– Wygrane derby smakują chyba szczególnie?
– Oczywiście, to spełnienie moich marzeń.
– Spodziewał się Pan tego, że zagra Pan od pierwszej minuty?
– Szczerze mówiąc, to nie bardzo. Liczyłem w ogóle na to, że będę w osiemnastce meczowej. Zadecydowało chyba to, że dobrze zaprezentowałem się w meczu Pucharu Polski z Okocimskim. Na treningach bardzo się starałem i dostałem szansę. Przed samym meczem dowiedziałem się, że zagram.
– To był Pana debiut w derbach, czym różni się ten mecz od innych?
– Takie spotkanie siedzi w głowie od dłuższego czasu. Chodziłem na te spotkania jako kibic, trzymałem kciuki za Cracovią, dla mnie to było zawsze wielkie przeżycie. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem brać udział w takiej historii.
– Mówi Pan o przeżywaniu tego spotkania, ale gdy już się zacznie mecz, chyba nie myśli się o nim w sposób szczególny?
– Tak, jak już zabrzmi pierwszy gwizdek arbitra, stres szybko opada. Gram już w piłkę trochę czasu, choć jestem młody. Mecz jak mecz, trzeba dawać z siebie wszystko.
– A odczuwał Pan tremę?
– Oczywiście, lekka trema była. Ale należę do tego typu zawodników, którzy mało myślą przed meczem, raczej próbuję się od tego odciąć, a potem robię to, co kocham.
– Czego trener oczekiwał od Pana?
– Dał mi duże pole manewru, mogłem improwizować, razem ze Sławkiem Szeligą mieliśmy zabezpieczyć środek pola, by „Budzik” z Denissem Rakelsem mieli większe pole do popisu z przodu. Mieliśmy ich ubezpieczać i też atakować.
– Wisła nie okazała się przeciwnikiem tak groźnym, jak można byłoby przepuszczać przed meczem.
– Zagrałem mało spotkań w ekstraklasie, trudno mi się wypowiadać. Ale skoro wygraliśmy, to nie okazała się tak groźna.
– Nie przestraszył się Pan rutyniarzy, którzy mają rozegranych wiele spotkań w ekstraklasie na swoim koncie.
– Nie, takie mecze jeszcze bardziej mobilizują, dają kopa, by nie odpuszczać żadnej piłki.
– W Szkole Mistrzostwa Sportowego, gdzie się Pan uczy, ma Pan wielu kolegów z Wisły?
– W klasie nie, ale w szkole tak. Mam wielu przyjaciół z tego rocznika w Wiśle. Chłopcy po juniorskich derbach się śmiali, bo moja drużyna przegrała 0:10, chodzili z głowami do góry, ale teraz ja mam okazję do tego.
– Spokojnie rozwija się Pana kariera, w ubiegłym sezonie debiutował Pan w ekstraklasie, w tym sezonie do meczu z Wisłą nie miał Pan okazji jeszcze grać. Czy zadomowi się Pan w pierwszym składzie?
– To już zależy ode mnie. Jeśli „sodówka” mi nie odbije i będę robił dalej to, co robię, będzie dobrze. W poprzednim sezonie trochę kontuzje dały mi się we znaki. Zadebiutowałem w meczu z Widzewem, a potem skręciłem kostkę. Leczyłem się, zagrałem ze Śląskiem i potem znów było coś nie tak. Trochę brakowało mi szczęścia i zdrowia, ale mam nadzieję, że teraz mi ono dopisze.
– Zdobyte trzy punkty były na wagę złota, bo byliście już w bardzo nieciekawej sytuacji.
– Mecz był bardzo ważny, nie tylko dlatego, że były to derby, ale też dlatego, że sytuacja w tabeli nie była zbyt komfortowa. Będziemy teraz dużo bardziej optymistycznie nastawieni do kolejnych meczów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?