Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW
Poza pocztą pantoflową i anonsami przyklejanymi w różnych punktach miasta – szczególnie tych oznaczonych napisami: "Ogłoszeń naklejać nie wolno!” – jedynym źródłem takiej wiedzy były gazety, a ściśle mówiąc – ich działy ogłoszeń.W porównaniu z dzisiejszym zalewem różnego typu ofert, propozycji i potrzeb był to mały pikuś. Skromne 2–3 strony, na których mieściły się jeszcze reklamy i nekrologi, czyli "kronika towarzyska”.
Dziś ogłoszenia w różnej postaci atakują nas ze wszystkich stron: są w gazetach, na murach, w telewizji. Na gigantyczne słupy ogłoszeniowe zamieniono nawet dwa luskusowe niegdyś hotele – "Cracovię” i "Forum” nad Wisłą przy ul. Konopnickiej.
Jednak najlepszym i niemal niewyczerpanym źródłem wiedzy jest oczywiście internet. Tam znaleźć można wszystko o wszystkim – kupić najdziwaczniejszą rzecz, sprzedać najoryginalniejszy prezent od teściowej, znaleźć mieszkanie do wynajęcia, pracę do wykonania albo damę do towarzystwa, cokolwiek miałoby to oznaczać.
Na przeglądaniu ofert spędzić można przed monitorem wiele godzin, zarwać noc. I to nawet nie po to, by szukać tego, co nam akurat do szczęścia potrzebne, ale by zaspokoić swoją ciekawość: czego też ludzie chcą się pozbyć, co nabyć i skąd – jeśli nie z sufitu – biorą się ceny różnych artykułów.
Można sprowadzić z Chin zegarek, z Koluszek – podręcznik, a z sąsiedniej ulicy – kanapę. Aż trudno uwierzyć, że kiedyś takich możliwości nie było.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?