Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak po wirtualnym torowisku dojechać do pętli na Kurdwanowie [ZDJĘCIA]

Arkadiusz Maciejowski
Jazda symulatorem wcale nie jest taka prosta. Mogliśmy przekonać się o tym na własnej skórze.
Jazda symulatorem wcale nie jest taka prosta. Mogliśmy przekonać się o tym na własnej skórze. Fot. Anna Kaczmarz
Inicjatywy. Na Politechnice Krakowskiej powstał pierwszy w Polsce symulator jazdy tramwajem. Ma służyć do szkoleń motorniczych.

Siadając na fotelu motorniczego, ma się wrażenie, że jest się w prawdziwym tramwaju. Każdy element został idealnie odwzorowany. Zasady panują takie same jak w realnej jeździe. Dla przykładu, jeśli puścimy na dłużej niż cztery sekundy gałkę służącą do zwiększania i zmniejszania prędkości, to automatycznie włączy sie hamowanie awaryjne. System ten ma zapewnić pasażerom bezpieczeństwo, gdyby motorniczy np. zasłabł.

Budowa symulatora rozpoczęła się już w 2006 roku. Maciej Górowski, pracownik „PK” i nowosądeckiego Newagu postanowił stworzyć urządzenie, jakiego do tej pory w Polsce nie było. – Są bowiem symulatory pociągów, samochodów czy samolotów, ale tramwaju nie było i __ten jest pierwszy. To też jednocześnie moja praca naukowa – tłumaczy Górowski.

Wzór z Bombardiera

Oczywiście, najpierw trzeba było wybrać, jaki dokładnie typ tramwaju stanie się podstawą dla tworzonego urządzenia. Zapadła decyzja, że będzie to znany z krakowskich torowisk Bombardier. – Chodziło o to, aby nie budować wzoru tramwaju, który za chwilę nie będzie już jeździł po __Krakowie. Bombardiery mają zaś szansę wozić pasażerów jeszcze przez długie lata – podkreśla Górowski.

Przy tworzeniu symulatora pracowała grupa ponad dziesięciu osób. Wygląda on identycznie jak przednia część Bombardiera. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że każda część była tworzona od podstaw. Nic nie było zamawiane u producenta prawdziwego tramwaju.

Aby wiernie odwzorować Bombardiera, współpracowaliśmy z MPK, który jest właścicielem tych pojazdów. Chcieliśmy też pokazać, że można stworzyć kabinę dużo taniej niż kosztuje ona, gdy zamawia się ją u producenta – podkreśla Górowski.

Przy budowie użyto dużo lżejszych materiałów niż te, które są w tradycyjnym tramwaju. – _Kabina jest też wyposażona w kółka, więc można ją łatwo transportować w inne miejsca _– podkreśla pomysłodawca symulatora.

Równolegle z budową kabiny rozpoczęły się prace przy znacznie trudniejszej części projektu. Chodziło o stworzenie programów komputerowych, dzięki któremu można symulować jazdę w warunkach ruchu miejskiego. Wszystkie urządzenia wewnątrz kabiny muszą współpracować z tym systemem. Udało się.

Program symulacji jest praktycznie uniwersalny. Oznacza to, że gdyby ktoś chciał stworzyć kabinę innego tramwaju niż Bombardier, to w takim przypadku oprogramowanie będzie z nią współgrało po wprowadzeniu jedynie drobnych modyfikacji. Dzięki temu mogą skorzystać z niego także inne miasta, gdzie podróżnych wożą inne pojazdy – podkreśla Maciej Górowski i zaprasza nas do mierzącej ponad dwa metry kabiny, abyśmy mogli spróbować swoich sił jako początkujący motorniczowie.

Siadamy na specjalnym fotelu. Na przedniej szybie, za pomocą projektora, wyświetlany jest obraz scenerii miasta. Znajdujemy się na stworzonej komputerowo pętli na os. Kurdwanów. Wiele elementów, które widzimy podczas jazdy, jest podobnych do tych, które naprawdę może spotkać motorniczy. Widzimy więc m.in. tunel pod dworcem PKP, „Wiadukty” ze Wzgórz Krzesławickich czy zabytkowy most kolejowy przy Hali Targowej.

Wyjeżdżamy z pętli

Jeśli chcemy ruszyć, musimy najpierw przekręcić kluczyki w stacyjce. Następnie chwytamy za znajdujący się po lewej stronie drążek z czarną gałką, fachowo zwany nastawnikiem jazdy. –Wiele osób pyta, dlaczego znajduje się ona po lewej stronie?Tak zostało przyjęte, że prawą rękę motorniczy ma przeznaczoną do obsługi np. dzwonka, hamulca awaryjnego i szynowego, czyli elementów bezpieczeństwa. Jest to związane również z jego sprawną ewakuacją z kabiny, bo drzwi są z prawej strony – tłumaczy konstruktor symulatora.

Za sterem tramwaju

Przesuwamy gałkę do przodu. Tramwaj jednak nadal stoi w miejscu. – Nie zamknęliśmy drzwi. Tak jak w prawdziwym pojeździe, przy otwartych drzwiach pojazd nie ruszy – wyjaśnia konstruktor.

W końcu udaje nam się wyjechać z pętli. Urządzenia na pulpicie są identyczne jak w normalnym Bombardierze. Specjalnym przyciskiem włączamy blokadę kasowników z automatyczną zapowiedzią: „proszę przygotować bilety do kontroli”. Oczywiście, dźwięk naprawdę słyszymy.

Na razie program pozwala nam poruszać się między trzema krakowskimi pętlami: tą w Prokocimiu, Płaszowie czy Kurdwanowie.

To nie takie proste
Jazda nie jest prosta i potrzeba dużego skupienia. Nastawnikiem regulujemy prędkość, a przed sobą na prędkościomierzu widzimy dokładnie, jak szybko jedziemy. Podczas symulacji udaje nam się rozpędzić do niemal 70 km/godz. Wiadomo jednak, że w rzeczywistości tak szybko nie moglibyśmy pojechać. Nawet na odcinkach, na których mamy najlepsze torowiska, tramwaje w Krakowie poruszają się z prędkością maksymalną około 50 km/godz.

Dojeżdżając podczas symulacji do pierwszego przystanku o nazwie „Witosa”, odpowiednim przyciskiem otwieramy drzwi dla pasażerów. Każdą czynność trzeba wykonać dokładnie tak samo jak w prawdziwym tramwaju i za pomocą tych samych urządzeń ulokowanych w tych samych punktach kabiny.

Awaria symulowana

Co ciekawe, siedząc wewnątrz stworzonego przez naukowców symulatora słychać również głosową zapowiedź przystanków. – Oczywiście, możemy symulować zderzenie lub wypadnięcie z torowiska. Na specjalnych komputerach da się także wygenerować różne zakłócenia i awarie, chociażby brak napięcia w sieci trakcyjnej, usterkę hamulców, napędu itd. i sprawdzić, jak szkolony motorniczy się zachowuje, jak radzi sobie z problemem – tłumaczy Górowski.

Konstruktorzy idealnie odwzorowanego tramwaju planują, aby już na początku przyszłego roku zaczęły odbywać się na nim szkolenia przyszłych motorniczych. Maciej Górowski nie ukrywa, że docelowo cały projekt miałby przynosić zyski. Stworzenie kabiny symulatora wraz z oprogramowaniem kosztowało bowiem dziesiątki tysięcy złotych, a pieniędzy na to nie dawał żaden prywatny sponsor.

Wraz z __zespołem wszystko robiliśmy, wykładając własne fundusze. Pomagał nam Instytut Pojazdów Szynowych Politechniki Krakowskiej – tłumaczy Górowski.

Przedsiębiorstwa komunikacyjne zgłaszają już chęć szkolenia kierowców na takim urządzeniu. – Pierwszy model symulatora zostanie zapewne na __PK. Trzeba będzie więc budować kolejne – dodaje konstruktor.

br

br

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski