Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grill z Martiną, o tenisie ani słowa Dawid Celt: Nie popadamy w hurraoptymizm [WIDEO]

Agnieszka Bialik, Londyn
Tenis. Agnieszka Radwańska jest już w 3. rundzie Wimbledonu. Z kolejną rywalką – Australijką Casey Dellacqua, też powinna sobie poradzić

– Udany rewanż w 49 minut za porażkę na French Open. Bardzo się Pani spieszyła, jakieś plany na wieczór? Dała Pani lekcję gry na trawie Ajli Tomljanovic.

Wimbledon: Radwańska idzie jak burza. "Plan wypełniony w stu procentach"

Źródło: Foto Olimpik

– Fajnie, że rewanż się udał, choć nie podchodzę do tego w ten sposób. To kolejny mecz. Każdy z nich jest inną historią. Statystyka spotkań nie ma żadnego znaczenia, tym bardziej, że warunki są zupełnie inne, inny kort. Im krótszy mecz tym lepiej. Tak się złożyło, że grałam z nią dopiero drugi raz, a oba pojedynki były na Wielkim Szlemie. Nie mogę narzekać. Planów na wieczór nie mam, może coś wymyślę, choć w drugiej strony mamy tak piękny dom z ogrodem, że nie chce nam się nigdzie wychodzić.

– Kolejna Pani rywalka to Australijka Casey Dellacqua. Jest się kogo bać?

– Grałam z nią w tym roku w Madrycie i w Pucharze Hopmana w Australii, a przed rokiem na Wimbledonie, więc praktycznie na każdej nawierzchni. To zawodniczka, na którą trzeba uważać, być skoncentrowanym od początku i grać swoje. Pamiętam nasz mecz sprzed roku na korcie centralnym Wimbledonu. Mam nadzieję, że będzie tak samo dobrze.

– Na kortach zanotowano rekordowe upały 35 stopni Celsjusza.

– Nikt się tego nie spodziewał. Z drugiej strony lepsze upały niż miałoby padać przez cały tydzień. Gorzej jest w nocy, bo wszyscy tenisiści śpią w swoich domach na Wimbledonie, ale nigdzie nie ma klimatyzacji.

– W środę w domu na Wimbledonie gościła Pani na kolacji Martinę Navratilovą. Na twitterze Martina napisała: „Agnieszko jesteś świetnym kucharzem. No, może nie świetnym, ale dziękuję za zabawny wieczór”. Sama Pani przygotowała kolację?

– Martina podczas Wimbledonu się nie nudzi, tym bardziej miło, że wpadła do nas. Spędziliśmy miło czas, nie było rozmów o tenisie, raczej towarzyskie pogawędki. Nie gotowałam! (śmiech). Tomek (Wiktorowski) zrobił grilla, ja tylko pomagałam. Mamy taras z ogrodem, nie trzeba było nigdzie chodzić.

– 10 lat temu wygrała Pani juniorski Wimbledon. Jak Pani wspomina tamten finał?

– Pamiętam dobrze finał i praktycznie każdy mecz, który rozegrałam w turnieju. Juniorski turniej odbywał się na Aorangi Park: tam były m.in. nasze szatnie, restauracja. Siedziałam sobie tam na kanapie i patrzyłam, kto trenuje, kto przechodzi obok mnie. Połowa z tych osób dalej gra. Z drugiej strony jak to szybko wszystko zleciało. Minęło dziesięć lat, ale można na kortach zobaczyć te same osoby.

– Zmieniła się trawa od poprzedniego Wimbledonu?

– Od poprzedniego nie, ale od tego sprzed 10 lat na pewno. Jest wolniejsza. Widać to po wynikach, po stylu gry, zwłaszcza u mężczyzn. Kiedyś był serwis–wolej i koniec gry, teraz są wymiany po 30 uderzeń. Piłki też są wolniejsze. Chodzi o to, żeby było co oglądać, żeby były dłuższe mecze.

Upał zelżał, trochę popadało i Agnieszka Radwańska w ekspresowym tempie wygrała swój drugi mecz na Wimbledonie. To był słodki rewanż na trawie za porażkę przed rokiem na ziemi French Open. Tym razem krakowianka nie dała żadnych szans Ajli Tomljanovic, wynik 6:0, 6:2 w 49 minut mówi wiele. Kolejną rywalką naszej tenisistki będzie Australijka Casey Dellacqua, którą Polka na Wimbledonie pokonała rok temu w drugiej rundzie.

– Bardzo dobry pierwszy set, mało błędów, dobry serwis, więcej wygranych piłek – skomentował trener krakowianki Tomasz Wiktorowski. – W drugim secie był dobry wynik. Agnieszka kilka razy odeszła od tego schematu, który funkcjonował na początku. Przewaga była taka, że spadek koncentracji mógł się zdarzyć. Generalnie jestem bardzo zadowolony z tego meczu. Ostatnie tygodnie są pogodniejsze dla Agnieszki, treningi grane z większym zaangażowaniem, z dużo większą pozytywną energią. To potrzebne do zwycięstw, a te dają większą pewność siebie do wygrywania nie tylko tu, ale także w przyszłości. Od dziś zastanowimy się, jak zagrać z kolejną rywalką.

Cieszy styl i szybka wygrana Radwańskiej. Tym razem rywalka nie miała nic do powiedzenia, bo Agnieszka na trawie to nie ta sama zawodniczka, co na kortach ziemnych. Krakowianka na Wimbledonie dostaje skrzydeł, jest pewna swoich zagrań, kontroluje mecz. Nim kibice zdążyli rozsiąść się na korcie numer 2, było już po pierwszym secie. Trzy przełamania serwisu Tomljanovic, nerwy i błędy Chorwatki z australijskim paszportem sprawiły, że po 23 minutach było po wszystkim.

Pierwszy gem padł łupem rywalki dopiero po półgodzinie gry przy stanie 1:0 dla Agnieszki w drugiej partii. Wygrała go głównie dzięki atomowemu serwisowi, z którym krakowianka nie mogła sobie poradzić. Później wszystko wróciło do normy. Chorwatka „strzelała” mocne, płaskie piłki, które nie robiły wrażenia na Radwańskiej, a że przy tym często się myliła, wynik spotkania nie był zagrożony. Na koniec udało jej się przełamać krakowiankę na 5:2, ale to było wszystko, czego mogła dokonać.

– Dobrze, że Aga wygrała w krótkim czasie – powiedział nam drugi trener Agnieszki Dawid Celt. – Ostatnio pokazuje, że na trawie czuje się pewnie. To nas cieszy, nie tylko wygrywa, ale pokazuje dobry tenis. Patrzymy na każdy kolejny mecz, bo każdy jest inny. W zeszłym roku pierwsze rundy szły Agnieszce też szybko, dlatego teraz jestem ostrożny. Nauczeni poprzednimi doświadczeniami nie popadamy w hurraoptymizm. Tenis kobiecy tak się wyrównał, że trudno jest przewidzieć, co się wydarzy. Jestem podbudowany tym, że Agnieszka wysyła pozytywne sygnały w postaci dobrej gry. Leworęczna Dellaqua na trawie osiąga dobre wyniki, jest groźna dla każdej rywalki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski