Skawa Wadowice - Sokół Zator 1:3 (19:25, 25:20, 22:25, 20:25)
Skawa: Palmirska, Stopyra, Szajewska-Skuta, Kasperek, Widlarz, Ryczko, Kuligowska (libero) oraz Sobaniec, Sordyl, Kolasa, Żmuda.
Sokół: Jurkiewicz, Wróblewska, Łabuz, Cichoń, Dudziak, Żmudzińska, Skrobowska (libero) oraz Szczygieł, Lelek, Motyka, Lejkowska, Luftner (libero).
Wokół spotkań o utrzymanie było trochę niedomówień. Na stronie internetowej PZPS omyłkowo rozpisano trzy terminy, a w regulaminie już prawidłowo, że w rywalizacji o „być albo nie być” decyduje wynik dwumeczu. W przypadku równego bilansu setów, w następnej kolejności decydowały tzw. małe punkty. Gdyby i one nie wyłoniły zwycięzcy rywalizacji, zaszłaby konieczność rozegrania „złotego seta”. Zatem zatorzankom po pierwszym zwycięstwie we własnej hali 3:0 do zapewniania sobie utrzymania brakowało wygrania tylko jednej partii.
Początek premierowej odsłony był wyrównany. Wymiana ciosów trwała do stanu 11:11. Potem miejscowe zaczęły tracić dystans. Zrobiło się 13:16, czy 14:17.
- Rywalki ustrzeliły nas kierunkową zagrywką - tłumaczy Grzegorz Gacek, trener wadowiczanek. - W dodatku zaczęliśmy popełniać błędy w przyjęciu, czym ułatwiliśmy zadanie przeciwniczkom.
Trenerka Sokoła po wygraniu pierwszego seta nie powiedziała swoim zawodniczkom, że wykonały plan.
- Chciałam uniknąć rozkojarzenia w zespole, ale moje dziewczęta swoimi ścieżkami wyjaśniły regulaminowe zawiłości, więc zaczęły już podświadomie fetować sukces. Mówiłam im, że jeszcze nie wszystko jest rozstrzygnięte. Muszą walczyć dalej - podkreśla Renata Wacławik, opiekunka zatorzanek.
W drugiej partii stało się to, co przewidziała trenerka przyjezdnych. Gospodynie prowadziły już 17:10, wykorzystując rozkojarzenie rywalek. Potem zrobiło się jeszcze 22:19, ale miejscowe nie dały sobie wydrzeć wygranej.
- Wiedzieliśmy dobrze, że nic nam wygranie tego seta i tak nie daje, jednak jeśli już mieliśmy się pożegnać ze szczeblem centralnym, to tylko po walce, z __honorem - twierdzi trener Gacek.
W trzeciej partii miejscowym znowu przyszło gonić wynik. Było 7:10 czy 8:12. Pod koniec kibice ponownie byli świadkami emocji, bo zrobiło się 20:20. Kolejny punkt zdobyły zatorzanki, a po nim poszły za ciosem.
W czwartej partii przyjezdne także kontrolowały grę, a potem mogły już fetować sukces. - Jeszcze kilkanaście tygodni temu nikt nie postawiłby złamanego grosza, że będziemy potrafiły zapewnić sobie utrzymanie, ale na __tym polega piękno sportu, że jest nie0przewidywalny - cieszy się Renata Wacławik. - Wygraliśmy i nikt już nie pamięta, jaka w naszym wykonaniu była faza zasadnicza.
Z kolei w Wadowicach nie ukrywają, że drużyna została pozostawiona bez wsparcia samorządu.__
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?