MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Generał Jaruzelski w sidłach miłości, czyli wielka akcja tabloidów

Lucjan Strzyga
Sprawa rozwodu Jaruzelskich trafiła między innymi na stronę francuskiego „Le Parisien”, pisał o tym także niemiecki „Die Welt”
Sprawa rozwodu Jaruzelskich trafiła między innymi na stronę francuskiego „Le Parisien”, pisał o tym także niemiecki „Die Welt”
Nie dały mu dotąd rady sądy i historyczne rozliczenia za stan wojenny. Teraz jednak były szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego może polec od znacznie groźniejszej broni – niechęci bulwarówek.

Gen. Wojciech Jaruzelski już raz był bohaterem światowych mediów. Było to 13 grudnia, gdy jako szef Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego wprowadzał w Polsce stan wojenny. Pisano o nim, że to „Twardy oficer, skryty za czarnymi okularami”, „Dyktator, który poszedł na wojnę z narodem”, „Obrońca socjalizmu, niewahający się położyć na szali życia rodaków”. Można powiedzieć, że wzbudzał strach, gdy na tle flagi i białego orła czytał przemówienie o przejęciu władzy przez wojskowych.

Dziś już nie budzi strachu, tylko wesołość podszytą sporą dozą współczucia. Światowa prasa z gracją podchwyciła doniesienia z Polski, jakoby 91-letni Jaruzelski romansował ze swoją 50-letnią opiekunką Dorotą. „Le Pari-sien” pisze wprost: „Jaruzelski miał romans, jego żona chce rozwodu”. „Die Welt” nieco powściągliwiej: „Żona byłego prezydenta zagroziła rozwodem”. W podobnym tonie utrzymane są doniesienia „Zeitu” i „Novin” i wachlarza gazet belgijskich, holenderskich, brytyjskich i hiszpańskich.

W polskich tabloidach ruszył prawdziwy festiwal na temat małżeńskich perypetii generała. Prym wiedzie „Super Express”, który zrobił z tego temat flagowy kilku ostatnich numerów. Ton artykułom nadają głównie zwierzenia Barbary Jaruzelskiej, która oskarża męża o wszystko, co najgorsze („Już nie kocham swojego męża, bo wroga się nie kocha”). „Fakt”, choć i tu widać uciechę ze skandalu, wydaje się nieco bardziej stonowany, szydząc z fałszywym współczuciem: „Jaruzelski ledwie zipie. I on ma mieć romans?”.

Cóż, można powiedzieć, że żyjemy w czasach, kiedy wszystko jest na wierzchu. Szczególnie w przypadku, gdy rzecz dotyczy osób publicznych. Trzydzieści lat temu gen. Jaruzelski otoczony był nie tylko nimbem władzy i lęku, ale też wynikającej zeń tajem- nicy.

O jego życiu osobistym można było co najwyżej poplotkować. „Miał maskę Dartha Vadera, gdy negocjował z przedstawicielami demokratycznej opozycji podzielenie się władzą” – pisze „Le Parisien”. Dziś wiemy o nim właściwie wszystko: że leży w szpitalu chory na chłoniaka, że jego żona nakryła go wraz z opiekunką w „sytuacji intymnej”, i że są już gotowe papiery rozwodowe. Tabloidowej dramaturgii dodaje mediacja córki Jaruzelskich – Moniki, która publicznie zaklina rodziców: „pogódźcie się!”.

W tym theatrum nie ma znaczenia, czy faktycznie między generałem a opiekunką coś zaiskrzyło (zapewne nie, bo cierpiącemu Jaruzelskiemu co innego w głowie), liczy się sensacyjny news. I granie na emocjach tych, którzy pamiętają stan wojenny i jego sprawcę, wygłaszającego z telewizora banały o konieczności obrony socjalizmu. „Dobrze mu tak” – taki podszyty satysfakcją komentarz można było pewnie usłyszeć w niejednym polskim domu.

Ale to nie zemsta kieruje bulwarówkami, gdy robią sobie pośmiewisko z rodzinnych kłopotów Jaruzelskiego. Gdy on wysyłał armię do pacyfikacji „Solidarności”, większości pracujących w nich dziennikarzy nie było jeszcze na świecie, a reszta chodziła do przedszkola. Rzecz idzie o coś znacznie banalniejszego – o pieniądze. To one usprawiedliwiają dawanie posłuchu mało wiarygodnym wynurzeniom Barbary Jaruzelskiej, że mąż to lowelas i miglanc albo że chce ją wyrzucić z domu i potem wieść szampański żywot z rozpustną opiekunką. Przecież dla każdego jest jasne, że gen. Jaruzelski to nie kolejny Dominique Strauss-Kahn czy François Hollande, którzy wikłają się w kolejne erotyczne skandale z wdzię-kiem podstarzałych satyrów.

Jaruzelski to nie byle chłystek z naturą „amoroso”, nawet jeśli przekonana jest o tym jego najwyraźniej rozchwiana emocjonalnie małżonka.

Problem w tym, że wypominanie tabloidom braku moralności przypomina w dużej mierze strzelanie kulą w płot. Sens ich istnienia polega wszak na pokazywaniu najbardziej wstydliwych stron ludzkiej natury. A w czym skandal wokół małżeństwa Jaruzelskich różni się od podobnych skandali w innych polskich rodzinach? Tylko tym, że dotyczy człowieka, który w przeszłości decydował o życiu innych i że spora liczba Polaków upatrywała w nim „socjalistycznego ascety, co to nie pije, nie kradnie i mieszka w bloku”, jak reklamowała go PRL-owska prasa, gdy w lutym 1981 r. zostawał premierem.

„Historia nie jest tylko czarna i nie jest tylko biała. Tak widzę i swój ślad na życiowej drodze. Tym, co dobre, się szczycę. Tego, co złe – żałuję. Jestem po prostu sobą” – można przeczytać na oficjalnej stronie, sygnowanej przez – było nie było – eksprezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

I właśnie bijący po oczach kontrast między patosem powyższych słów, a żenującym widowiskiem, jakiego jesteśmy właśnie świadkami, jest chyba najbardziej uderzający. A przy okazji dający gwarancję, że tabloidowy tasiemiec z jego udziałem prędko się raczej nie skończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski