MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jaja "od baby" nielegalne. Trzeba się rejestrować

ALG
W gospodarstwie Ireneusza Kopcia kury mają się dobrze FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
W gospodarstwie Ireneusza Kopcia kury mają się dobrze FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
ROLNICTWO. Ireneusz Kopeć z Łaganowa i Dariusz Szymański z Ko-czanowa to pierwsi hodowcy z powiatu proszowickiego, którzy uzyskali pozwolenie na sprzedaż bezpośrednią kurzych jaj.

W gospodarstwie Ireneusza Kopcia kury mają się dobrze FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ

- Od trzech lat namawiam rolników, żeby składali wnioski o sprzedaż bezpośrednią i dopiero teraz znaleźli się pierwsi chętni. Mam nadzieję, że pójdą za nimi następni. Jeden wniosek już zresztą czeka na rozpatrzenie. To nie jest sprawa skomplikowana ani kosztowna (10 zł opłaty skarbowej - przyp. alg), a daje możliwość uzyskania dodatkowego zarobku - przekonuje powiatowy lekarz weterynarii Paweł Pęczalski.

Wniosek o "zatwierdzenie projektu technologicznego sprzedaży bezpośredniej jaj konsumpcyjnych" to zaledwie jedna strona. Należy określić wielkość tygodniowej produkcji, podać sposób przechowywania odpadów z hodowli, wskazać lokalizację "zakładu". W ciągu 30 dni wnioskodawca powinien zostać wpisany do rejestru i od tego momentu może prowadzić sprzedaż.

Potem raz w roku czeka go jeszcze kontrola, ale Paweł Pęczalski zapewnia, że w przypadku chowu kur nie trzeba spełnić żadnych specjalnych wymogów: kurnik ma być utrzymany w czystości, pasza zabezpieczona przed zabrudzeniem. Należy też wyodrębnić pomieszczenie do pakowania jaj.

A jakie są korzyści? - Przede wszystkim hodowca ma prawo sprzedawać swoje jajka na targu, do sklepów, restauracji. Prowadzona w tej chwili na targu sprzedaż jaj przez gospodynie często jest nielegalna i już zdarzały się za to kary. A kontrole będą coraz częstsze. Dlatego warto się postarać o pozwolenie - zapowiada lekarz weterynarii. Ireneusza Kopcia zapytaliśmy, czy po uzyskaniu prawa do sprzedaży bezpośredniej odczuł pozytywne skutki tej decyzji, ale odparł, że jeszcze nie. - Po prostu jest zima i kury nie niosą. Do tej pory nie miałem problemu ze sprzedażą jaj, chętnych było bardzo wielu, ale w tej chwili po prostu brakuje mi towaru - mówi hodowca nastawiony na sprzedaż jaj zielononóżki, które zostały wpisane na listę produktów tradycyjnych. Zwraca też uwagę na "cienie" całego przedsięwzięcia. Takie jak konieczność podpisania umowy z firmą, zajmującą się utylizacją padłych zwierząt. - Niby biorą tylko złotówkę od kilograma, ale w ciągu roku muszę dostarczyć im padłych zwierząt za 200 zł, bo inaczej zerwą umowę - podkreśla.

Wadą jest też brak możliwości sprzedaży towaru we własnym gospodarstwie. Zabrania tego rozporządzenie ministra rolnictwa. Na szczęście, według zapewnień Pawła Pęczalskiego, to akurat ma się wkrótce zmienić. - Przepisy zostaną złagodzone, ale póki co obowiązują - zastrzega powiatowy lekarz weterynarii.

Ireneusz Kopeć zwraca też uwagę na limity sprzedaży. - W ciągu roku nie mogę uzyskać z tego więcej niż 7 tysięcy złotych - zauważa.

Być może dlatego cała sprawa na razie nie cieszy się dużym zanteresowaniem ze strony rolników. Oprócz dwóch hodowców drobiu, którzy postarali się o prawo do bezpośredniej sprzedaży jaj kurzych, w powiecie zarejestrowali się jeszcze czterej producenci miodu. W sumie zatem jest to sześć osób, czyli bardzo mało.

- A przecież hodowcy kur mogliby handlować tuszkami. To samo dotyczy hodowców gołębi czy królików - przekonuje Paweł Pęczalski.

(ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski