MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak Mistrz Matejko „Alchemika Sędziwoja” w Krakowie wystawiał

Paweł Stachnik
„Alchemika Sędziwoja” po raz pierwszy zaprezentowano w Krakowie
„Alchemika Sędziwoja” po raz pierwszy zaprezentowano w Krakowie fot. Paweł Stachnik
Historia. 26 kwietnia 1867 r. w siedzibie Towarzystwa Naukowego Krakowskiego przy ul. Sławkowskiej 17 odbył się pierwszy pokaz nowego obrazu Jana Matejki. Dzieło nosiło tytuł „Alchemik Sędziwój”.

Miejsce pokazu było niecodzienne, spodziewano się bowiem, że Mistrz zaprezentuje swój nowy obraz na otwartej właśnie w Krakowie tradycyjnej wystawie sztuk pięknych. Jak jednak wyjaśnił (zwykle dobrze poinformowany) „Czas”, artysta chciał, by dochód z pokazu w Towarzystwie wzbogacił konto stowarzyszenia czeladzi rzemieślniczej.

„Nie sądzimy bowiem, aby inny był powód uchylania się od wystawy sztuk pięknych, której ozdobą bywały dawniej obrazy p. Matejki” - napisała gazeta. Przypuszczenie potwierdza notatka sekretarza artysty Mariana Gorzkowskiego, który zapisał, że „Matejko w odrodzeniu rzemiosł u nas dostrzegał pożytek i postęp kraju” i „dochód ze sprzedaży biletów wstępu przeznaczył na rzecz czeladzi rzemieślniczej”.

Wyborna technika

Namalowany na desce olejny obraz o wymiarach 73 x 130 cm przedstawiał scenę rozgrywającą się w zamkowej komnacie. Według tradycji była to sala na pierwszym piętrze zamku wawelskiego, zwana Alchemią. Klęczący Sędziwój - postawny mężczyzna z długą brodą - wydobył właśnie z ognia bryłkę złota i pokazuje ją zadziwionemu królowi Zygmuntowi III Wazie i jego dworzanom. Bryłka to efekt przeprowadzonej właśnie przemiany zwykłego metalu w złoto.

W środku obrazu widać króla Zygmunta, ubranego w czarny kapelusz i charakterystyczną białą kryzę (w podobnym stroju Matejko ukazał go parę lat wcześniej na obrazie „Kazanie Skargi”). Z lewej strony władcy pochyla się z lupą marszałek wielki koronny Mikołaj Wolski (sponsor badań Sędziwoja).

Za królem stoi w wojewoda sandomierski Jerzy Mniszech, a zza królewskiego fotela wychyla się błazen. Ubrana na czarno, pochylona postać z różańcem po prawej stronie to prawdopodobnie ksiądz Piotr Skarga (choć zaprzeczał temu Gorzkowski). W tle z prawej strony widzimy Urszulę Meierin, ochmistrzynię dworu Zygmunta III Wazy. Jak wieść niesie, do postaci tej pozowała żona Jana Matejki Teodora, często zresztą występująca na obrazach Mistrza. Jak zauważył „Czas”, na obrazie pojawiają się te same twarze, jaki widzieć można było na wspomnianym już dziele „Kazanie Skargi” z 1864 r. - „słusznie bowiem artysta nadawszy raz historycznym postaciom oblicze, chce z nich utworzyć portrety historyczne”.

W opinii zamieszczonej w „Czasie” następnego dnia po pierwszym pokazie napisano, że „Ogólnym wyrazem wszystkich twarzy spoglądających ku Sędziwojowi jest ciekawość”, „Pies nawet wychylający się spod stołu przygląda się z ciekawością”. Nie dojrzymy na obrazie ani chciwości, ani chytrości, ani żądzy wiedzy naukowej, ani niedowiarstwa, a tylko ciekawość. Gazeta podkreśliła też „wyborną” technikę dzieła, zarówno w ujęciu postaci, jak i przedmiotów.

Jednocześnie anonimowy recenzent „Czasu” wyraził kilka wątpliwości: w komnacie alchemika brakuje przyrządów chemicznych (retort i tygli), ogień buzujący w kominku niczym w piecu hutniczym rzuca zbyt mało światła na izbę i zebrane w niej postacie (z wyjątkiem jednej małej z lewej strony obrazu). Poza tym klęczący Sędziwój wydaje się być zbyt wysoki, tak że gdyby wstał zabrakło by dla niego miejsca w ramach obrazu.

Swój opis recenzent kończy jednak zdecydowaną pochwałą: „Mimo tego wszystkie twarze, postacie, stroje i sprzęty tak doskonałej techniki noszą na sobie cechę, że gdyby każdą głowę i każdą postać wykroić z obrazu, byłaby sama dla siebie obrazem”.

Alchemik i naukowiec

Kim był główny bohater obrazu? Michał Sędziwój urodził się 2 lutego 1566 r. w Łukowicy koło Limanowej. Ojciec przeznaczył go do stanu duchownego, ale podczas studiów na Akademii Krakowskiej Michał zetknął się z przebywającymi w Krakowie dwoma słynnymi alchemikami angielskimi: Johnem Dee oraz Edwardem Kelleyem i zafascynował się alchemią. Interesowały go też nowe idee medyczne głoszone przez znanego lekarza Paracelsusa. Wszystko to sprawiło, że zajął się alchemią, medycyną i naukami przyrodniczymi.

Sędziwój związał się z marszałkiem wielkim koronnym Mikołajem Wolskim, który jako zwolennik alchemii został jego mecenasem, finansując mu podróże i badania. Dzięki temu wsparciu Sędziwój zwiedził prawie całą Europę i studiował m.in. w Cambridge, Lipsku, Frankfurcie, Wittemberdze i Wiedniu. Zasłynął rzekomą umiejętnością przemiany metali nieszlachetnych w złoto.

W Krakowie Sędziwój urządził swoją pracownię w kamienicy stojącej na rogu pl. Szczepańskiego i ul. św. Tomasza. Nazywano ją Sędziwojką lub Domem Alchemika. Według legendy krążącej w Krakowie, Sędziwój używał do produkcji złota dziecięcej krwi. Stąd z piwnic Sędziwojki miały dobiegać głosy męczonych dzieci... Gdy w 1595 r. został mianowany przez króla Zygmunta osobistym sekretarzem, swoje badania alchemiczne prowadził na Wawelu.

Przez wiele lat mieszkał też w Pradze, gdzie cieszył się poważaniem u cesarza Rudolfa II, pośrednicząc jednocześnie w jego kontaktach z Zygmuntem III Wazą. Z polecenia cesarza kierował także budową kopalni miedzi i ołowiu na Śląsku. Prowadził poważne badania naukowe z zakresu chemii, fizyki i metalurgii, poszukiwał receptur nowych leków, panaceum i kamienia filozoficznego. Jego prace studiował i wielokrotnie cytował w swoich dziełach sam Izaak Newton. Sędziwoj zmarł nagle w 1636 r. w dobrach nadanych mu przez cesarza na Morawach.

Wróćmy jednak do obrazu Jana Matejki. Jak został przyjęty? Tak napisał o tym sekretarz Matejki Marian Gorzkowski: „O obrazie tym różne [...] robiono w Krakowie docinki, że artysta nie wie, jak mógłby alchemik topić metale, że w tak wielkim ogniu można by było całego upiec wołu itd.”.

Po Krakowie obraz zaprezentowano w Wiedniu i w Warszawie w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych. Artysta był ciekaw reakcji krytyków i śledził je. 27 sierpnia 1867 r. pisał do żony: „Zastałem w domu numer »Przeglądu Tygodniowego« warszawskiego przysłanego mi dla artykułu »Sędziwój - obraz Jana Matejki«. Przysłałbym ci go w całości ale nie wart [...] autor kończy ubolewaniem nad ciasnotą, brakiem perspektywy i czarnością kolorytu »Sędziwoja«”.

Wbrew opinii Matejki, w cytowanym artykule przeważały zachwyty nad dziełem, niż jego krytyka. Warszawski tygodnik pisał: „…obraz, pełen ruchu, satyrycznego życia - które czaruje najobojętniejszego widza. Wszystko pulsuje, rusza się lub ma właściwy sobie byt - zarówno ludzie, jak i rzeczy martwe”.

Kłopoty życiowe

Z kolei w pierwszym naukowym opracowaniu życia i twórczości Matejki, napisanym przez Stanisława Tarnowskiego w 1897 r. czytamy: „Ładny, przyjemny do widzenia, nie zasługujący na zarzuty, z wyjątkiem jednego zbytecznej długości głównej figury. Gdyby ten Sędziwój wstał, uderzyłby się głową o ramę obrazu. Ale ładny obraz, jest przy tem jakiś zimny. Przedmiot zajmował malarza, ale go jakoś nie poruszał, a ten malarz potrzebował być wzruszonym, wstrząśniętym, żeby całą swoją siłę wydobyć”.

Autorka szkicu o obrazie, znawczyni twórczości Matejki, Małgorzata Buyko, przytacza związany z „Alchemikiem Sędziwojem” wątek życia prywatnego malarza. W tamtym okresie bowiem Mistrz zmagał się z trudnościami finansowymi, starając się zapewnić byt rodzinie złożonej z żony Teodory i dwuletniego syna Tadzia. Mimo pomocy szwagra Leonarda zobowiązania finansowe Matejki rosły i sięgnęły sumy 1200 złotych reńskich.

Jak podaje Małgorzata Buyko, równało się to półrocznej pensji, jaką Mistrz pobierał w 1873 r. na stanowisku dyrektora Szkoły Sztuk Pięknych. W dodatku Teodora spodziewała się kolejnego dziecka, a jej zdrowie nie było najlepsze. Chorowała też jej matka Paulina, która sprowadziła się do córki. Jakby tego nie było dość, w styczniu 1867 r. na Górnych Młynach wybuchł pożar, zagrażając mieszkaniu Matejków przy ul. Krupniczej 5.

Ostatnio namalowane wielkie dzieło Mistrza - „Rejtan” (występujący wówczas pod tytułem „Upadek Polski”) - zostało wprawdzie zakwalifikowane na Wystawę Światową w Paryżu, ale miało nabywcy.

„W tej sytuacji Jan Matejko nie miał wyboru i »wróciwszy z zagranicznej podróży z bogatego i wspaniałego Paryża do obszarpanego Krakowa wziął się do malowania«. Mając już gotowy pomysł naszkicowany olejno w roku 1866, zabrał się z zapałem do pracy, którą w Święta Wielkanocne chwilowo przerwały narodziny córki Helenki. Na szczęście ówczesne kłopoty finansowe Matejków zostały wkrótce rozwiązane dzięki zakupieniu »Rejtana« przez cesarza Franciszka Józefa, zaś mimo intensywnych zabiegów »Sędziwój« znalazł nabywcę dopiero w roku 1881” - pisze Małgorzata Buyko.

Do 1939 r. obraz znajdował się w rękach prywatnych. W roku tym łódzki przedsiębiorca Karol Eisert przekazał go do miejskiego muzeum w Łodzi. Dziś znajduje się w zbiorach tamtejszego Muzeum Sztuki.

[email protected]

">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski