Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grabaż kłóci się z Polską. Bo choć dojrzał, kompromisów nie znosi

Paweł Gzyl
Mówi, że wyrósł z punka. Ale teksty Krzysztofa Grabaża Grabowskiego, lidera zespołu Strachy Na Lachy, nie zmieniły się i nadal ostro piętnują polską rzeczywistość.
Mówi, że wyrósł z punka. Ale teksty Krzysztofa Grabaża Grabowskiego, lidera zespołu Strachy Na Lachy, nie zmieniły się i nadal ostro piętnują polską rzeczywistość. FOT. KADR/MACIEJ LACHOWICZ
Zarzeka się, że już dawno wyrósł z punkowego mundurka. Mimo to ciągle demonstruje, iż nie zgadza się na otaczający go świat. W ten weekend KRZYSZTOF GRABAŻ GRABOWSKI obchodzi 30-lecie muzycznej działalności podczas specjalnego koncertu w Jarocinie. Bo tam wszystko się zaczęło.

Prowadzi przykładne życie rodzinne. W przeciwieństwie do wielu swoich kolegów po fachu. Ma (ciągle tą samą) żonę, dorosłego syna, mieszka w Poznaniu, na wakacje jeździ najczęściej na Bałkany, chociaż ostatnio buszował nawet w Afryce. Stałe grono wiernych fanów i sympatia krytyki muzycznej sprawiają, że z powodzeniem nagrywa kolejne płyty i występuje w całej Polsce. Wydawałoby się – powinien być człowiekiem szczęśliwym. Tymczasem niedawno przyznał się, że ma problem z depresją.

– Jak pisałem piosenki na „Dodekafonię”, byłem od niej mocno uzależniony. Ale przyzwyczaiłem się do życia z tą koleżanką pod jednym dachem. Staram się cały czas oswoić ją na tyle, na ile potrafię – tłumaczy.

Kiedy przeżywał apogeum depresji, nie potrafił pisać nowych tekstów. W końcu zaczął sobie jednak radzić z chorobą – i wtedy wróciła możliwość tworzenia. Muzycznym dowodem ostatecznego uporania się z problemem okazała się ostatnia płyta Strachów Na Lachy – „!To!”. Przyniosła najbardziej energetyczne piosenki w historii formacji. Co więcej – pokazała, że Grabażowi udało się zażegnać poważny kryzys w zespole.

– To wszystko zbiło się w jeden kłębek nici. Najlepszym sposobem na to, żeby cię nie wkurzał i nie przeszkadzał, było jego mozolne rozsupłanie. Ale tak, żeby wszystkie nitki, które się nań składają, ładnie wyprostować. W zespole to był również proces prostowania relacji i ustalenia ich na nowo. „!To!” jest świadectwem tego, że się nam udało – potwierdza.

Ta niezwykła wrażliwość Grabaża, z jednej strony narażająca go na problemy z depresją, a z drugiej – pozwalająca pisać teksty, z którymi identyfikują się tysiące młodych Polaków, kształtowała się podczas jego młodości spędzonej w Pile. Za czasów Peerelu to było reżimowe miasto – ze szkołą milicyjną i trzema jednostkami wojskowymi.

W efekcie funkcjonował tam szeroko rozbudowany aparat partyjny, a wszystkie dzieci miejscowych notabli chodziły do jedynego liceum. Kiedy Grabaż tam trafił, od razu źle się poczuł.

– Mało rozmawiałem z rodzicami o polityce. Oczy otworzyły mi się w 1982 r., kiedy pojechałem z kumplami na festiwal rockowy do Jarocina. Usłyszałem wtedy po raz pierwszy polski punkowy zespół – to była kapela o nazwie SS-20, przemianowana później na Dezertera. Oni śpiewali dokładnie o tym, co ja czułem! Ten koncert zmienił moje życie: rzuciła mnie dziewczyna, policja spałowała, ale wróciłem do domu szczęśliwy. Wiedziałem, kim chcę być – przypomina.

Przez kolejne dwa lata jeździł po Polsce z kumplami i nagrywał na kaseciaka koncerty ulubionych zespołów, bo ich muzyka nie była obecna w radiu i telewizji. Kiedy przestało mu to wystarczać – założył swój pierwszy zespół Ręce Do Góry. Za drugim podejściem udało się chłopakom dostać na festiwal w Jarocinie.

– Ponieważ występowaliśmy na małej scenie, nie musieliśmy dawać naszych tekstów nikomu do wglądu. Zaczęliśmy więc od utworu „Moskwa nie będzie naszą stolicą”, a potem zaśpiewaliśmy, że „waleczni i mężni Polacy biegną z pałami na Polskę”. Zakończyliśmy utworem o Katyniu. Publika oszalała – śmieje się.

Nic więc dziwnego, że grupa niemal od razu dostała się pod czujną opiekę bezpieki. Nie wszyscy muzycy widzieli się jednak w roli bojowników o wolność. W efekcie zespół rozsypał się – a Grabaż wyjechał studiować historię w Poznaniu. – Pamiętam, jak na wykłady wkraczali smutni panowie w prochowcach i wyciągali z nich kolegów. Ale choć „wierchuszka” katedry historii była mocno „czerwona”, mieliśmy kilku wykładowców, którzy starali się przemycać prawdę. Kontestowałem tę sytuację, nie chodząc w ogóle na zajęcia. Egzaminy zdawałem korzystając z notatek koleżanek i wrodzonej inteligencji – żartuje.

Nazwa jego nowego zespołu przynosiła tyle samo pożytku, co problemów. Bo kiedy Pidżama Porno wyruszyła z koncertami w Polskę, punkowcom podobał się jej kontrowersyjny charakter, ale w co mniejszych miejscowościach chłopaki byli czasem brani za... męskich striptizerów.

Największe sukcesy grupa zaczęła odnosić na początku lat 90. Nowa rzeczywistość nad Wisłą stwarzała rockowym zespołom nowe możliwości. I skorzystał z nich Grabaż – dzięki czemu na rynek trafiły pierwsze płyty Pidżamy Porno. Szybko się jednak okazało, że młoda demokracja nie do końca spełnia oczekiwania rebeliantów z poprzedniej epoki.

–Tak pokochałem wtedy Polskę, że zacząłem w tramwajach kasować bilety i przestałem zabierać książki z bibliotek. Poczułem się obywatelem. Wydawało mi się, że możliwości zrobienia kariery leżą na ulicy. Ale to nie trwało długo. Szybko stało się jasne, że część ludzi, którym wtedy tak mocno kibicowałem, okazała się zwykłymi kanaliami, które nie widzą niczego poza swymi partykularnymi interesami, a liczy się dla nich tylko władza, kasa i wpływy – wyznaje.

Czas płynął jednak nieubłaganie. Czy czterdziestoletni wokalista punkowej kapeli mógł być wiarygodny dla kolejnych pokoleń nastolatków? Nic więc dziwnego, że w końcu Grabaż zaśpiewał: „Rock and roll umarł” – i rozwiązał Pidżamę Porno. Wykazał przy tym więcej instynktu samozachowawczego niż wielu jego kolegów wyrosłych na antysystemowej rebelii lat 80.

Nie zrezygnował bowiem z muzycznej działalności – i powołał do życia nowy zespół. W ciągu minionej dekady Strachy Na Lachy, grające swojską wersję miejskiego folku, wyrosły na jedną z największych gwiazd rodzimej estrady.

Nie zmieniły się tylko teksty – nadal ostro piętnujące polską rzeczywistość. Dlatego choćby nie wiadomo, jak Grabaż się zarzekał – pozostaje zbuntowanym punkiem.

– Mój sprzeciw zawsze budziły te same zjawiska: głupota, chamstwo, niesprawiedliwość, obłuda i ciemnota. To się nie zmieniło. Wydawałoby się, że wszystkie te problemy już dawno nam spowszedniały i nie ma sensu o nich śpiewać. Ale to pozory – nadal trzeba budzić ludzkie sumienia – uważa.

Grabaż
Naprawdę nazywa się Krzysztof Grabowski. Zdobył popularność jako wokalista zespołów Pidżama Porno i Strachy Na Lachy. Jest jednym z najciekawszych tekściarzy rockowych swojego pokolenia. Ma na swym koncie dwa zbiory tekstów („Welwetowe swetry” i „Wiersze”) oraz tomik poezji „Na skrzyżowaniu słów”. W przyszłym roku skończy 50 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski