W sobotę Sandecja wygrała 1:0 z Wigrami Suwałki, a trzy punkty gospodarzom zapewnił Arkadiusz Aleksander. - Nie chcę powtarzać piłkarskich banałów, ale był to mecz do pierwszej bramki. Początek w naszym wykonaniu był słaby. Chyba wynikało to z tego, że byliśmy za bardzo zmotywowani. Z biegiem czasu gra wyglądała jednak coraz lepiej, były sytuacje, a po jednej z nich piłka wpadła do siatki - opowiada napastnik.
Dla 35-latka to pierwsze trafienie po czterech występach bez gola i jednocześnie ósme w tym sezonie. - Nieważne, kto strzela. Za nami ciężki okres, chcieliśmy się odbudować, bo jak pokazuje tabela, zespoły z dołu punktują - przypomina.
Robert Kasperczyk, trener Sandecji: - Kilka bramek Arka, dla mnie jako byłego napastnika, to majstersztyk. Między innymi w Katowicach, gdzie miał obok siebie i obrońcę, i ostry kąt. Brzydkich, mówiąc w cudzysłowie, goli też kilka strzelił, ale właśnie takie są najważniejsze. Chodzi o to, że Arek wie, gdzie ma być w danym momencie.
Tak jak w ostatnią sobotę. - Piłka zagrana została w drugim tempie przez Przemka Szarka po rzucie rożnym Bartka Sobotki. Aleksander znalazł się tam, gdzie należało. Z tego jest rozliczany - wyjaśnia opiekun Sandecji.
W klasyfikacji snajperów lepszy od Aleksandra jest tylko król strzelców poprzednich rozgrywek Grzegorz Goncerz z GKS Katowice, który już dziewięć razy pokonywał bramkarzy.
- Życzę Arkowi korony. Jest realna, przy czym ja patrzę na jego dokonania przez pryzmat zespołu - nie ukrywa Kasperczyk. - Nie cieszyłby mnie jego bramki, jeślibyśmy przegrywali 0:3, a on by trafił na 1:3. Natomiast gdyby prześledzić wszystkie jego gole, to z 90 procent było wyrównujących albo dających prowadzenie. To najważniejsze, bo on nie strzela goli mało ważnych - dodaje trener.
Znamienne, że w całym poprzednim sezonie najskuteczniejszym piłkarzami Sandecji byli Łukasz Grzeszczyk, Mouhamadou Traore i Rudolf Urban, którzy mieli na koncie po... 4 gole.
- Cieszę się, że Arek powrót do Sandecji ma tak udany. Myślę, że jeszcze nie powiedział swego ostatniego słowa. I jak tylko będzie zdrowy, bramek będzie więcej - twierdzi 48-letni szkoleniowiec pierwszoligowca.
W sobotę „Biało-czarni” zdobyli komplet punktów, choć przez ostatnie niemal 20 minut walczyli w osłabieniu, bo za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Witalij Berezowskyj.
- Grę w dziesięciu trenujemy i jestem zadowolony, że korzystny wynik dowieźliśmy do końca, ale druga żółta kartka była głupia. Wprowadziła nerwowość w grze, bo myślę, że gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu, nie byłoby takiej niespokojnej końcówki - uważa Aleksander.
Czwarte „żółtko” powoduje, że ukraiński stoper musia pauzować w meczu z Olimpią Grudziądz, a to może oznaczać, że po pół roku przerwy (kontuzja) pokaże się inny piłkarz spoza Unii Europejskiej, Kameruńczyk Armand Ella Ken.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?