18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inwazja

Redakcja
Można przez krocionogi zwariować, ich inwazja na Balin powtarza się co roku... Fot. Piotr Subik
Można przez krocionogi zwariować, ich inwazja na Balin powtarza się co roku... Fot. Piotr Subik
Odkąd zjawił się tu dr Grzegorz Kania, biologmyriapodolog z Lublina, wiedzą wszyscy dokoła, że upodobał ich sobie zwłaszcza jeden - Ommatoiulus sabulosus. To znaczy krocionóg piaskowy. Każdy o nim słyszał, a większość widziała - jak nie u siebie, to u sąsiada w ogródku.

Można przez krocionogi zwariować, ich inwazja na Balin powtarza się co roku... Fot. Piotr Subik

Ludzie zwą je przeróżnie. Jedni "robale", drudzy "chrobaki", większość po prostu "dziadostwo". Kto stracił cierpliwość, wali bez ogródek: - Sk... syny! Znów rozlazły się po Balinie. Żadne tam glisty; to krocionogi!

- Taka sprężynka; małe to, czarne jakieś i nieapetyczne - mówi Krzysztof Ocieczek, inspektor z Urzędu Miejskiego w Chrzanowie. A Mieczysław Mędela dorzuca: - Idą jak Ruskie na froncie. Nie oglądają się na nic...
Coraz ich więcej; plaga, jakiej tu nigdy dotąd nie było.
Pierwszego w tym roku Mieczysław Mędela, rolnik z Balina, wypatrzył 21 kwietnia, dokładnie we wtorek. Musiało być koło ósmej: wtedy zaczynają wychodzić.
Dom Mędelów stoi półtora kilometra od lasu, w południowej części wsi, niemal na końcu ulicy Dębowej. Tę ulicę i sąsiednie opanowały w ciągu tygodnia.
Ludzie idą do pracy na szóstą, jeszcze ich nie ma pod nogami. Dwie godziny potem - już są, i to zatrzęsienie. Wędrują tak do jedenastej: póki rosa i cień. Gdy pochmurno, potrafią cały dzień baraszkować; gdy słońce, natychmiast się "chowią". Czasem znów się pokażą pod wieczór, ale rzadko - i mało ich wtedy.
I tak od maja do końca października. Z krótką tylko przerwą w wakacje. Ale nie ma reguły. Ciepło, poleje - i już się mnożą niemożebnie. "W ilościach konkretnych" - tak tu się zwykło powiadać. Kilkaset tysięcy osobników na ar - to pokazały badania.
Można przez te krocionogi zwariować.
Inwazja powtarza się co roku.
Dlatego gdy tylko się zjawią, ludzie lecą na skargę do sołtysa. Że znowu są, że wróciły, że trzeba im zaradzić. A Marek Cupiał może tylko bezradnie rozkładać ręce: - Żywią się u nas, potem zdychają i apiać - na wiosnę to samo od nowa.
Nawet drzwi do domów trzeba zamykać, bo wcisną się przez każdą szparę. Tak samo okna. Z klatek schodowych je już wyrzucano, z piwnic i strychów.
- A potem szukanie, sprzątanie, mycie, bo przecież może być jeszcze jeden, może jeszcze jakiś się schował - załamuje ręce Krystyna Pstraś, też z ul. Dębowej. Strach ogromny, czy przez nieuwagę gdzieś się w domu nie zalęgły. A obrzydliwe przecież, nie do opisania.
Krocionogi pojawiły się tu dokładnie siedem lat temu. Przylazły ani chybi z Kątów, osiedla na skraju Chrzanowa. Jedzie się tam drogą przy wysypisku, tą pod wiaduktem autostradowym. Niejeden widział, jak zwisa ich tam tysiące - ze stropu i ścian tego przepustu. Tamtędy albo może górą - musiały sforsować szosę.
I żadna to nowina, krocionóg piaskowy to problem nie tylko w Balinie.
Zaraz po wojnie jego masowy pojaw zaobserwowano w Lublinie, w 1966 r. - w Kruklinie koło Giżycka, w połowie lat 90. w Tyńcu i na Stawskiej Górze pod Chełmem, zaś w ostatnich latach - w Dąbrowie Górniczej, Jaworznie, Wałbrzychu i Chrzanowie. - W Europie od dawna znane są i opisywane masowe wędrówki krocionoga piaskowego - mówi dr Grzegorz Kania, badacz wijów - bo do nich należą krocionogi, od kilkunastu lat. Np. na przełomie XIX i XX w. w Alzacji krocionogi zakłóciły nawet komunikację kolejową; było ich tyle na torach, że... ślizgały się koła pociągów.
Na świecie opisano 12 tys. gatunków krocionogów (Polska ma w ich badaniu spore zasługi; nawet 10 lat temu w Białowieży odbył się Międzynarodowy Kongres Myriapodologiczny). Wśród kopalnych trafiały się okazy nawet... dwumetrowe, największe z żyjących mają 30 cm długości. Te z Balina nie przekraczają pięciu.
Nie jest więc tak źle, jakby mogło być...
Na co dzień żyją na polach, łąkach i ugorach; najliczniej zaś w lasach mieszanych - ukryte w ściółce, trudno zauważyć. Jednak pod Chrzanowem widać je doskonale - na ścianach, chodnikach, murkach i płotach. Bo z lasu wylazły. Radzą sobie równie dobrze w trawie, jak i na asfalcie. Sprawnie się przemieszczają. Raz są tu, raz tam; wszędzie ich pełno. - To nie chodzi, to zasuwa - mówi wprost radny gminny Tadeusz Mikłas.
"Rzygać się chce" - dodają nieuodpornieni.
Dobrze choć, że po ludziach nie łażą, przynajmniej jeszcze się tak nie zdarzyło.
Bo nikt nie uświadomił miejscowych, czy są bezpieczne, czy nie. Więc ludzie patrzą na nie z niepewnością. Sołtys Cupiał nawet zastanawia się czasem: - Jeśliby kto to spożył: nie specjalnie - przez przypadek, choćby dziecko - gdy wlezie do chleba, to co by było? Pojęcia zielonego nie mam...
Przecież mogą roznosić choroby, zarazki, uczulenia - przypuszczają tubylcy. Mogą powodować zapalenia skóry u człowieka, przenoszą groźne dla niego bakterie - wie dr Kania.
I śmierdzą, bo w odruchu obronnym wydzielają sekrecje - z rakotwórczymi benzochinonami. Więc wcale nie są tak obojętne dla zdrowia, jakby się zdawało. Dlatego słychać w Balinie: "Pięciu chorych na grypę i już wszystko postawione na głowie. A tu, żadnego zainteresowania...".
Sołtys Marek Cupiał mieszka daleko od miejsca inwazji. Chociaż, owszem, trzy lata temu krocionogi przywędrowały także do niego. Zwalczył te parę sztuk, mówi, "siłą i godnością osobistą".
Zapewne tak, jak zwalczają je wszyscy dookoła: po gospodarsku. Choć był czas, że pomagała im w tym gmina.
Przez dwa lata na jej zlecenie pryskano chemią nawet prywatne podwórka. Ale teraz każdy sobie rzepkę skrobie: gmina kropi tylko drogi. - Gdyby mogła, zrobiłaby na pewno gest wobec ludzi. Ale przepisy są takie, że nie może; zaraz byłyby zarzuty o niegospodarność - tłumaczy Cupiał.
Ludzie próbowali już wszystkiego.
Zrzuca się krocionogi ze ścian, ale nie przynosi to skutku. Depta się, ale im to nie przeszkadza - nie ten, to następny przedrze się dalej. Tylko z tego placki na betonie, plamy nie do zmycia.
Nawet wapno można sypać w nieskończoność. - Wejdzie to, wytarza się w nim i żyje - dziwi się pani Krystyna.
Zostały ludziom tylko środki chemiczne (Marek Cupiał: - Ale nie ma tak cudownego, że cyk-myk i do końca wytępione...). Pal licho, że szkodliwe też dla pszczół i innych zwierząt - wcale nie są tanie. Przez sezon idzie na to parę stówek. Skąd brać forsę?
A trzeba, bo jak chałupa nieokropiona, to krocionóg wylezie nawet pod kalenicę. Okropiona - zaraz zwija się w trąbkę i trup. Zdechłe trzeba zamiatać, tak tego dużo. Potem do kubła lub w ogień. Palą się jak diabli.
Zbiera się je też do słojów i butelek - żywe. Odkręcisz potem wieczko, wonieją jak cholera - aż odrzuca!
Mędela przed rokiem - a przecież krocionogów było wtedy mniej niż teraz - przez dwa dni zebrał ich dwa litry, tylko ze ścian domu i podwórka. Ale był też taki rok, że cała rodzina nie nadążała z wyłapywaniem. A łapać trzeba, bo czynią szkody.
Grzyba z lasu nie weźmiesz, bo w grzybach siedzą. Truskawki, maliny - to samo: obgryzą wszystko i "obtegują". Tylko cebuli nie tkną. - Gorzej niż stonka - utyskuje Mieczysław Mędela. - Bo stonka się ino do ziemniaka pchała.
I łatwiej ją było wytępić. Brało się DDT i sypało po poletkach. A za złapanie żywej dawali kupon na rower...
Wszystko przez te hektary ugorów - kilkaset ich, jeśli nie tysiąc - od Balina w kierunku na Jaworzno. Ludzie dawno je zarzucili, nikt nic nie robi. Rolnictwo przestało być opłacalne.
Tam się krocionogi rozpleniły.
- Jeszcze kilkanaście lat temu pola nie leżały odłogiem: orało się, siało, przekopywało, sypało nawozy. I dziadostwo ginęło - mówi Tadeusz Mikłas.
A teraz - te ugory, trawska, krzaki to dla krocionogów Ameryka! Traw się nie wypala (choćby ze względu na owady); jeden rok, drugi, trzeci - próchna przybywa. Mogą się rozmnażać do woli. Dwieście jaj za jednym zamachem, a samców tu mniej niż samic. I naturalnych wrogów nie mają. Jedna ropucha szara sprawy nie załatwi, jeży także niedobór. Kury? Niektóre dziobią, ale ile by ich nie było w Balinie, wszystkim nie dadzą rady.
Tadeusz Mikłas myśli sobie tak: może wprowadzić kontrolowane wypalanie traw, a może oddzielić wieś od odłogów pasem przekopanej i zalanej chemią ziemi. Tylko kto na to zezwoli, kto pokryje koszty? Już mówią w urzędzie: "A pan ino wydziwia!".
Ludzie są przez to coraz bardziej niecierpliwi. Chcą robale wieźć do Chrzanowa. I w "prezydium" rozsypać. Krystyna Pstraś: - Ciekawe, co urzędnicy zrobią, jak im będą po pokojach chodziły...
Potrzebne są rozwiązania kompleksowe, a na te - nawet na badania nad nimi - pieniędzy brakuje. Przecież można ograniczyć populację, próbować niszczyć krocionogi u zarania...
- Ale nigdy w życiu nie stanie się tak, że przestaną istnieć w ogóle. Czy w Balinie, czy gdziekolwiek indziej - mówi dr Grzegorz Kania.
Zresztą, nie ma takiej potrzeby. Bo to stworzenia pożyteczne - saprofagi; użyźniają glebę jak dżdżownice.
Jeszcze tydzień, może półtora - i znikną z Balina. Nie wyniosą się stąd, będą się tylko mniej rzucały w oczy. Nie są skore do wędrówek w letnim słońcu. Wrócą jesienią, choć będzie ich mniej niż obecnie...
Tak przynajmniej bywało tu do tej pory.
Tyle że z roku na rok coraz dalej się zapędzają. To niepokoi miejscowych. Do łąk, tych podmokłych - co dzielą Mały Balin od Dużego - zostało im pół kilometra, nie więcej. Jak przyjdą tam i się zagnieżdżą, będą nie do wytępienia.
Tego roku doszły już do ośrodka zdrowia. I to nie pojedyncze sztuki: całe rzesze. Po dwa, po trzy, po pięć. I wciąż idą. - Czasem maciory duże, a czasem dopiero co wyklute - twierdzi Krystyna Pstraś.
Radny Mikłas widzi rozwiązanie: - Chińczycy wszystko zjedzą, może im je poślemy?
Piotr Subik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski