Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaukaz Północny, czyli jak Rosja Putina urządza bal na cmentarzu

Redakcja
Adam Balcer FOT. ARCHIWUM
Adam Balcer FOT. ARCHIWUM
ROZMOWA. Z ADAMEM BALCEREM ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, autorem raportów o regionie Morza Czarnego, o napiętej sytuacji w republikach kaukaskich i o tym, czy Rosji uda się utrzymać spokój w czasie igrzysk w Soczi

Adam Balcer FOT. ARCHIWUM

- Kaukaz Północny - ten niebezpieczny, z Dagestanem, Czeczenią czy Inguszetią - jest formalnie w granicach federacji rosyjskiej. Ale czy to jeszcze Rosja?

- To rzeczywiście region najmniej rosyjski. Co więcej, jego związki kulturowe z Moskwą coraz bardziej słabną, bo populacja rosyjska się tam kurczy. Po upadku komunizmu mamy też do czynienia z renesansem kultur miejscowych, w których ważną rolę odgrywają związki rodowe czy prawo zwyczajowe oraz tradycyjny islam. Z drugiej strony, rośnie w siłę fundamentalizm islamski.

- A bezpieczeństwo? Nigdzie indziej władze Rosji nie mają takich problemów.

- To niewątpliwie pięta achillesowa Rosji. Od ponad dwudziestu lat z krótkimi przerwami na Kaukazie Północnym toczą się wojny o bardzo różnym charakterze.

Do tego dochodzi jeden ważny element - igrzyska w Soczi są organizowane dokładnie w 150-lecie ludobójstwa na Czerkiesach, którzy zamieszkiwali okolice tego miasta. Ostatnim miejscem, w którym się bronili jest Krasnaja Polana, gdzie teraz mają być rozgrywane konkurencje narciarskie. Kaukascy bojownicy mówią, że "nie robi się balu na cmentarzu". I chcą to wykorzystać, czego przykład mieliśmy ostatnio z zamachami w Wołgogradzie.

Północny Kaukaz to też najbiedniejszy region rosyjski, najbardziej skorumpowany i z największym przyrostem naturalnym. Społeczeństwa miejscowe są młode, a poziom bezrobocia wysoki. Choć warto pamiętać, że wielka jest też szara strefa, więc oficjalne statystyki nie pokazują całej rzeczywistości. Jednocześnie jest to region rządzony w sposób najbardziej autorytarny. Rozpowszechniona korupcja i autorytaryzm sprzyjają fundamentalistom i radyka- łom głoszącym hasło sprawiedliwości i równości.

Ekstremalnym przykładem władzy absolutnej jest Ramzan Kadyrow, prezydent Czeczenii, który w wyborach otrzymuje 100 proc. głosów przy 100-proc. frekwencji. Warto jednak zwrócić uwagę, że to podporządkowanie Kadyrowa wobec Moskwy jest oparte przede wszystkim na relacjach personalnych. Nie wiadomo, jakie by one były, gdyby na Kremlu nie rządził Putin.

- Nie ma jednak wątpliwości, że społeczeństwa na Kaukazie, jakkolwiek bardzo zróżnicowane, mają jedną cechę wspólną - małe poczucie identyfikacji z Rosją. Dlaczego?

- Różnie to wygląda w poszczególnych republikach. Jednak mieszkańcy Północnego Kaukazu doskonale pamiętają o tym, jaka była historia tego regionu - jak carska i następnie sowiecka Rosja zaprowadzała tam w sposób bezwzględny porządek i co działo się w ostatnich dwudziestu latach, po rozpadzie ZSRR. Pamiętają o rosyjskich wojnach w Czeczenii, gdy dochodziło do zbrodni, mających znamiona ludobójstwa.

- Na jakich poziomach rozgrywają się kaukaskie konflikty?

- Tych poziomów konfliktu jest rzeczywiście kilka. Na pierwszym, najbardziej rzucającym się w oczy, władza centralna walczy ze środowiskami radykalnymi, które działają na Kaukazie. Mają one charakter islamistyczny, ale pamiętajmy, że to nie jest taki czarno-biały obraz, jaki często się u nas tworzy - że w latach 90. byli 100-proc. świeccy nacjonaliści, a teraz mamy dżihadystów, którzy myślą tylko o wspólnocie wszystkich muzułmanów.
Emirat kaukaski, którego liderem jest Doku Umarow, ma powstać na północnym Kaukazie, a nie być kalifatem obejmującym cały świat. Jego lider uważa emirat za część globalnego dżihadu, ale walczy wyłącznie w Rosji. Emirat jest podzielony na wilajety, których granice pokrywają się w bardzo dużym stopniu z granicami republik i są oparte jednak na kryteriach etnicznych. Jednostki bojowe mają nierzadko charakter etniczny. Umarow cały czas odwołuje się do walki ludów tego regionu przeciwko Rosjanom w XIX w. Podobnie od kilku lat działa Al-Kaida w Jemenie, wrastając w społeczeństwo plemienne, a nie próbując je zniszczyć.

- Myśli Pan, że informacje o śmierci Umarowa są wiarygodne?

- Nie wiem i byłbym ostrożny z wydawaniem opinii na ten temat. Śmierć nie tylko Umarowa, ale również innych dowódców na Kaukazie ogłaszano kilkakrotnie. Do czasu, gdy nie zostanie pokazane oraz jednoznacznie zidentyfikowane jego ciało, wszystko może być propagandą.

- Wróćmy do tych konfliktów, które rozgrywają się na różnych poziomach.

- Rebelianci nie walczą tylko z Moskwą, lecz toczą wojnę z lokalnymi władzami. Istnieje także rywalizacja wewnątrz islamu. O rząd dusz walczą salafici, czyli fundamentaliści islamscy, którzy najchętniej wprowadziliby zwyczaje oparte na prawie szariatu oraz tradycyjny islam mistyczny na wschodzie i w centrum regionu. Ten islam jest nierzadko postrzegany jako skorumpowany i reżimowy.

- Możemy oszacować, ile ten konflikt pochłania ofiar?

- Corocznie ginie kilkaset osób. Najbardziej niebezpiecznym regionem jest Dagestan. Trzeba jednak dodać, że to republika największa i najludniejsza.

- Uda się Rosji utrzymać spokój w czasie igrzysk w Soczi?

- Prawdą jest, że w ubiegłym roku rzeczywiście udało się Rosjanom ograniczyć liczbę ataków spowodowanych przez separatystów kaukaskich z ponad 700 do ponad 500. Z drugiej strony ostatnie wydarzenia w Wołgogradzie wskazują, że w systemie bezpieczeństwa są luki. Dlatego nie byłbym taki pewny, czy uda się władzom spacyfikować potencjalnych zamachowców.

Jeden z amerykańskich analityków mówił niedawno, że przeprowadzenie zamachu w trakcie olimpiady - niekoniecznie w Soczi, bo tam poziom bezpieczeństwa wzrósł ogromnie, ale np. w Moskwie czy Petersburgu - byłoby jak zdobycie świętego Graala. Bo teraz na Rosję patrzy cały świat. Dlatego z jej punktu widzenia, w kontekście geopolitycznym, dopuszczenie do jakiegokolwiek zamachu byłoby bardzo prestiżową porażką.

- Która republika na Kaukazie sprawia teraz Moskwie największe problemy?

- Najbardziej niebezpieczny jest zdecydowanie Dagestan. Potem Kabardyno-Bałkaria i Czeczenia. Natomiast oczywiście, radykałowie, których celem jest odłączenie się od Rosji i utworzenie emiratu, dążą do tego, aby walka miała charakter regionalny, a nie tylko rozgrywała się na terenie jednej republiki.

- Zgadza się Pan z twierdzeniem, że integralność terytorialna Rosji, jeśli chodzi o Kaukaz, jest zapewniona przede wszystkim dlatego, że Moskwa ciągle łoży miliardy rubli, aby utrzymać względne bezpieczeństwo w tym regionie?
- Na pewno republiki na Kaukazie to dla Rosji jedna wielka dziura finansowa. Mało dają do kasy centralnej, a dużo z niej biorą. Nie tylko dlatego, że są biedne, ale przede wszystkim dlatego, że miejscowe elity też muszą kupować poparcie społeczne. System gospodarczy jest całkowicie nieefektywny i obliczony głównie na zapewnianie władzy względnego spokoju.

Kadyrow jest dobrym przykładem, bo tak naprawdę stworzył państwo w państwie, choć formalnie podporządkowane Moskwie. Władze na Kremlu starają się stopniowo kopiować ten model w innych republikach, czyli stawiać na jednego polityka, któremu przekazują władzę. W efekcie powstają jakby państewka wasalne. Tworzy się coś na kształt "wewnętrznej zagranicy".

- Rosja jednak nie chce, aby ktokolwiek pomagał jej w rozwiązywaniu tych konfliktów.

- Dlatego, że jest przeczulona na punkcie suwerenności. Władze na Kremlu w ogóle nie dopuszczają takiej myśli, aby ktokolwiek mieszał się w sprawy kaukaskie. Z drugiej strony w społeczeństwie rosyjskim szczególnie wśród nacjonalistów coraz popularniejsze stają się hasła pozbycia się Kaukazu, jego separacji. Problem polega na tym, że imigranci z Kaukazu Północnego mieszkają w głębi Rosji.

Rozmawiał REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski