MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Głos w sprawie igrzysk to decyzja dotycząca przyszłości Krakowa

Piotr Tymczak
Spór o igrzyska stał się najważniejszą dyskusją społeczną ostatnich lat.
Spór o igrzyska stał się najważniejszą dyskusją społeczną ostatnich lat. FOT. ANNA KACZMARZ
Referendum. Urzędnicy przekonują, że igrzyska dadzą miastu rozwój gospodarczy. Przeciwnicy przestrzegają, że popadniemy w długi.

Tak zwolennicy jak i przeciwnicy organizacji zimowych igrzysk w Krakowie w 2022 roku są zgodni, że udział w referendum w tej sprawie to nie tylko głos za tym, czy chcemy, aby pod Wawelem odbyła się taka impreza. To przede wszystkim wybór, co ma być priorytetem w wydawaniu publicznych pieniędzy przez najbliższe lata.

W przypadku innych pytań referendalnych, np. dotyczących metra, głosujemy tylko nad tym, czy będzie ono w planach. Opowiadając się przeciw monitoringowi i ścieżkom dla rowerzystów nie spowodujemy, że Kraków z nich całkowicie zrezygnuje.

– Warto walczyć o igrzyska. Jeśli je otrzymamy, Kraków zainwestuje niewiele w stosunku do tego, co może zyskać – przekonuje Magdalena Sroka, wiceprezydent Krakowa, a zarazem przewodnicząca Komitetu Kraków 2022.

– Argumentem przeciw igrzyskom jest przede wszystkim ryzyko finansowe związane z tą imprezą – podkreśla Tomasz Leśniak z inicjatywy „Kraków Przeciw Igrzyskom”. Jej przedstawiciele zwracają uwagę, że koszty organizacji zimowych zawodów olimpijskich są zazwyczaj wyższe od szacunków średnio o 135 procent, więc miasta-gospodarze często kończą je z gigantycznym długiem, który potem spłacany jest poprzez cięcia w usługach publicznych i podwyżki.

Krakowscy urzędnicy przekonują jednak, że chcą wyciągnąć wnioski z błędów innych i zorganizować igrzyska, do których nie trzeba będzie dopłacać. Z ich wyliczeń wynika, że same koszty Krakowa związane z imprezą wyniosą jedynie 300 mln zł, rozłożonych na osiem lat. W tym na organizację zawodów miasto wyłożyłoby ok. 100 mln zł (pozostałe 200 mln zł na infrastrukturę).

W sumie na przygotowanie igrzysk potrzeba ok. 5,6 mld zł. Założenia są takie, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski przekaże 40-45 procent potrzebnych pieniędzy, ponad 30 procent wyłoży nasz rząd, a wszystkie samorządy zaangażowane w projekt łącznie 3 procent. Resztę powinni pokryć sponsorzy. – To pokazuje, że jest to przyciąganie środków do regionu, a nie przeinwestowanie – zaznacza wiceprezydent Sroka.

Miasto liczy przede wszystkim na to, że tak jak w przypadku Euro 2012 mocniej inwestowano w Gdańsk, Wrocław czy Poznań, tak dzięki igrzyskom do Krakowa i Małopolski spłyną większe rządowe i unijne środki na budowę dróg i linii kolejowych. Ma to znacznie przyspieszyć inwestycje zaplanowane w budżecie miasta i państwa (m.in. zakopiankę na odcinku Rabka – Nowy Targ, poszerzanie dróg gminnych i powiatowych na Podhalu).

– W planach miasta zakładamy, że w Krakowie do 2032 roku zrealizujemy inwestycje transportowe za ok. 5 miliardów złotych. Jeżeli dzięki igrzyskom uda się na nie uzyskać dofinansowanie unijne w wysokości 60 procent, to zyskamy 3 miliardy złotych i możemy je o 10 lat przyspieszyć – argumentuje wiceprezydent Sroka.

Organizację igrzysk poparł prezydent RP Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, rząd, Sejm, władze Krakowa, Rada Miasta Krakowa i samorządy pozostałych miast zaangażowanych w projekt (Bukowina Tatrzańska, Kościelisko, Myślenice, Zakopane).

Igrzyska to pomysł polityków PO. Na początku na czele komitetu konkursowego stała posłanka tej partii Jagna Marczułajtis-Walczak. Odeszła w atmosferze skandalu – po tym jak jej mąż negocjował z przedstawicielem portalu LoveKrakow pozytywne i zarazem płatne artykuły o igrzyskach.

Pomysł organizacji imprezy w Krakowie został też poparty przez PiS i inne partie zasiadające w Sejmie. Po­wstały również inicjatywy społeczne popierające zimowe zawody pod Wawelem. Najaktywniejsi byli jednak przeciwnicy, szczególnie akcja „Kraków Przeciw Igrzyskom”. Jej działania w dużej mierze przyczyniły się do tego, że prezydent Krakowa Jacek Majchrowski podjął decyzję, iż w sprawie igrzysk krakowianie powinni się wypowiedzieć w referendum.

– Myślę, że politycy po Euro 2012 mieli przekonanie, że igrzyska będą kolejnym sposobem na promocję i zbijanie kapitału politycznego – komentuje Tomasz Leśniak. – Podejrzewam, że zadziałało także lobby dewelopersko-hotelarskie. Łączą się tu interesy bogatych firm, które mogą zarobić na igrzyskach, ze światem polityki. Duże korporacje, sieci hotelowe czy linie lotnicze liczą na większe zyski – twierdzi koordynator inicjatywy „Kraków Przeciw Igrzyskom”. Stoją za nią osoby wywodzące się głównie ze środowisk lewicowych (Krytyka Polityczna, Zieloni), ale także mieszkańcy niezaangażowani politycznie. Ostatnio przeciwko igrzyskom protestują także przedstawiciele Solidarnej Polski.

Jednakże, aby referendum było wiążące, musi w nim wziąć udział co najmniej 30 procent krakowian uprawnionych do głosowania. Jeżeli będzie taka frekwencja i większość zagłosuje przeciw, to Kraków wycofa swoją kandydaturę. Jeżeli większość mieszkańców będzie za, to w lipcu tego roku MKOl rozstrzygnie, czy nasze miasto znajdzie się wśród trzech kandydatów, z których w połowie 2015 roku zostanie wybrany organizator igrzysk. Kontrkandydatami Krakowa są Oslo, Pekin, Ałma Ata i Lwów.

Napisz do autora:
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski