Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Impas hydrauliczny

Aleksander Gąciarz
Posesje przy ulicy Nękanowice w lipcu 2010 roku
Posesje przy ulicy Nękanowice w lipcu 2010 roku Fot. Aleksander Gąciarz
Nowe Brzesko. Posesje położone po północnej stronie ulicy Nękanowice wielokrotnie były podtapiane, gdy droga, niczym tama, zatrzymywała nadmiar wód deszczowych. Rok temu wydawało się, że problem będzie rozwiązany, ale sprawa utknęła w martwym punkcie.

- Już od półtora roku przekładam te dokumenty z jednego końca stołu na drugi, bo nic się w tej sprawie nie dzieje - mówi Jan Mań, projektant, który otrzymał zlecenie zaprojektowania i zdobycia pozwolenia na budowę czterech przepustów, których celem jest umożliwienie spływu wód deszczowych z północnej na południową stroną drogi krajowej nr 79. Jej częścią jest właśnie ulica Nękanowice.

Na razie sztuka udała się połowicznie. Udrożniono przejście w jednym miejscu Nękanowic i na tzw. wąwozie, czyli przy skrzyżowaniu drogi krajowej z ulicą Partyzantów. Dwa pozostałe czekają na swoją kolej.

Przepust sprzed wojny

Woda mieszkańcom Nękanowic już wiele razy dała się we znaki. Po większych ulewach dostawała się do budynków, zalewała podwórka, niszczyła uprawy. Spływała, ale działo się to bardzo powoli. - Istniejący w tym miejscu przepust został wybudowany jeszcze w 1928 roku i jest po prostu za mały - tłumaczy Jan Mań. Burmistrz Jan Chojka dodaje, że przepust jest na domiar złego niewłaściwie usytuowany. W efekcie woda napływająca z wyżej położonych terenów zatrzymuje się na drodze niczym na tamie, zalewając przydrożne posesje. - Najgorzej było w 2010 roku. Wtedy mieliśmy w tym miejscu najwięcej pracy. Część mieszkających tam osób bardzo się denerwowała, mieli pretensje, ale trudno im się dziwić. Woda naprawdę mocno im dokuczyła - mówi komendant gminny OSP w Nowym Brzesku Augustyn Fularski.

Przygotowany przez Jana Mania projekt zakłada, że woda na drugą stronę drogi będzie poprowadzona drugim, większym przepustem, położonym w sąsiedztwie tego z czasów międzywojnia. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, jako właściciel drogi, uznała zasadność inwestycji i zadeklarowała, że ją wykona. Pod warunkiem jednak, że gmina przygotuje dokumentację, zdobędzie pozwolenie na budowę i - co w tym wypadku bardzo istotne - zapewni odprowadzenie wód deszczowych dalej. W tym przypadku do potoku Rudnik, który z kolei wpada do Wisły.

Najniższy punkt terenu

Problem w tym, że Rudnik w tym miejscu płynie w pewnym oddaleniu od drogi. Aby połączyć go z projektowanym przepustem trzeba zbudować specjalny kanał. Do tej pory wody napływające przepustem starym, odpływały dalej naturalnym zagłębieniem terenu. Teraz to już nie wystarczy. Problem w tym, że kanał musiałby biec przez teren prywatnej posesji. Tymczasem jej właściciel nie wyraził na to zgody. - Innej alternatywy nie ma. To najniższy punkt, w obie strony teren się podnosi - przekonuje projektant. Przypomina, że w ubiegłym roku wystąpił do Starostwa Powiatowego w Proszowicach o wydanie operatu wodno-prawnego, niezbędnego w przypadku starania się o pozwolenia na budowę przepustu pod drogą.

Starostwo operat wydało, ale właściciel działki odwołał się od tej decyzji do Regionalnego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie. Podjęta próba zawarcia porozumienia nie powiodła się. - Właściciel działki przedstawił nam swoje postulaty, dotyczące tego, jak miałby wyglądać kanał biegnący przez jego posesję. My na wszystkie te warunki wyraziliśmy zgodę. W zamian miał wycofać swoje zażalenie. Niestety nie wycofał - mówi burmistrz Jan Chojka.

Efekt jest taki, że RZMiUW uznał złożoną skargę na pozwolenie wodno-prawne za częściowo zasadną i odesłał ją do uzupełnienia. I właśnie w tym momencie doszło do impasu. Teraz każda ze stron przedstawia inny punkt widzenia.

Trzeba się porozumieć

Jan Mań przekonuje, że jedynym rozwiązaniem problemu jest zawarcie porozumienia pomiędzy gminą a właścicielem działki, przez którą miałaby w kierunku Rudnika przepłynąć woda z drugiej strony ulicy. Przypomina, że jej właściciel ani na niej nie mieszka (jest mieszkańcem jednej z sąsiednich gmin), ani nawet jej nie użytkuje. - Trzeba się z nim spotkać, wysłuchać jakie są jego oczekiwania i dojść do porozumienie. Innego wyjścia nie ma. Bez jego zgody nie ruszymy z miejsca. Nie zdobędę operatu wodno-prawnego i nie będę mógł wystąpić o pozwolenie na budowę - przekonuje.

Burmistrz Jan Chojka przyznaje, że z właścicielem posesji od czasu zawarcia ubiegłorocznego - nieskutecznego - porozumienia nie kontaktował się. - Jeszcze mój poprzednik zawarł umowę z firmą pana Mania, który posiada wszelkie pełnomocnictwa do podejmowania działań w imieniu gminy. Dlatego to on, a nie my, powinien doprowadzić do spotkania z właścicielem działki. Jeżeli okaże się, że będzie potrzebny mój udział, to oczywiście jestem gotowy w tym uczestniczyć - przekonuje.

Starostwo czeka na dokument

Zbliżone stanowisko zajmuje Jan Nowak, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska w Starostwie Powiatowym w Proszowicach. - To projektant został przez RZMiUW wezwany do uzupełnienia braków w operacie wodno-prawnym. Jeżeli tylko taki poprawiony dokument otrzymamy, wydamy pozwolenie, na razie jednak nikt go nam nie dostarczył - przypomina. Odrębną kwestią jest, czy od nowego operatu właściciel posesji znów się odwoła.

Jan Mań z kolei tłumaczy, że próbował się kontaktować z właścicielem działki, ale bez skutku. Dodaje też, że jako projektant nie jest w stanie zapewnić spełnienia jego ewentualnych roszczeń. Decyzję w tej sprawie musiałby podjąć burmistrz.

Tymczasem mieszkańcy ulicy Nękanowice liczą, że nie powtórzy się sytuacja choćby z widocznego na zdjęciu 2010 roku, gdy ich posesje zostały kilkakrotnie zalane przez wodę, która nie miała jak spłynąć na druga stronę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski