiego plemienia Dawida, a germańscy Frankowie poddanymi Żyda!
   Dan Brown w swej powieści pełnymi garściami korzysta z tych sensacyjnych wątków. Puszcza oko do czytelnika, nazywając zamordowanego kustosza Luwru Sauniér. Tak nazywał się w rzeczywistości proboszcz francuskiego kościoła Rennes-le-Chateau, który ponoć w XIX w. znalazł w wizygockiej kolumnie kościoła zaszyfrowane dokumenty i skarb templariuszy...
   Nie chcę sądzić dzieła brytyjskiego autora i mam duży szacunek dla jego pracy. Jako czytelnik powiem jednak, że postaci są papierowe, mało sugestywne, mdłe, niewiarygodne psychologicznie. Jako historyk dodam, że dla miłośników zagadek templariuszy i Graala akcja i posunięcia bohaterów są przewidywalne. Książka wyraźnie pisana była pod scenariusz filmowy, a niektóre wątki dorabiane gwoli urozmaicenia.
   Najbardziej jednak razi mnie antypapizm autora. Niby nic nowego, ale dlaczego ciągle mamy wpadać pod pręgierz brytyjskich psychoz? Anglicy, od chwili odłączenia się krwawego Henryka VIII w 1534 r. od Rzymu, brylują w akcjach antypapieskich od lat: ścigając się z Rosjanami, wszędzie wietrzą katolickie spiski, zapewniające rzekomo organizacjom papieskim władzę nad światem. Duchowość, poświęcenie katolickich misjonarzy i kapłanów są nadal postrzegane jako kolejne satanistyczne, posunięcie papistów. Brown, jak i wielu innych autorów sensacyjnych dziełek przypisuje więc Kościołowi rzymskiemu oszustwa, wielowiekowe zatajenia prawdziwych ewangelii, prawdy o małżeństwie Jezusa z Magdaleną itd. Celem tych niecnych działań papistów miało i ma być, wedle Browna, zdobycie św. Graala.
   I śmieszno, i straszno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski