To zadziwiające – ale obecną modę na wykorzystywanie w muzyce popularnej brzmień fortepianu zawdzięczamy... elektronice. Tak się bowiem złożyło, że wielu artystów tworzących za pomocą syntezatorów w pewnym momencie odczuło chęć powrotu do źródeł. Stąd ich zainteresowanie fortepianem. Mistrzem tego rodzaju brzmień okazał się niemiecki pianista Nils Frahm.
Właściwie o jego pasji do fortepianu zdecydował ojciec. Był on bowiem wziętym grafikiem, specjalizującym się w tworzeniu okładek na płyty wydawane przez legendarną wytwórnię jazzową ECM. Nic więc dziwnego, że w domu Frahmów ciągle słychać było dźwięki trąbki, saksofonu, no i oczywiście fortepianu.
Młody chłopak (może z nastoletniej przekory?) zamiast jazzem, bardziej interesował się klasyką, a potem muzyką współczesną. Jego pierwsze płyty utrzymane były w ascetycznym tonie, zawierając stonowane improwizacje. Przełom nastąpił w 2009 roku, kiedy Nils nagrał płytę „The Bells”. Połączenie fortepianowych melodii z elektroniczną preparacją dźwięków zachwyciło i fanów, i krytykę. Nic więc dziwnego, że album okrzyknięto arcydziełem.
Z równie entuzjastycznym przyjęciem spotkała się kolejna płyta Nilsa. Materiał na „Felt” został nagrany w niekonwencjonalny sposób – przez mikrofony umieszczone wewnątrz fortepianu. Trzecim dziełem geniuszu Frahma okazał się krążek „Spaces” sprzed dwóch lat. Tym razem ważną rolę odegrał sposób nagrania dźwięku – niemiecki muzyk wykorzystał bowiem... kasetowy magnetofon.
Muzyka Nilsa świetnie broni się na żywo. Ubiegłoroczny koncert artysty w Katowicach w ramach festiwalu Tauron Nowa Muzyka wywołał wręcz euforyczne przyjęcie widzów. Na pewno podobnie będzie w Krakowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?