Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kochamy go tak, jak umiemy

Redakcja
Warszawa, 17 czerwca 1983 r. „Widać było, że przebywał z nami, ale równocześnie i w innej rzeczywistości, w towarzystwie Kogoś spoza naszego grona”
Warszawa, 17 czerwca 1983 r. „Widać było, że przebywał z nami, ale równocześnie i w innej rzeczywistości, w towarzystwie Kogoś spoza naszego grona” FOT. STANISŁAW MARKOWSKI
Wspomnienie. – Jest takie jedno zdjęcie, które zrobiłem Karolowi Wojtyle w 1976 r. Ilekroć mu się przyglądam, tylekroć widzę na nim scenę połączenia człowieka z Bogiem – wspomina wybitny fotografik, towarzyszący papieżowi z aparatem przez kilkadziesiąt lat, STANISŁAW MARKOWSKI.

Urodził się i wychował w Częstochowie, ale większą część dorosłego życia spędził pod Wawelem. Tu, w latach 70. ubiegłego wieku, poznał Karola Wojtyłę, który był wówczas metropolitą krakowskim.

– Już w czasie naszego pierwszego spotkania przekonałem się, że to człowiek niezwykły, wspaniały kapłan – mówi artysta fotografik Stanisław Markowski*. Geograf z wykształcenia, w tamtym okresie odkrywał w sobie pasję fotograficzną. Uczestnicząc w spotkaniach z kardynałem Wojtyłą coraz częściej brał aparat do ręki. Czy to z okazji świąt kościelnych czy też w kurii, podczas spotkań metropolity z dziećmi z „wesołego przedszkola”. Tak Karol Wojtyła nazywał placówkę z ulicy Szlak, do której chodził starszy syn Markowskiego – Dominik.

– Kardynał bardzo lubił dzieci. Cieszył się, gdy przychodziły do kurii z przedstawieniami. Gdy przymknę powieki, widzę taką scenę: siostra Maria Goretti, która prowadziła przedszkole mojego syna, gra na akordeonie, dzieci szaleją, a z nimi Karol Wojtyła. Teraz uzmysławiam sobie, że to był dla mnie dar od losu – spotykać go, patrzeć na niego i słuchać go. Szczególnie ważny był głos, z którego robił świetny użytek. Słowo jest bowiem przekazaniem myśli, lecz także i uczuć. On wiedział, że ma ten dar i musi się tym darem dzielić z ludźmi. Przy tym potrafił być cierpliwy. W czasie rozmowy nikomu nie przerywał – wspomina Stanisław Markowski.

Mając okazję, dzięki Dominikowi, być blisko Karola Wojtyły, zrobił przyszłemu papieżowi wiele zdjęć. Żałuje, że nawet najlepsze „nie oddają jego skromności i dobroci”. – Miał wiele przymiotów, m.in. nad­zwyczajną pamięć. Kiedyś, w czasie prywatnej audiencji w Watykanie, zapytał mnie: – A jak się miewa Dominik? – Zaniemówiłem z wrażenia. Te spotkania z dziećmi w kurii były przecież bardzo dawno. On jednak doskonale je pamiętał. Ta pamięć i siła dawania z siebie tak wiele innym ludziom to był pewien rodzaj łaski. Był niejako apostołem, bardzo poważnie traktującym każdego człowieka.

Kardynał Wojtyła był, jak wiadomo, bardzo towarzyski, radosny i spontaniczny. Markowski zaobserwował, że czasem jednak podczas spotkań z innymi ludźmi zatrzymywał się na chwilę, wpadając w ledwo dostrzegalną zadumę czy zamyślenie. – A może po prostu się modlił? – dzieli się swoimi spostrzeżeniami sprzed lat. – Widać było, że przebywał z nami, ale równocześnie i w innej rzeczywistości, w towarzystwie Kogoś spoza naszego grona – kończy ten wątek.

***

Stanisław Markowski zrobił wiele zdjęć Janowi Pawłowi II. Jak każdy fotografik, ma w archiwum takie, z którymi jest szczególnie związany. Jedno z nich pochodzi z 1976 r. – W Krakowie odbywała się procesja Bożego Ciała – wspomina. – Robię zdjęcia. W pewnym momencie zauważam, jak kardynał unosi monstrancję i przytula ją do twarzy. Uczynił to w tak naturalny sposób... Udało mi się uchwycić aparatem ten moment. Ilekroć przyglądam się tej fotografii, tylekroć dochodzę do wniosku, że to dowód połączenia człowieka z Bogiem. Patrzę na to zdjęcie i zastanawiam się, czy kardynał Wojtyła już wtedy przeczuwał swoje odejście z Krakowa?

Rok później, także podczas procesji Bożego Ciała z Wawelu na Skałkę, Markowski powiedział znajomemu: „On odejdzie do Rzymu. W tym człowieku jest wielka moc i wiara, potrzebne światu”. – Przeczuwałem to – mówi dzisiaj. – Patrzyłem na niego i czułem, że jego droga wiedzie dalej niż mogliśmy to sobie wówczas wyobrazić.

28 września 1978 r. w katedrze na Wawelu, poprzez obiektyw aparatu Stanisław Markowski przyglądał się, jak Karol Wojtyła odprawia mszę św. w dwudziestą rocznicę sakry biskupiej. – To była jego ostatnia msza odprawiona przez wyjazdem do Rzymu na konklawe. Można mi wierzyć lub nie, ale miałem przeświadczenie, że zostanie papieżem. Podświadomie to czułem i bardzo chciałem. On był chodzącym przykładem zawierzenia Bogu i darem od Boga w postaci papieża Polaka. Obecnie nie mamy nikogo na jego miarę. Dziś nie ma już takich osobowości.

Mój rozmówca przyznaje, że miał to szczęście, iż mógł oglądać Karola Wojtyłę z bliska, podziwiając jego niesamowite skupienie w niektórych momentach. W swoim „papieskim” archiwum ma serię zdjęć, które mogą stanowić opowiadanie na ten temat. – Na tych zdjęciach widać, że on był mistykiem, że wchodził w kontakt z Bogiem. Widać też pewien, tylko jemu właściwy rodzaj uśmiechu – smutnego uśmiechu. Był to zapewne wpływ jego całego, trudnego życia – śmierci ojca, matki, bliskich – mówi Stanisław Markowski wertując jeden z albumów.

***

Ma ich sporo w swoim dorobku. Niektóre z jego zdjęć obiegły cały świat, pokazywane przez wszystkie agencje prasowe. Jedno z nich, zamieszczone w albumie zatytułowanym „Ku wolności”, to fotografia z papieskiej pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1983 r. Przedstawia papieża zatroskanego, pełnego bólu, żegnającego się z rodakami na lotnisku w Balicach. Miesiąc później zniesiono stan wojenny.

Markowski z aparatem fotograficznym uczestniczył we wszystkich pielgrzymkach Jana Pawła II do Polski. Prosi, żeby napisać, iż nie był „fotografem papieża”, że nie przeciskał się do pierwszych ławek. – W zetknięciu z nim interesowało mnie to, co niepojęte, mistyczna tajemnica papieża z Polski. Szukałem jej w jego gestach, spojrzeniach, w oczach słuchających go ludzi. Ta relacja: „On i my”, najbardziej mnie interesowała. W czasie pielgrzymek odnajdowałem zawsze w nim ten sam dobry nastrój, który skłaniał nas do osobistej przemiany. Wpatrywałem się w rozświetlone wiarą twarze ludzi. Szukałem w nich iskier wolności. Te osoby bez wątpienia kochały Karola Wojtyłę. On przywracał im nadzieję, wolność i sens życia.

O pierwszej pielgrzymce, w 1979 r., mówi, że „była zaskoczeniem”, „ogólnonarodową fiestą”. Podczas tej pielgrzymki nastąpiła – mówiąc słowami papieskiego biografa George’a Weigela – „rewolucja ducha”. Papież dokonał zasiewu pod odrodzenie naszej narodowej wspólnoty. Rozbudził nadzieję i chęć bycia wolnymi. Rok później z tego ziarna powstała „Solidarność”.

