MKTG SR - pasek na kartach artykułów

I tak człowiek trafił na kota…

Barbara Matoga
Umowa adopcyjna ma zapewnić kotu bezpieczne i szczęśliwe życie
Umowa adopcyjna ma zapewnić kotu bezpieczne i szczęśliwe życie 123rf
Adopcja. Kota można adoptować ze schroniska dla bezdomnych zwierząt, z fundacji lub prowadzonego przez prywatne osoby domu tymczasowego. Do wszystkich tych miejsc trafiają zwierzęta po przejściach

Różne bywają sposoby na to, by stać się współtowarzyszem kota. Można go na przykład przygarnąć - z ulicy, podwórka, działki, zobaczyć przy drodze jakieś zagubione, kocie nieszczęście. Decyduje przypadek i dobre serce. Albo chwilowy impuls, działający na widok słodkich kociaków, które urodziła kotka znajomych...

Można też do kwestii zamieszkania z kotem podejść nader racjonalnie, na przykład decydując się na jego kupno. Przy czym racjonalność bywa tu często nader względna. Bo jeśli najważniejszym elementem staje się cena upatrzonego kociaka, nabywca ma szansę na liczne niespodzianki.

Wymarzony maine coon po dorośnięciu okazuje się np. nieco bardziej puchatym dachowcem, a sprzedany jako bezwłosy kot rasy sfinks porasta gęstym futerkiem. Takie właśnie są efekty kupowania kotów z pseudohodowli, bez rodowodu i najczęściej nawet bez umowy kupna-sprzedaży. Pół biedy, jeśli nabywca pokocha zwierzaka mimo jego bardzo odległych związków z rasą. Ale są i tacy, którzy za oszustwo "hodowcy" karzą kota i szybko się go pozbywają.

Tylko czego spodziewali się ludzie, płacący za maine coona 400 zł, podczas gdy cena takiego kociaka wynosi 1500-2000 zł? Jeśli więc ktoś zapragnął mieć rasowego kota, powinien poszukać zarejestrowanej hodowli, w której wraz z kotem otrzyma jego rodowód, książeczkę zdrowia z wpisanymi szczepieniami, a transakcja zostanie potwierdzona odpowiednią umową. Warto jednak wcześniej sprawdzić, jaką opinią cieszy się wybrana hodowla, bo nawet fakt, iż działa legalnie i jest zarejestrowana w odpowiednim związku hodowców nie gwarantuje jakości nabytego "towaru".

Równie racjonalnym, lecz znacznie mniej kosztownym sposobem zostania opiekunem kota jest jego adopcja. Niektórych purystów językowych oburza stosowanie tego terminu w stosunku do zwierząt; uważają oni, że obraża to status i uczucia adoptowanych dzieci. Przypomnę więc tylko, że słowo adopcja (łac. adoptio) oznacza przysposobienie, usynowienie, czyli formę przyjęcia do rodziny osoby obcej.

Jeśli więc ktoś traktuje zwierzaka jako członka rodziny, co nie tylko nie jest zabronione, ale wręcz pożądane, to jest to termin jak najbardziej prawidłowy. Nawiasem mówiąc, ci sami puryści jakoś nie oburzają się, że w definicji adopcji mowa jest tylko o "usynowieniu"; czy to aby nie uraża uczuć adoptowanych dziewczynek?

Kota można adoptować ze schroniska dla bezdomnych zwierząt, z fundacji lub prowadzonego przez prywatne osoby domu tymczasowego. Do wszystkich tych miejsc trafiają zwierzęta po przejściach - porzucone, zagłodzone, często chore lub okaleczone. Trzeba je więc odkarmić, wyleczyć, odrobaczyć, odpchlić i zaszczepić, wreszcie, te zdziczałe lub przerażone przekonać, że człowiek może być dobry.

Dom, do którego mają trafić, powinien być miejscem, w którym na minione traumy już nigdy nie zostaną narażone. Dlatego praktyką stosowaną zwłaszcza przez fundacje i domy tymczasowe, a także niektóre schroniska są wizyty przed- i poadopcyjne. Niestety, propozycja odbycia wizyty przedadopcyjnej często budzi oburzenie, bo "będzie mi tu jakiś obcy człowiek po domu myszkował".

Tymczasem nie chodzi tu o naruszanie czyjejś prywatności czy sprawdzanie statusu finansowego. Dotychczasowi opiekunowie chcą po prostu osobiście poznać nowy dom kota, porozmawiać, upewnić się - w miarę możliwości - że podopieczny trafi w dobre ręce.

Kolejnym "punktem zapalnym" procesu przekazywania kota bywa umowa adopcyjna, wymagana przy przejmowaniu zwierzaka zarówno ze schroniska, jak i fundacji czy domu tymczasowego. Umowa zawiera dane osoby lub organizacji oddającej kota oraz tej, która go przyjmuje, a prócz tego dwa zasadnicze punkty.

Pierwszy, to zapewnienie, że kot w nowym domu będzie odpowiednio zadbany (tu pojawiają się szczegóły dotyczące np. kastracji i nie wypuszczania kota na zewnątrz); drugi, to zobowiązanie, że w razie konieczności zwierzę zostanie przekazane z powrotem do tymczasowego opiekuna, nie zaś wyrzucone na ulicę. Niby nic niezwykłego, nic strasznego - a jednak są tacy, którzy wobec prośby o podpisanie takiej umowy rezygnują z posiadania zwierzęcia.

Tym którym powyższe wymagania wydają się mocno przesadzone, warto uświadomić, że zadbany, zdrowy i dobrze zsocjalizowany kot, który trafia do nich z domu tymczasowego, to efekt ciężkiej pracy i ogromnych nieraz wydatków, jakie włożyli w to zwierzę jego dotychczasowi opiekunowie. Trwa to nieraz miesiącami.

Potem zaś tymczasowy opiekun oddaje - za darmo - takiego wychuchanego kota. Ma więc prawo, a wręcz obowiązek, by upewnić się, że jego wysiłki nie zostaną zmarnowane. Że kot, któremu tyle poświęcił, znajdzie się w kochającym i odpowiedzialnym domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski