Już tylko Rafał Sonik broni honoru polskich quadowców Fot. ATV Polska
Na dziewiątym etapie na "straceńców" czekały kamienie i głazy, zdradliwy fesz-fesz, a także piaszczyste pułapki. Walczono między Andami a Pacyfikiem.
- Różnica wysokości pomiędzy najwyższym a najniżej położonym punktem trasy wyniesie ponad 2000 m, a przed metą czeka nas bardzo stromy zjazd z wydmy w stronę Pacyfiku - mówił przed startem przejęty Adam Małysz. - Należy jechać na tyle szybko, żeby dotrzeć do tych wydm wcześnie i pokonać je w świetle dziennym. Jazda po nich po zmroku jest wielkim ryzykiem - dodał Rafał Marton, pilot Małysza.
I cel ten zrealizował... Krzysztof Hołowczyc. Rozważnie mknął w swoim mini po wertepach z Antofagasty do Iquique. - To był morderczy etap - stwierdził krótko zawodnik Orlen Teamu na mecie, do której dotarł, mimo dachowania. Wyprzedził go tylko hummer prowadzony przez Amerykanina Robby'ego Gordona i dwa mini, za kierownicą których zasiadali Francuz Stephane Peterhansel i Nani Roma. Wczoraj bój zakończył "szalony" Nasser al-Attiyah. Jego hummer nie wytrzymał temperamentu Katarczyka.
Rewelacyjnie spisał się quadowiec Rafał Sonik. Wyprzedzili go tylko Argentyńczycy - bracia Patronelli. Szkoda tylko, że czasy Polaka nie liczą się do klasyfikacji generalnej. - Jeśli wszystkie etapy do końca będą takie jak ten, to do zobaczenia w Limie. Trzymajcie za mnie kciuki - powiedział Sonik.
(DMA)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?