Markowski opowiada, że udało mu się wślizgnąć w pobliże modlącego się na Jasnej Górze papieża. Nie miał akredytacji, ale jednak się mu udało. – Ojciec Święty klęczał przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, a ja czułem, że w tym momencie jest bardzo blisko Maryi. Byłem speszony tym, że robię mu zdjęcia w tak prywatnej sytuacji. Usprawiedliwiam się, że to moment jedyny, wyjątkowy, wart pokazania innym, w jakiś sposób dokumentujący mistyczne i modlitewne zjednoczenie papieża z naszą Matką. Było to dla mnie olbrzymią dawką radości. Czułem jego bliskość. Wszyscy czuliśmy. Również to, że chce nam coś powiedzieć, a także i usłyszeć.

Kolejna pielgrzymka odbyła się w 1983 r. Trwał jeszcze stan wojenny. Zważywszy na wcześniejsze doświadczenia Polaków, trzeba się zgodzić z Markowskim, który mówi, że „to był rok najbardziej intensywnych doznań”. – Społeczeństwo miało już wizję wolności i to było niesamowite – zauważa.

Z pielgrzymki w czerwcu 1987 r. zapamiętał papieża przy kolumnie Zygmunta w Warszawie. Zwłaszcza ten moment, gdy Jan Paweł II błogosławił Najświętszym Sakramentem Polskę i Warszawę. Wykonał wówczas serię zdjęć, które – jak mu się wydaje – dobrze oddały stan ducha Jana Pawła II. Do dzisiaj ma przed oczami Ojca Świętego, który „na moment zatapia się w jakimś niezwykłym spotkaniu z Bogiem”. – Odpływa duchem daleko, ciałem pozostając pod kolumną. Kończy błogosławić i wspiera czoło o monstrancję. Widzę, jak jeden z księży próbuje wziąć od papieża monstrancję, ale on wcale nie chce jej oddać. I nagle, jakby zbudzony z pięknego snu, spogląda na tego księdza z jakimś zdziwieniem czy żalem.

***

Rozmawiam ze Stanisławem Markowskim kilkanaście dni przed kanonizacją Jana Pawła II. Wymieniamy uwagi na temat roli, jaką odegrał w dziejach świata, w dziejach Polski. Zastanawiamy się, ile racji mają ci, którzy twierdzą, że nasza miłość do papieża z Polski jest powierzchowna, płytka. Mój rozmówca jest mniej surowy w ocenach rodaków ode mnie. Usprawie­dliwia tę powierzchowność charakterem narodowym Polaków, naszą historią, która obfitowała w tragiczne momenty.

– Myślę, że kochamy go tak, jak umiemy. Miłością może zbyt romantyczną, nie zadając sobie trudu dogłębnego poznania jego nauczania, zaniedbując obowiązki wynikające z faktu bycia chrześcijaninem. Ważne jest to, że staramy się, przynajmniej część z nas. W tej grupie „starających się” jest – o dziwo – sporo młodzieży. Dla niej Jan Paweł II – potwierdzają to badania – wciąż jest największym autorytetem, człowiekiem o charyzmatycznej osobowości. Nasz naród, jeśli ma takie osobowości, inaczej funkcjonuje. Powinniśmy się modlić, żebyśmy takich ludzi mieli więcej.

Każdy z nas, Polaków, dla których Jan Paweł II coś znaczył, przechowuje w pamięci fragmenty jego homilii, encyklik, adhortacji. Staszkowi Markowskiemu szczególnie utkwiło w pamięci jego powiedzenie „Człowiek może wszystko, tylko czy mu wolno wszystko”.

*Stanisław Markowski, uważany za twórcę fotografii faktu, urodził się w 1949 r. w Częstochowie. Debiutował w 1971 r. na dwóch wystawach: „Klimaty Krakowa” oraz „Przedmieście”, poświęconej częstochowskiej dzielnicy, w której się urodził. Jego fotografie znajdują się w zbiorach wielu muzeów i galerii. Ma na swoim koncie ponad dwadzieścia albumów i wiele prestiżowych nagród. Z żoną Grażyną mają dwóch synów: Dominika i Piotra oraz troje wnuków. Jego pasją, prócz fotografii, jest muzyka. Gra na fortepianie, śpiewa i komponuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski