MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Hartowanie pod prysznicem

Artur Gac
Marcin Sokołowski z Juvenii słynie z efektownych szarż
Marcin Sokołowski z Juvenii słynie z efektownych szarż fot. Andrzej Banaś
Rugby. 34-letni Marcin Sokołowski rozgrywa osiemnasty sezon w barwach Juvenii Kraków

Czuję się tak, jakbym wkroczył dopiero w __pełnoletność – szelmowsko uśmiechnął się rodowity krakowianin.

Nie byłoby Sokołowskiego w Juvenii gdyby nie Paweł Wojciechowski, kolega z klasy w liceum ekonomicznym. Popularny „Grom”, po ślubie złośliwie przechrzczony na „Groch”, tylko dlatego postawił nogę w grupie młodzieżowej klubu, że borykał się z dość korpulentną sylwetką.

Paweł, jako straszny „pączek”, nigdy nie łapał się na zawody szkolne w piłkę nożna oraz siatkówkę, ale zawsze bardzo nudził. W końcu nasz nauczyciel wychowania fizycznego Darek Tymek powiedział: „dobra Paweł, mimo wszystko będę cię zabierał na rozgrywki międzyszkolne, ale w zamian chodź na treningi rugby”. A że Pawłowi nie chciało się samemu, tak zaczęła się nasza wspólna przygoda, a chwilkę później dołączył do __drużyny Grzesiek Zawojski – wspomina weteran Juvenii.

Początkowo, z racji wątłej budowy ciała, Sokołowskiemu ciężko było zapałać miłością do jednej z najbardziej kontaktowych dyscyplin sportu. Wszak przy wzroście 185 cm ważył zaledwie 60 kg, dlatego zaczynał od ksywki „Wąski”. Pierwsze trzy miesiące szły opornie, ale po pół roku treningów pod okiem trenera Piotra Mielnikowa gra w rugby wciągnęła nastolatka. – Przez lata, mimo że wielokrotnie dostawaliśmy straszne lanie na boisku, gra w rugby była dla mnie wielką pasją i całym sobą żyłem każdym meczem. Wychodząc na murawę wciąż czuję dreszczyk emocji, choć teraz to dla mnie głównie miła odskocznia od pracy i obowiązków, których z __każdym rokiem przybywa – mówi Marcin Sokołowski.

Funkcjonowanie w notorycznie targanej problemami finansowymi Juvenii, poza nastającymi chwilowo lepszymi czasami, było dla Sokołowskiego prawdziwą szkołą życia. Zdarzały się okresy siarczystej biedy, gdy klub wielokrotnie znajdował się na skraju bankructwa. – Przez dwa lub trzy sezony bez przerwy powtarzał się problem na zbiórce przed meczami wyjazdowymi. Staliśmy rano przed klubem i zachodziliśmy w głowę, co robić, bo nie było grosza na podróż. Wyjścia były dwa: zrzucić się z __własnych pieniędzy albo oddać spotkanie walkowerem – kręci głową krakowianin.

Juvenia do tego stopnia klepała biedę, że po jesiennych treningach umorusani i zmarznięci rugbyści zażywali wątpliwej przyjemności kąpieli. – Nawet nie wspomnę, ile razy brałem prysznic w zimnej wodzie. Człowiek nieraz klął i narzekał, ale szczerze mówiąc odkąd zacząłem treningi w __Juvenii tak zahartowałem organizm, że góra trzy razy miałem katar – uśmiecha się starszy z braci Sokołowskich. Młodszy o 5 lat Maciej też stanowił o sile krakowskich „Smoków”.

Nagrodą za dekadę wyrzeczeń było wywalczenie w 2009 roku upragnionego, bo pierwszego w dziejach klubu brązowego medalu mistrzostw Polski. I znowu, jak bumerang, powraca temat trudnej sytuacji w klubie za kadencji trenera Andrzeja Kozaka.

Moim zdaniem, właśnie dzięki przeciwnościom losu narodziła się na Błoniach fantastyczna drużyna i nadal stanowimy paczkę super przyjaciół. Kto wie, jaka byłaby atmosfera, gdyby w klubie pojawiła się „kasa”? A nuż zaczęłyby się niesnaski i pokonanie drużyn nieosiągalnych dla nas organizacyjnie, z wyższymi o __kilkadziesiąt razy budżetami, pozostałoby marzeniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski