Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iluzje pani Kanclerz

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. W emocjonalnym przemówieniu w niemieckim Bundestagu kanclerz Angela Merkel uzależniła przetrwanie otwartych granic w Europie od rozparcelowania imigrantów pomiędzy wszystkie kraje Unii.

Pani kanclerz mówiła o tym w środę, w rutynowym wystąpieniu w toku debaty budżetowej, ale ten fragment jej mowy zabrzmiał niezwykle impulsywnie i został nagrodzony rzęsistymi oklaskami posłów. „Solidarny rozdział uchodźców, zgodnie z siłą gospodarczą (poszczególnych krajów), gotowość do zaakceptowania stałego mechanizmu rozdziału, nie jest drobiazgiem, lecz kwestią trwałego utrzymania systemu Schengen - mówiła Merkel - I w tej sprawie Europa mogłaby się zachowywać dużo lepiej”. Tym samym stało się jasne, że Berlin nie zamierza porzucić idei, wedle której obowiązkiem każdego kraju UE jest stałe (nie jednorazowe) przyjmowanie kontyngentu imigrantów, którego wysokość określać by miała w zależności od potrzeb Komisja Europejska. Oznacza to, że doraźny sukces dyplomatyczny, jaki odniosła tuż przed swoim odejściem premier Ewa Kopacz, wetując ideę stałego kontyngentu imigracyjnego i godząc się tylko na jednorazowe przyjęcie niewielkiej grupy uchodźców politycznych z Libanu - okazał się tylko pyrrusowym zwycięstwem.

Merkel konsekwentnie broni idei, która w ostatnich tygodniach coraz częściej w Europie jest odrzucana. Co więcej, najwyraźniej uważa, że nadal dysponuje na tyle silnymi instrumentami perswazji i presji na poszczególne kraje, że jest w stanie ową ideę w Unii Europejskiej przeforsować. To, co najbardziej dziwi w postawie szefowej niemieckiego rządu - to brak realizmu takiego podejścia. Pani kanclerz słynąca dotąd ze swego praktycznego stosunku do polityki, tym razem zdaje się zakładać, że będzie w stanie przeprowadzić coś, o czym niemal wszyscy wiedzą, że jest w dzisiejszej Europie niemożliwe do przeprowadzenia. W Unii jest co prawda sporo rządów gotowych w jakimś (najczęściej małym) stopniu wspomóc Niemców w przyjmowaniu imigrantów; jednak niewiele jest takich, które godziłyby się na rezygnację z prawa do suwerennych decyzji w tej dziedzinie. W obliczu narastających konfliktów wewnętrznych, jakie napływ imigrantów wywołuje w coraz większej ilości krajów, zgoda ich rządów na oddanie pełnej władzy nad liczbą przyjmowanych imigrantów do Brukseli, byłaby w istocie krokiem niemal samobójczym. Merkel żąda zatem od swoich partnerów ni mniej, ni więcej, jak tylko ich politycznego samobójstwa.

Na uwagę zasługuje także logika, jaką kieruje się niemiecka kanclerz. Sądzi ona, iż gdyby hipotetycznie (co przecież niemożliwe) wszyscy w Unii zgodnie przyjmowali kontyngenty imigrantów, przydzielane im centralnie przez Brukselę, to przestałoby istnieć zagrożenie dla otwartych granic wewnętrznych w Europie (czyli tzw. Strefy Schengen). Tymczasem łatwo przewidzieć, że w realiach dzisiejszej polityki taka próba wywołałaby tylko rosnący sprzeciw europejskich społeczeństw, które wcześniej czy później zażądałyby ponownego ustanowienia granic swoich państw. I zapewne potrafiłyby na swych rządach wymusić nawet całkowite odejście od zasad Schengen. Merkel zdaje się zatem myśleć nie jak polityk, ale jak technokrata, który za sukces traktuje rozparcelowanie dużej ilości zakupionych towarów do wszystkich magazynów, jakimi dysponuje jego firma. Tymczasem europejskie państwa to nie są magazyny, które można napełniać do woli imigrantami, wedle jakiegoś centralnego, nawet najbardziej sprawiedliwego i zobiektywizowanego algorytmu. Niemiecka kanclerz podwójnie rozmija się zatem z realiami polityki. Raz - gdy angażuje cały swój autorytet w plan niemożliwy do przeprowadzenia w dzisiejszej Europie. Dwa - gdy zamyka oczy na prawdziwe polityczne konsekwencje swojego planu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski