MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Futbol bez rac i przemocy

Redakcja
W sobotę na Wembley w finale męskiej Ligi Mistrzów Manchester United zagra z Barceloną Fot. autor
W sobotę na Wembley w finale męskiej Ligi Mistrzów Manchester United zagra z Barceloną Fot. autor
Podczas gdy w Polsce rząd na czele z premierem Donaldem Tuskiem próbuje rozwiązać problem stadionowych chuliganów, stolica Wielkiej Brytanii odlicza godziny do... dwóch finałów piłkarskiej Ligi Mistrzów. W najbliższy czwartek na stadionie Fulham FC zostanie rozegrany finał kobiecej edycji LM, w którym zmierzą się Olympique Lyon i 1. FFC Turbine Poczdam. Dwa dni później na stadionie Wembley odbędzie się finał panów. Naprzeciw siebie staną jedenastki Manchesteru United i FC Barcelona.

W sobotę na Wembley w finale męskiej Ligi Mistrzów Manchester United zagra z Barceloną Fot. autor

LIGA MISTRZÓW. Konsekwencja i skrupulatność najważniejsze. Na Craven Cottage w czwartek i na Wembley w sobotę będzie bezpiecznie.

Wydawać by się mogło, że zorganizowanie dwóch meczów o tak wielkiej randze, i to w ciągu zaledwie trzech dni, jest sporym wyzwaniem dla jednego miasta. Nie dla Londynu. Władze stolicy są do tej operacji doskonale przygotowane i bardzo dobrze zdają sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na ich barkach. To prestiżowa impreza. Finał Ligi Mistrzów to nie tylko korzyści finansowe, ale również, a może i przede wszystkim, sprawa bezpieczeństwa, a ta dla władz miasta i gospodarzy obiektu jest priorytetem. Nie można dać plamy... Kto jak to, ale Brytyjczycy wiedzą o tym najlepiej. Doświadczeni wydarzeniami sprzed ćwierć wieku podjęli skuteczną walkę ze stadionowym chuligaństwem.

Czarna dekada

Niechlubnych wydarzeń w historii angielskiego futbolu było bardzo wiele. Przede wszystkim tych spowodowanych chuligańskimi wybrykami. To właśnie w Wielkiej Brytanii narodziła się nowa kultura stadionowego chuligaństwa. Gangi skupiające najbardziej zagorzałych fanatyków swoich drużyn tzw. firmy, w latach 70. i 80. były zmorą policji. - W latach 80. ktoś, kto należał do bojówki West Ham, cieszył się respektem i ogólnym szacunkiem - mówi 49-letni elektryk z hrabstwa Essex, James Coleman, wielki kibic West Ham United. - Nasz oddział ("Inter City Firm") wraz z "Bushwackers" Millwallu i "Headhunters" Chelsea, należał do najniebezpieczniejszych w Londynie - dodaje. Do bitew kibiców z użyciem noży, pałek, a nawet broni palnej, dochodziło regularnie nie tylko na stadionach.

Jednak najtragiczniejszy okres w historii angielskiej piłki nożnej przypadł na drugą połowę lat 80. W maju 1985 roku podczas meczu Bradford City - Lincoln City w wyniku pożaru zaprószonego przez kibiców spłonęła jedna z trybun. Zginęło wówczas 56 osób. Niespełna trzy tygodnie później w Brukseli przed rozpoczęciem finałowego meczu o Puchar Europy pomiędzy Liverpoolem a Juventusem Turyn, w wyniku zamieszek wszczętych przez kibiców angielskiej drużyny, na stadionie Heysel stratowanych zostało 39 kibiców "Juve". Kwiecień 1989 roku to kolejna "czarna data" w historii angielskiej piłki nożnej. W Sheffield, podczas półfinału Pucharu Anglii Liverpool - Nottingham Forest, zginęło 96 kibiców "The Reds". Napierający tłum zepchnął ich z przeludnionej górnej trybuny. Efektem tych wydarzeń było wykluczenie angielskich drużyn z europejskich rozgrywek na 5 lat.

To właśnie wtedy ówczesna premier rządu Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher wypowiedziała wojnę stadionowemu bałaganowi.

Akcja - reakcja

Thatcher nakazała sporządzenie raportu, którego celem było zarówno przedstawienie przyczyn takiego stanu rzeczy, jak i zaproponowanie sposobu jego rozwiązania. - Musimy pozbyć się chuligaństwa z naszych stadionów - powiedziała słynna "Żelazna Dama" (cytat za stroną internetową BBC). Przygotowaniem "planu naprawy" zajął się minister sprawiedliwości Peter Taylor. Jego dokument zakładał kilka bardzo ważnych postulatów. Przede wszystkim zlikwidowano na stadionie miejsca stojące. Ten zabieg miał na celu nie tylko zwiększenie bezpieczeństwa samych kibiców, ale również poprawę komfortu oglądania samego meczu. Postanowiono, że każdy kibic będzie przyporządkowany do konkretnego krzesełka, co wraz z obowiązkowym monitoringiem trybun, na wypadek ewentualnych burd, znacznie ułatwi identyfikację. Podniesiono ceny biletów i wprowadzono karty kibica. Rząd zaostrzył prawo w stosunku do chuliganów. Wtargnięcie na murawę grozi wysoką karą finansową i nawet dożywotnim zakazem stadionowym. Osoba, której przyjdzie do głowy taki właśnie pomysł, może zapomnieć o wzięciu kredytu w banku, a nawet... telefonu na abonament. Niektórym może wydawać się to śmieszne, ale - jak widać - przynosi to pożądany efekt. Wnoszenie materiałów pirotechnicznych oraz innych niebezpiecznych przedmiotów, rzucanie ich na boisko, posiadanie alkoholu czy obraźliwe okrzyki są dotkliwie karane. Demolowanie stadionu i bójki na jego terenie skutkują natychmiastowymi karami więzienia.
Do walki z chuliganami dołączyły także same kluby. To one ponoszą koszty za ewentualne akcje policji na stadionach. Porządku na nich pilnują specjalnie do tego przeszkoleni stewardzi. Policja dba natomiast o zabezpieczenie terenu poza obiektem - na parkingach czy dworcach.

Te radykalne, a zarazem proste metody sprawiły, że bezpieczeństwo na angielskich stadionach w ciągu 20 lat zdecydowanie się poprawiło. Surowe prawo i egzekwowanie go były kluczem do osiągnięcia celu postawionego przez premier Thatcher.

Inny wymiar kibicowania

Dziś, idąc na mecz piłkarski jakiejkolwiek z londyńskich drużyn, nikt nie obawia się tego, że ktoś rzuci w niego wyrwanym krzesełkiem czy cegłówką. Jest spokojnie i bezpiecznie. Zapewne znajdzie się wiele osób, którym taki sposób kibicowania się nie podoba. Będą narzekali, że nie ma atmosfery, że wieje nudą, że nic się nie dzieje. Dla nich mecz piłki nożnej bez oprawy, rac, flag i obrażania kibiców rywala to nie mecz. Owszem, oglądając spotkanie dwóch drużyn, można odnieść wrażenie, że jest się świadkiem teatralnego spektaklu, podczas którego co jakiś czas słychać jedynie brawa i pojedyncze okrzyki zachęcające aktorów do większego zaangażowania. Ale przecież na stadion chodzi się po to, by obejrzeć mecz, a nie po to, by być świadkiem pokazu pirotechnicznego czy konkursu na to, czyja flaga jest większa. Sam, jako kibic Fulham, nie raz miałem okazję oglądać mecz siedząc na trybunach w towarzystwie kibica gospodarzy po prawej ręce i kibica gości po lewej. Zastanawiam się, kiedy coś takiego będzie możliwe w Polsce? Bez płotów, barier i odizolowania. Tutaj dziadkowie zabierają na mecze wnuków, ojcowie synów.

- Gdy Martin skończył siedem lat, zabrałem go pierwszy raz na stadion. Od tego momentu jesteśmy na każdym "domowym" spotkaniu Fulham. W tym roku skończy dwanaście lat - opowiada podczas meczu z Wigan Athletic na Craven Cottage znajomy z sektora, który pasją do piłki nożnej zaraził wnuka, a sam może się pochwalić 30-letnim stażem jako kibic popularnych "The Cottagers".

Futbolowe Eldorado

Po tym jak uporano się z problemem stadionowego chuligaństwa, frekwencja na meczach znacznie wzrosła. Aby dostać całosezonowy karnet na spotkania ukochanej drużyny trzeba czekać niekiedy latami. Rozgrywki Premier League oglądane są w najodleglejszych zakątkach świata, a kluby na sprzedaży praw do transmisji zarabiają fortuny. W futbol zaczęto pompować niezliczoną ilość pieniędzy. Pojawili się prywatni sponsorzy, którzy inwestują krocie, aby ich reklama znalazła się na banerach okalających boisko. Nie od dziś wiadomo, że piłka nożna w najlepszym wydaniu to wielki biznes. Jak widać, Wyspy Brytyjskie są tego najlepszym przykładem.

Stadionów nie buduje się po to, by świeciły pustkami. Tutaj każdy obiekt ma zarobić na siebie i przede wszystkim ma przynosić korzyści miastu i sponsorom, a w przypadku Londynu ma być kolejną atrakcją turystyczną, którą w ciągu roku odwiedzą tysiące ludzi. Takie wydarzenie, jak finał Ligi Mistrzów, jest niesamowitą okazją do popularyzacji zarówno piłki nożnej, jak i miasta, czy - jak w przypadku Fulham - do promocji samego klubu, który będąc ligowym średniakiem wykorzystuje swoją szansę na zarobienie dodatkowych profitów. Dyrektor wykonawczy Fulham Alistair Mackintosh zauważa również, jak wielki zaszczyt przypadł klubowi z zachodniego Londynu: - To, że UEFA wybrała nas jako gospodarzy meczu finałowego, jest dla wszystkich związanych z Fulham wielkim powodem do dumy (cytat za stroną internetową dzielnicy Hammersmith&Fulham).
Szacuje się, że sam finał na Wembley przyniesie około 30 mln funtów zysku. I pomyśleć, że gdyby nie "stadionowa rewolucja" zapoczątkowana przez Margaret Thatcher, dziś Wembley nadal żyłoby jedynie wspomnieniem z 1966 roku...

Forteca

Gdy UEFA oficjalnie potwierdziła, że to właśnie Londyn będzie gościł finalistów tegorocznej edycji Ligi Mistrzów, burmistrz stolicy Boris Johnson nie krył radości: - W naszym mieście pasja do futbolu zauważalna jest na każdym kroku, dlatego Wembley będzie idealnym tłem dla tak wielkiego wydarzenia, jakim jest finał Champions League (cytat za stroną internetową BBC Sport).

90-tysięczny "Dom futbolu", uznawany za ultranowoczesny obiekt, jest areną wielu wydarzeń, nie tylko sportowych. O tym jak bardzo bezpieczny jest to stadion, informuje nas fragment regulaminu dostępny na jego oficjalnej stronie internetowej: "Zabrania się wnoszenia na obiekt: noży, sztucznych ogni, rac, materiałów wybuchowych, amunicji, broni palnej, niebezpiecznych narzędzi, urządzeń laserowych, butelek, szklanych naczyń, puszek, przedmiotów mogących posłużyć jako broń i zagrażających bezpieczeństwu publicznemu, skuterów, deskorolek, łyżew, farb w sprayu, markerów, wózków dziecięcych, urządzeń nadawczych, profesjonalnych kamer i urządzeń rejestrujących (dotyczy aparatów z wymiennym obiektywem), walizek, laptopów, plecaków (ryzyko potknięcia się), nielegalnie zakupionych przedmiotów, butelek z wodą, kasków motorowych, parasoli, rzutek, trąb, bębnów, flag o powierzchni większej niż jeden metr kwadratowy, alkoholu i zwierząt (z wyjątkiem psów przewodników i psów policyjnych). Każda osoba będąca w posiadaniu takich przedmiotów (rzeczy), nie zostanie wpuszczona na stadion. Każdy przedmiot, który może być użyty jako broń, może zagrażać bezpieczeństwu publicznemu lub jest obraźliwy, zostanie skonfiskowany i przekazany policji.

Anglicy w swej skrupulatności bywają męczący, ale jednego nie można im odmówić. Gdy już coś robią, to w pełni profesjonalnie.

Waldemar Batko, Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski