Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kim jest "uparty człowiek", który wysadził polski rząd

Anita Czupryn
- Stonoga nie jest niczyją tubą, nie stoją za nim służby specjalne - mówi sam o sobie.
- Stonoga nie jest niczyją tubą, nie stoją za nim służby specjalne - mówi sam o sobie. Fot. Piotr Smoliński
Sylwetka. - Nikogo się nie boję, staję ponad prawem i prawo mam za nic - mówi wprost Zbigniew Stonoga. Kontrowersyjny biznesmen, a ostatnio "dziennikarz" doprowadził do kryzysu politycznego, publikując w internecie akta z tajnego śledztwa w sprawie afery podsłuchowej.

Dla znajomych Zbyszek albo pan Zbyszek - o miłym uśmiechu i twarzy dobrotliwego wujka, takiego, który w kieszeni nosi cukierki dla dzieci. Ale to tylko pozory. Jedni mają go za biznesmena, choć o reputacji wątpliwej, dla innych to kompletny wariat, przestępca czy też koń trojański.

Od lat toczył prywatną wojnę z systemem, zyskując coraz większą popularność. Głównie w sieci. Jego profil na Facebooku ma już pół miliona fanów i dla nich jest on bohaterem. Filmiki, w których opowiada historie o swoim życiu i zmaganiach z prawem, rozsiane są po YouTube.

- Myślałem, że jestem Don Kichotem, walczącym z wiatrakami, ale są ludzie zainteresowani zmianami - chełpi się w jednym z filmików. Ostatnio mówią o nim "polski Edward Snowden".

Popijając Dom Pérignon
Polityczna scena zatrzęsła się w ubiegłym tygodniu, gdy Stonoga udostępnił w internecie akta ze śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej. W rezultacie w środę z rządu odeszło kilku ministrów, sekretarzy stanu, do dymisji podał się też marszałek Sejmu Radosław Sikorski. Stonoga świętował te wydarzenia, popijając drogi szampan Dom Pérignon. "Oto ja, Zbigniew Stonoga, nikogo się nie boję, staję ponad prawem i to prawo mam za nic".

Parlament to dla niego "złodzieje i nieroby z Wiejskiej", do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta publicznie mówi: "Panie Seremet, ja pana bardzo proszę, niech pan i ta pańska rządowa wataha odpier… się ode mnie" i również publicznie przecina i zdejmuje elektroniczną bransoletkę policyjnego nadzoru z nogi, co ma być "gwoździem do trumny" prokuratora.

- Stonoga nie jest niczyją tubą, nie stoją za nim służby specjalne - mówi o sobie, odnosząc się do prasowych publikacji, w których sugeruje się, że jest tylko marionetką, wykonawcą, działającym na zlecenie. Kogo? Nie wiadomo.

Jego życie mogłoby posłużyć za scenariusz do niejednego filmu. Łzawej opowieści o biednym Zbyszku ze wsi Ozimek na Opolszczyźnie, albo czarnej komedii z kryminałem w tle, czy w końcu do westernu o samotnym szeryfie, poza prawem wymierzającym sprawiedliwość.

Tata był problemowy
Dzieciństwo miał biedne, wychowywany przez zapracowaną matkę, która prócz niego miała jeszcze czwórkę dzieci. Jak opowiadał Mirze Suchodolskiej, publicystce "Dziennika Gazety Prawnej", tata był problemowy. Prosił więc, by o nim nie pisać. Za to on serce zawsze miał wrażliwe na ludzką krzywdę, chętnie pomagał sąsiadom. Od lat - wspomina - wspiera domy dziecka, pomaga przy budowie szpitali i dziewięciu kościołów. Mimo wielu dramatów, jakie przeżywa, problemów ze zdrowiem ("To nie otyłość, to leki" - zaznacza).

Biznes i polityka
Biznesem zajął się wcześnie. Jako kilkunastoletni chłopak prowadził interes ze sprzętem RTV i AGD, potem przerzucił się na drukarnię. Zadbał o publiczny wizerunek, fundując pomnik Droga Golgoty Narodu Polskiego w Radzyminie, przy okazji pielgrzymki Jana Pawła II w 1999 r. Łatwo nawiązywał kontakty ze znanymi, wpływowymi ludźmi. Był sprytny - nagrywał rozmowy z tymi, z którymi prowadził interesy.

Ponad 20 lat temu pojawił się w Warszawie. Przyznaje, że kręciła go polityka i chciał w tym świecie zaistnieć. I jak mówi, został ofiarą "złego dotyku polskiej polityki", z dużą wiedzą na temat afer, począwszy od afery PZU. Miał szczęście do interesów. Sypały się propozycje, np. z Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, by dostarczył sprzęt komputerowy. Później został windykatorem dłużników KFI Colloseum. Za każdym z tych interesów kryją się jednak ciemne sprawy i Stonoga nieoczekiwanie ze złotego dziecka polskiego biznesu staje się podejrzanym. Najpierw o pedofilię. Policja zapukała do jego drzwi 17 października 2002 r., w dzień urodzin Stonogi. Zabrali go do kolejowego komisariatu przy Dworcu Centralnym na okazanie. Zarzut - pedofilia. Nie został rozpoznany, więc go zwolniono, ale śledztwo trwa.

Zwiedzając areszty
"Życie mi się załamuje" - opowiada w jednym z filmików. A przecież już kręcił się po parlamentarnych korytarzach, był pracownikiem Kancelarii Sejmu, wkrótce dostał poselskie zlecenie i wyjechał do Niemiec. Tam z internetu dowiedział się, że jest poszukiwany listem gończym. Zaczęła się długa droga po aresztach śledczych.

Przeciwko Stonodze toczy się 89 postępowań. W latach 2004-2006 odwiedził 63 areszty. O zarzutach mówi, że są absurdalne, albo je umarzano, albo w ogóle nie było spraw. Uświadomił sobie, że tylko brak kultury i chamstwo mogą zadziałać w "głupiej Polsce, na głupi wymiar sprawiedliwości". Napisał z aresztu list do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry: "Skur...le, zróbcie coś wreszcie z moją sprawą" i wysłał w kopercie razem z karaluchami.

Przeszedł badania psychiatryczne, a w areszcie odwiedziła go matka. Funkcjonariusze więzienni podejrzewali, że wynosi coś od Stonogi, dlatego przeprowadzili jej rewizję osobistą. Potem Stonoga często będzie powtarzał, że to oni przyczynili się do śmierci jego matki. Dostała zawału, a szpital, w którego budowie pomagał, nie przyjął jej z powodu strajku lekarzy.

Zemsta jest słodka
Stonoga postanowił się zemścić na funkcjonariuszu więziennym, rzekomo odpowiedzialnym za śmierć matki. Zaprzyjaźnił się z nim, opowiadał o swojej fortunie, w końcu wręczył mu kontrolowaną łapówkę w postaci sprzętu RTV, a potem na niego doniósł. Z satysfakcją obserwował, jak funkcjonariusza wyprowadzają z więzienia w kajdankach.

On sam z więzienia wyszedł w listopadzie 2006 r. Został zrehabilitowany, ale i tak poprzysiągł zemstę. Pomocną dłoń podała mu Danuta Hojarska, posłanka Samoobrony, zatrudniając Stonogę w swoim biurze. Rozpoczął nowe życie, ale ono w dużej mierze nadal upływa w sądach. Stonoga jest albo świadkiem, albo pokrzywdzonym, albo podejrzanym. Sądy wydały już ponad sto prawomocnych wyroków uniewinniających. Ale są i skazujące - za obrazę sądu, prokuratury, policji.

Odszedł od polityki, wrócił do biznesu - hurtowy import samochodów sprowadzanych do Polski z Europy. O Stonodze znów zrobiło się głośno w 2012 r., gdy urząd skarbowy nie zgodził się zwrócić mu podatku VAT. W odwecie rozwiesił słynny już baner z tekstem: "Zamknęliśmy, bo wypier... nas urząd skarbowy Warszawa Targówek na kwotę 1 900 000 zł. Dziękujemy ci zasr... fiskusie".

W Polsce trwało właśnie Euro 2012, tymczasem Stonoga stał się bohaterem kolejnych awantur z komornikiem i policją. Wrzucił do internetu filmik, jak bluzga na policjanta, który zatarasował drogę do jego komisu. Sam jeździł autem oklejonym banerami w stylu "Dziękuję ci zasr... Polsko".

Na wojnie z policją
Stopniowo zdobywał coraz większą popularność. Zwłaszcza gdy dobrał się do rzecznika Komendy Głównej Policji Mariusza Sokołowskiego, odkrywając, że nie zapłacił on za sylwestrowy pobyt w hotelu w Dźwirzynie, na który zaprosił go aktor Tomasz Karolak. Rzecznik policji tłumaczył, że zobowiązania uregulował, ale Stonoga kupił jego dług i zachęcał do tego internautów. Internetowy filmik, w którym Stonoga ogłosił: "Sokołowski, kupiłem dla ciebie smycz", zrobił furorę. On sam wyrósł na trybuna, bezpardonowo walczącego z państwem i jego administracją. W końcu Sokołowski odszedł na policyjną emeryturę.

Ostatnią akcją przed udostępnieniem akt ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, w jakiej uczestniczył Stonoga, była sprawa chłopaka z Legionowa, który zmarł po policyjnej interwencji. W Legionowie wybuchły zamieszki. Stonoga twierdził, że chłopaka udusił policjant.

Czy upublicznienie akt z taśmowego śledztwa to finał historii Stonogi? Nic podobnego. Został zatrzymany, przesłuchany i zwolniony, ale z elektroniczną bransoletką dozoru policyjnego, którą przeciął w świetle kamer. Zapowiada założenie partii. Ambicje ma wielkie. Gromadzi legion takich jak on - wkurzonych, odrzuconych, mających w nosie państwo i prawo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski