Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Goprowcy z Gorlic niosą nam pomoc od 65 lat

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. archiwum prywatne
Krynicka grupa Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego obchodziła okrągłe urodziny. Pośród ponad dwustu jej członków, są również gorliczanie. Odebrali medale i gratulacje. Jest za co dziękować

Kojarzymy ich tylko z górami, ale tak naprawdę niosą pomoc nie tylko na graniach. Gdy ktoś się w lesie zgubi, też są na zawołanie. Tego lata przynajmniej dwukrotnie pomagali w poszukiwaniach zatraconych w grzybobraniu. Goprowcy. Grupa krynicka, w której pracują również gorliczanie, obchodziła 65-lecie powstania.

Nie pracują. Robią to, co kochają

Pośród wszystkich, 250 członków, jest tylko 11 ratowników zawodowych. Pozostali działają społecznie. W ciągu roku są zobowiązani odpracować na rzecz organizacji 120 godzin, podejmując dyżury na stokach narciarskich, w schroniskach. Większość jednak działa trzy razy dłużej.

- Bo to jest nasza pasja. Bez niej trudno zostać ratownikiem. Ja na pierwsze samotne wędrówki w góry chodziłem, gdy byłem w drugiej klasie szkoły podstawowej. Dziś to nie do pomyślenia - opowiada Leszek Olech, na co dzień pracownik OHP w Nowym Sączu.

Ryszard Nowak z GOPR-em, związany jest od 1971 roku.

- Na Babiej Górze zrobiłem kurs I stopnia, po którego ukończeniu, w tym samym roku składałem przysięgę ratowniczą. Dwa lata później los rzucił mnie do Gorlic - wspomina.

W owym czasie GOPR działał w zupełnie odmiennych warunkach od dzisiejszych: nie było telefonów komórkowych, internetu, quadów, GPS-ów, brakowało podstawowego sprzętu, a na ekwipunek można było liczyć „od święta” - wspomina.

Ma na koncie nocą akcję, podczas której w głębokim śniegu wraz z kolegami przyszło mu zwozić do karetki pechową kursantkę narciarkę, która na Błatniej, skręciła nogę. Ratownikom nie pozostawało bowiem nic, jak sprowadzić ją toboganem na dół, do Jasienicy, gdzie czekała karetka. Nie było łatwo, bo i zima i noc nie pomagały w zadaniu. I choć nikt wtedy nie słyszał o skuterach śnieżnych, lampach czołowych i nawigacji satelitarnej, to dziewczyna bezpiecznie trafiła do rąk medyków.

Urodziny to zawsze czas wspomnień

Podczas wspólnego świętowania, takich wspomnień nie brakowało - o śniegu po pachy, w którym trzeba było zwozić kogoś z któregoś z beskidzkich szczytów, zagubionych na trasach albo w lesie. Górskie szlaki znają jak własną kieszeń, ale mimo to, do pracy zawsze podchodzą z pokorą. Góry są wymagające.

- Przypomina mi się akcja z 2013 roku. Zadzwonił turysta, mówiąc, że przebił sobie łydkę - opowiada Łukasz Smetana, również ratownik GOPR. - Trzeba go było ściągnąć z rejonu bacówki nad Wierchomlą. Pojechałem tam quadem. W tym czasie na Jaworzynie spadło, jak później sprawdziłem, 60 litrów wody na metr kwadratowy. Wody w górskich potokach momentalnie wezbrały. Wycofałem się, w ostatniej chwili unikając zderzenia z ogromną kłodą, którą z góry niósł na mnie potok. Mogłem się utopić w lesie, w środku lata, w słoneczny dzień - opowiada.

Ryszard Cygańczuk, gorliczanin, który odebrał szczególną, bo złotą odznakę, zwykł mawiać: dla goprowca nie ma złej pogody.

WIDEO: "Poważny program" odc. 3. Nieduży park

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Goprowcy z Gorlic niosą nam pomoc od 65 lat - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski