Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Słoma: Chcę pomóc Garbarni Kraków w utrzymaniu w pierwszej lidze [ZDJĘCIA]

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Kamil Słoma (z prawej) w sparingu z Cracovią
Kamil Słoma (z prawej) w sparingu z Cracovią Anna Kaczmarz
Sylwetka. 20-letni zawodnik beniaminka i outsidera I ligi piłkarskiej Kamil Słoma może grać na środku i bokach pomocy oraz w ataku. Chce dać jakość krakowskiej drużynie głównie w ofensywie.

- Gdy pojawiła się możliwość wypożyczenia do Garbarni, nie zastanawiałem się nad tym ani chwili. Chciałbym pomóc zespołowi w utrzymaniu - mówi Kamil Słoma, 20-letni ofensywny pomocnik, który zimą trafił do beniaminka i outsidera I ligi.

- Na zajęciach daję z siebie sto procent. Teraz jest ciężko, ale to później przyniesie efekty. Ćwiczyłem wcześniej pod okiem trenera Bogusława Pietrzaka i wiem, że ta praca się opłaci - podkreśla.

Urodził się w Rzeszowie, ale pochodzi z położonego na wschód od niego Przeworska. W piłkę zaczął grać na podwórku z kolegami. Gdy miał 11 lat, trafił do prywatnej szkółce piłkarskiej Orzełek, w której trenował go brat jego mamy. Spędził tam 4 lata, potem przeniósł się do Resovii, gdzie najpierw przez 2 lata występował w grupach młodzieżowych, a potem został włączony do pierwszego zespołu.

W III lidze zadebiutował mając 17 lat i 9 dni. Zaliczył pół rundy, a po zdaniu testów znalazł się w Ruchu Chorzów. Jak się okazało - na nieco ponad dwa i pół roku. Grał w Centralnej Lidze Juniorów, III-ligowych rezerwach i pierwszej drużynie (21 meczów w I lidze). 2 czerwca 2017 roku zanotował jedyny występ w ekstraklasie, w meczu w Chorzowie z Górnikiem Łęczna (2:2). Wszedł na boisko w 90 minucie.

- Dostałem szansę trenowania w Ruchu, gdy był jeszcze w ekstraklasie. Symboliczny debiut w niej był drobną nagrodę za moją pracę na treningach - wspomina.

Ostatnią rundę spędził w III-ligowych rezerwach Pogoni Szczecin. - Miałem też przyjemność uczęszczać na treningi pierwszego zespołu, wystąpiłem w nim w paru sparingach - mówi.

Moja mama jest wspaniała

Wychowuje go tylko mama Magdalena. Przez 2 lata dowoziła go na treningi z Przeworska do Rzeszowa. Potem, żeby uniknąć męczących przejazdów i by syn mógł się skupić na grze i treningach, przeprowadziła się z nim do Rzeszowa. Po zmianie pracy mieszka z jego 17-letnią siostrą Aleksandrą w Warszawie.

- Mama jest wspaniała. Bardzo mi pomogła, żebym mógł grać w piłkę. Była na każdym moim meczu w trampkarzach, młodzikach, grupach młodzieżowych, juniorach, potem na każdym meczu Resovii - opowiada Kamil. - Później zdarzało się, że co drugi tydzień przyjeżdżała specjalnie z Rzeszowa do Chorzowa, żeby oglądnąć mecz, i zawsze zabierała mnie z powrotem do domu. Niestety, do Szczecina nie udało się jej wybrać. Gdy wyjechałem tam w lipcu, to do domu wróciłem dopiero w grudniu. Mama zadeklarowała się, że będzie przyjeżdżać do Krakowa. Ja też mam teraz zdecydowanie bliżej do rodzinnego domu w Przeworsku i do mamy w Warszawie. Nie ma co ukrywać, że jestem bardzo zżyty z mamą i mogę powiedzieć, że nie czuję jakoś braku drugiego rodzica. Mama mi go zastąpiła.

Piłkarz zapewnia, że kibicuje mu również siostra, choć ma zupełnie inny charakter niż on.

- Jesteśmy przeciwieństwami, bo ja pokazuję swoje uczucia, jestem dosyć wrażliwy, a siostra bardzo twarda, silna - zaznacza.

Przekonuje też, że w Garbarni został sympatycznie przyjęty: - Wszyscy są bardzo życzliwi i pomocni. Było mi też dużo łatwiej wejść do szatni, bo bardzo dobrze znałem Grzesia Gawle z grup młodzieżowych i kadry Podkarpacia. Kojarzyłem też Szymona Kiebzaka z Cracovii. Oczywiście najlepiej znam Kamila Włodykę. W Ruchu spędziliśmy ze sobą pół roku. Trochę się mijaliśmy. Kamil opuszczał Chorzów, ja przychodziłem do klubu.

Współlokator... rywalem?

W Krakowie wynajmuje mieszkanie właśnie razem Włodyką, który zimą został garbarzem jeszcze przed nim. Mają wspólną kuchnię i łazienkę, ale osobne pokoje, co zapewnia im trochę niezbędnej prywatności.

- Znamy się dosyć dobrze, dlatego ustaliliśmy, że zamieszkamy razem. Zależało nam, żeby wynająć mieszkanie na cztery miesiące, do maja, bo wtedy zakończą się rozgrywki ligowe. Zrobiliśmy to bez pośredników - wyjaśnia.

Obaj są ofensywnymi pomocnikami. Mogą grać w środku drugiej linii i na skrzydłach. Czy rywalizują o to samo miejsce w wyjściowym składzie?

- To jest naturalna kolej rzeczy. Jest po kilku zawodników na jedną pozycję. Każdy walczy o swoje. Wiadomo, że wszyscy jesteśmy kolegami, tworzymy drużynę, ale nie ma co ukrywać, że każdy chce mieć miejsce w składzie i walczy o nie na sto procent swoich możliwości. Czy jednak ktoś będzie rozpoczynał mecz od początku, czy dopiero potem wchodził na boisko, musi dać zespołowi maksimum tego, co potrafi, pomagać mu, jak się tylko da - przekonuje Słoma.

Nie kryje, że ma - co zrozumiałe - ambicję jak najczęstszych występów w wyjściowej jedenastce, ale pogodzi się, przynajmniej na początku rozgrywek, z rolą zmiennika, jeśli tylko pomoże to jego drużynie.

W zimowych sparingach występował i na środku pomocy, i na jej lewym skrzydle. Podobnie było w poprzednich latach, gdy grał w innych klubach.

- Gdy byłem młodszy, chciałem grać na skrzydle, a teraz wolałbym rozgrywać piłkę bo nie ukrywajmy: na boku pomocy nie ma się jej aż tak często jak na środku boiska. I bardzo mi się podoba ta pozycja. Muszę tylko być bardzo dobrze przygotowany do występów na niej - mówi.

Pomysł podsunął Pietrzak

Na zaufanie, jakim obdarzył go trener Pietrzak, wyciągając z III do I ligi, może zapracować także występami w pierwszej linii. To da szkoleniowcowi większe pole manewru personalnego.

- Pierwszy raz w ataku wystąpiłem w czwartoligowych rezerwach Ruchu - w 2016 roku - pod okiem trenera Mateusza Soboty, ale pomysł rzucił trener Pietrzak. Na boisku MKS Myszków udało mi się strzelić trzy bramki, wygraliśmy 4:2 - wspomina. I dodaje: - Jestem nominalnym pomocnikiem, ale, jeśli zajdzie potrzeba, z przyjemnością zagram w ataku.

Jakie walory chce wnosić do drużyny? Zapewnia, że może jej dać bardzo dużo - głów- nie w akcjach ofensywnych.

- Chodzi o stwarzanie sytuacji bramkowych dla zespołu, wytwarzanie przewagi, głównie grą jeden na jeden, bo nie ukrywam, że bardzo lubię tak grać - mówi.

Pytany, o swój najlepszy dotychczas występ, wskazuje I-ligowy mecz Ruch - Stomil Olsztyn (3:1) w 2017 roku, w którym zaliczył asystę i zdobył gola.

- Wygraliśmy wtedy po czterech kolejnych porażkach. Szkoda tylko, że mecz był rozgrywany bez publiczności, bo kibice Ruchu mieli zakaz stadionowy. Mam nadzieję, że wkrótce powtórzę swój wyczyn w Garbarni - mówi.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski