Kiedy pada...ugotuj zupę

Zimno mi okrutnie, herbata dopiero zaczyna działać, więc coraz chętniej łypię w kierunku lady z ciastkami. Ale, ale, stop! Przecież na pluchę najlepsza jest zupa! Żadne torty, serniki czy paje. Żadne shortbready i rugellachy. Od jesiennego chłodu zupa mnie dziś uratuje!

Zupy mogłabym jeść codziennie, może nieco mniej chętnie latem, wtedy przerzucam się na pięciominutowe sałatki i lekkie chłodniki, ale kiedy tylko temperatura zaczyna dramatycznie spadać i nie ma nadziei na jej rychły skok w górę, mam ochotę ugotować ogromny gar zupy i jeść ją od rana do nocy.

Na śniadanie, jak Japończycy i Tajowie, na obiad, wiadomo, i po wieczornym bieganiu na kolację, bo nic tak nie rozgrzewa zziębniętych kości, umęczonych treningiem nad Wisłą. Lubię zupy tradycyjne i te bardziej odjechane.

Dziś na obiad zrobię buraczkową, tajską z trawą cytrynową, kafirem i pomidorami. Jutro upiekę pomidorową z papryką i bakłażanem, a jak mi się będzie chciało, w weekend będzie ramen.

Taki z wywarem gotowanym przez czternaście godzin. Was zostawiam z przepisem na ekspresową zupę z pieczonej dyni i pomidorów. Niech Was rozgrzeje!

Krem z pieczonych pomidorów i dyni (2-4 porcje)

Składniki:

4 duże dojrzałe pomidory,

300 g dyni,

4 ząbki czosnku,

2 gałązki tymianku,

szczypta chili

3 łyżki oleju rzepakowego

1 duża biała cebula

1,5 l wody lub wywaru jarzynowego

sól, świeżo mielony czarny pieprz

Pomidory obierz ze skóry i podziel na połówki. Ułóż na blasze do pieczenia razem z pokrojoną w kostkę dynią, czosnkiem w łupinach, tymiankiem i chili. Skrop łyżką oleju, dopraw solą i wstaw na 30-40 minut do piekarnika rozgrzanego do 180°C. W międzyczasie zeszklij na pozostałym oleju posiekaną drobno cebulę.

Dodaj upieczone warzywa. Czosnek wyciśnij z łupinek i też wrzuć do garnka, dodaj bulion i zagotuj. Zmiksuj na krem i dopraw solą i pieprzem. Podawaj z opieczoną bagietką natartą czosnkiem.