MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby Tycjan umiał mówić…

Opr. (MAT)
Fot. Archiwum autorki
Czytelnicy piszą o swoich kotach. Bambosz. Mój ulubieniec. Typ włóczykija i sportowca, z umiejętnością wchodzenia na najwyższe drzewa i samodzielnego z nich schodzenia. Wierny towarzysz i inspektor wszelakich ogrodowych prac. Czarno-biały kot, który swoją radość wyrażał uroczym miauko-gulgotaniem.

Bystrzakiem nie był. Ale za to cechował się niesłychaną przyjacielskością. Zarówno w stosunku do ludzi, psów, jak i innych kotów. Zaskarbił sobie sympatię niemal wszystkich sąsiadów, którzy pozwalali mu wylegiwać się na swoich werandach. „Bo to taki ładny i wdzięczny kot” - mówili…

Pamiętano, jak biegał po okolicy z nadgryzionym metrowym bandażem, wciąż przywiązanym do okaleczonej tylnej łapy, który powiewał za nim niczym biała chorągiew. Dziwiono się, że uwielbiał jeździć na wyłączonej kosiarce w pozycji na sfinksa. Ale najbardziej znany był z tego, że miał prawdziwego przyjaciela, Tycjana, rudego kota z klasą, podrzuconego sąsiadce zimową porą.

To jemu pokazywał świat kocich możliwości. Tycjan codziennie rano wyczekiwał na Bambosza przed domem i po śniadaniu całymi dniami włóczyli się po zaroślach pobliskiego basenu, by wieczorem punktualnie zjawić się na porcję szynki generalskiej, przysmaku, zdaniem Bambosza, najbardziej odpowiedniego dla kota z osiedla Oficerskiego. Podczas kolacji Tycjan cierpliwie czekał na Bambosza w ogrodzie pod lipą i wieczorami znów razem obchodzili okoliczne ogrody i piwnice. Taka kocia wersja papużek nierozłączek.

Aż któregoś dnia Bambosz nie zjawił się na kolację. Zaniepokojona wyjrzałam przez okno, Tycjana również nie było pod lipą. Pewnie przedłużyli jakąś wspólną kocią eskapadę, pocieszałam się. Ale następnego ranka Tycjan nie czekał już na Bambosza. Wybiegłam do ogrodu, by zapytać sąsiadkę czy coś wie o kotach. Kiedy podeszła do ogrodzenia ujrzałam Tycjana, który wolno, ze spuszczonym łebkiem podszedł do mnie i spojrzał z tak ogromnym smutkiem, iż zrozumiałam, że stało się coś złego. Gdyby Tycjan umiał mówić….

Po miesiącu Tycjan zachorował i odszedł do krainy wiecznej kociej szczęśliwości, zabierając ze sobą tajemnicę zniknięcia Bambosza. A może gdzieś znów razem włóczą się po zaroślach w innym, lepszym dla kotów świecie?

Barbara Kleczkowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski