– To może być Pani ostatni bieg na tych igrzyskach?
– A skąd takie informacje?
– Nie mówię, że będzie, pytam, czy może być.
– Z tego, co wiem, to ustaliliśmy wszyscy: ja, trener i mój lekarz, że jest ten bieg, i do niego się przygotowujemy.
– A fakt, że poznała Pani diagnozę sprawia, że jest Pani przed nim spokojniejsza?
– Jakby to powiedzieć? Mamy godzinę 16, nie byłam jeszcze na obiedzie. Sprawa stopy była wałkowana tysiąc pięćset razy, a więc zadajemy jakieś pytania o bieg?
Jakby to powiedzieć – na początku był ostry podbieg, ale potem poszło już z górki. Justyna Kowalczyk szeroko się uśmiechnęła i zaczęła opowiadać o starcie na swoim ulubionym dystansie. A odpowiedź na najciekawsze pytanie, czy to będzie jej ostatni start na tych igrzyskach (czyli zapewne igrzyskach w ogóle), być może poznamy dzisiaj.
Przed biegiem na 10 km techniką klasyczną (początek o godz. 11 polskiego czasu) żadnego wariantu wykluczyć się nie da. W kalendarzu igrzysk są jeszcze sztafety i w przedostatnim dniu igrzysk 30 km techniką dowolną. W nich Kowalczyk również musiałaby biegać na środkach przeciwbólowych.
Ale co będzie, to będzie – na razie Polka ma przed sobą 10 kilometrów ciężkiej pracy.
– Jasne, że to jest bieg, na który najbardziej czekam. To przecież bieg, który w ostatnich dwóch latach najmniej mnie zawodził. Myślę, że będę gotowa do walki i moja drużyna też. Chcę pobiec najlepiej jak potrafię. Każdy centymetr będzie miał znaczenie – mówiła biegaczka z Kasiny.
Wyzwaniem będą też warunki na trasie. Na Krasnej Polanie było wczoraj plus 15 stopni Celsjusza, koło tras biegowych plus 9, i śnieg jest ciężki, mokry.
– Warunki są zmienne. W nocy był mróz i w tych fragmentach trasy, gdzie nie doszło słońce, jest twardo. Tam z kolei, gdzie przyświeciło, jest z bardzo mokro. Na jednym zjeździe jest nawet tak, że raz „łapie” nartę, a __raz przyspiesza. To nie jest wygodne – opowiadała Kowalczyk. – Będzie ciężko dobrać smarowanie, ale serwismeni pracują jak tylko potrafią, dniami i __nocami – mówiła Justyna.
– Na pracę nad nartami poświęcamy tak dziesięć godzin dziennie. Testujemy, biegamy, smarujemy, sprawdzamy. Tak to wygląda od kuchni. Nie ma mowy o wygrzewaniu się w __tym pięknym słońcu – uśmiecha się Rafał Węgrzyn, asystent trenera Aleksandra Wierietielnego.
– Przed __tym startem jest adrenalina, takie coś pozytywnego – mówiła Justyna. – W __głowie przewijają się zakręty, zjazdy, podbiegi. Myślę, jak to wszystko poukładać, żeby było dobrze. Sama jestem ciekawa, kibice pewnie też, jak to się wszystko potoczy.
– Rozgrywa Pani bieg w głowie, a widzi już tablicę wyników? – padło pytanie.
– Nie. Na to jestem zbyt zmęczona – uśmiechnęła się.
Zawody na 10 km „klasykiem” były ostatnią przedolimpijską próbą. Kowalczyk zajęła tam 5. miejsce, wtedy już biegła z kontuzją.
– Wtedy nie wzięłam specjalnie środków przeciwbólowych i nałożyło się na to parę innych rzeczy. To był taki splot złych rzeczy. Mimo tego wynik nie był taki zły, tylko raczej dający nadzieję – opowiadała. – Tu trzeba będzie uważać. Śnieg jest bardzo miękki, na każdym zakręcie trzeba być bardzo skupionym. Upadek w najlepszym razie skończy się złamaniem marzeń, a w gorszym złamaniem wszystkiego innego. Zatem na podbiegach trzeba będzie walczyć z całych sił, a __gdzie indziej uważać. Trzymajcie kciuki – powiedziała na koniec.
Trzymamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?