Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzka prawda o słodkich owocach

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Od lewej: Jorge Acosta Orellana, Maricela Guzman i Washington Orellana Farez
Od lewej: Jorge Acosta Orellana, Maricela Guzman i Washington Orellana Farez Andrzej Banaś
Trzech byłych pracowników plantacji bananów z Ekwadoru przyjechało do Krakowa, aby opowiedzieć za jak wysoką cenę zdrowia i życia ich rodaków możemy sobie pozwolić na tanie zakupy.

- Konsument wymaga banana był bez żadnej skazy. Powinien też myśleć o poprawie losu pracowników na plantacjach – nie ma wątpliwości Jorge Acosta Orellana, który przez prawie 17 lat pilotował samolot zrzucający szkodliwe pestycydy na pola uprawy żółtych owoców. Do 2007 roku praktycznie nie myślał o tym, co właściwie każdego dnia z jego maszyny trafia na hektary pól wypełnionych dojrzewającymi bananami.

- Wtedy wraz z kolegami zaczęliśmy mieć problemy z oddychaniem. Zastanawialiśmy się, czy ma to związek z nawozami, które rozpylaliśmy z powietrza. Po przeprowadzeniu własnego śledztwa okazało się, że sprzedawcy nawozów cały czas nas okłamywali – przyznaje po latach Jorge. Mężczyzna do dziś zmaga się ze skutkami alergii, której nabawił się przez lata przebywania w pobliżu szkodliwych pestycydów.

Z podobnym schorzeniem zmaga się Maricela Guzman, która pracowała bezpośrednio na plantacjach. - Kiedy miałam 18 lat na polach z bananami dostałam alergii skórnej, którą mam do dziś. Pewnego dnia na niebie pojawił się samolot, który rozpylał substancje nawożące, a na sznurkach suszyły się nasze ubrania. Nie zdążyłam ich wcześniej zebrać i zostałam oblana szkodliwymi substancjami – wspomina Maricela.

Na plantacjach pomagała wtedy swojej mamie Dionisi, która przygotowywała posiłki dla pracowników. Jednak na jedzenie mogą liczyć tylko ci, którzy pakują banany przeznaczone na eksport. Pozostali pracownicy, musieli zadbać o własny prowiant. - Jedliśmy w przerwie, bezpośrednio na plantacjach, kiedy rozpylano nad nimi szkodliwe nawozy – nie kryje Maricela.

Kobieta, podobnie jak tysiące dzieci z regionu La Costa, pomagała rodzicom w bardzo ciężkiej pracy przy zbieraniu bananów. Nie wszyscy najmłodsi mają jednak tyle szczęścia, co ona. Goście z Ekwadoru doskonale pamiętają historię chłopca, który pracując na plantacji pewnego dnia poczuł się bardzo źle. Wymiotował i miał mdłości, a nazajutrz zmarł. Przyczyną śmierci, jak wykazała sekcja zwłok, okazało się zatrucie organizmu trującymi substancjami. Rodzice chłopca w ramach odszkodowania otrzymali od właściciela plantacji, na której pracował, otrzymali 300 dolarów odszkodowania.

Wypadki są na porządku dziennym

W „fabrykach” bananów pracownicy są podzieleni na dwie grupy – jedni bezpośrednio zbierają owoce na plantacjach, a kolejna zajmuje się pakowaniem ich na eksport. – W obu przypadkach, ta praca wymaga pewnych technicznych umiejętności, co nie jest łatwe do nauczenia. Pracownik plantacji musi również szybko zdecydować, który z bananów nadaje się do zerwania. Liczy się tempo pracy. Tak samo na pakowaniu, w ciągu jednej sekundy pracownik musi decydować, które owoce trafią na eksport – wyjaśnia Jorge Acosta Orellana.

Dla Ekwadoru uprawa i eksport bananów jest niezwykle dochodowym biznesem. Ten południowoamerykański kraj jest największym na świecie eksporterem bananów. Ta gałąź gospodarki przynosi rocznie 2,8 mld dolarów zysku. Dlatego nikt specjalnie nie ogląda się na los pracowników plantacji. - Wszyscy pracują na akord i zazwyczaj każda rodzina ma zebrania owoce z obszaru 3-4 hektarów – nie kryje Jorge.

A groźne wypadki na plantacjach są na porządku dziennym. - Najczęściej to rany cięte, ponieważ pracownicy używają noży i maczet do zrywania bananów. Właściciel pola uprawnego wysyła takiego pracownika do szpitala czy domu, który nie ma co liczyć na wynagrodzenie za ten dzień – podkreśla Washington Orellana Farez, od 18 lat związany z branżą bananów.

On nie pracował bezpośrednio na plantacjach, ale na statkach, gdzie trafiały banany wysyłane na eksport. Jednak nie raz miał okazje słyszeć o fatalnych warunkach na polach uprawnych. – Około 60-70 proc. pracowników na plantacjach jest pozbawionych ubezpieczenia. A wynagrodzenie miesięczne wacha się pomiędzy 350-400 dolarów, czyli znacznie mniej niż średnia pensja w Ekwadorze. Z tym, że pracownicy są na plantacji po 10-11 godzin dziennie od poniedziałku do soboty, bez prawa do urlopu – tłumaczy Washington.

Kobiety na plantacjach zarabiają mniej, zazwyczaj o 100 dolarów niżej niż mężczyźni. Oczywiście wykonując taką samą pracę. A ci, którzy upomną się o swoje prawa muszą liczyć się z prześladowaniami. - Jeśli pracownik poskarży się na warunki pracy, jest natychmiast zwalniany i trafia na tzw. czarną listę. Krąży ona pomiędzy właścicielami plantacji, którzy na jej podstawie nie zatrudniają później tych osób – wprost przyznaje Maricela Guzman.

Na plantacjach trują jeszcze bardziej

Nie zaważając na to, trójka byłych pracowników przemysłu bananowego postanowiła powiedzieć „dość”. Jorge, Maricela i Washington działają obecnie w Związku Zawodowym Pracowników Plantacji Bananowych (ASTAC), który upomina się o prawa osób żyjących ze zbierania żółtych owoców. Obecnie za kilogram bananów musi zapłacić w Polsce średnio 4,5 zł i zaledwie 9 proc. tej kwoty trafia pracowników na plantacjach. Tymczasem wpływy dla właścicieli plantacji, eksporterów i sprzedawców rosną z roku na rok.

Jorge nie ukrywa, że jednocześnie los pracowników staje się coraz gorszy. - Wcześniej szkodliwe pestycydy rozpylano 20 razy na rok, a w tym momencie ta ilość się podwoiła. Po wniesieniu skargi z naszej strony rząd obiecał zmiany, ale do nich cały czas nie doszło – przyznaje twórca organizacji ASTAC. Władze Ekwadoru również nie uznają zatrucia nawozami za uszczerbek na zdrowiu, co utrudnia również naszym bohaterom otrzymanie odszkodowania od państwa.

Świadomość konsumentów na Zachodzie, skąd biorą się niskie ceny, wciąż jest bardzo niska. - Na europejskich targach, które mieliśmy zobaczyć praktycznie wszystkie banany pochodzą od producentów łamiących prawa pracowników – przyznaje Maricela. Byli pracownicy plantacji stanowczo odradzają nam zrezygnowanie z bananów, bo to przyniosło by kryzys w ich ojczyźnie. Wystarczy, że będziemy wybierać owoce wyprodukowane zgodzeni z zasadami sprawiedliwego handlu.

***

Tłumaczyła Olga Kasztelewicz. Trzech byłych pracowników plantacji bananów przyjechało do Krakowa na zaproszenie fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, której celem jest podniesienie świadomości wśród konsumentów i działanie na rzecz uczciwej konsumpcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski