MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Fundacja Walentego Fontany

Redakcja
Należał do najwybitniejszych uczonych swojego czasu Kościół świętego Wojciecha... Z uniwersyteckim kościołem św. Anny (od roku 1535 kolegiatą) związany był kiedyś niepozorny romański kościółek pod wezwaniem św. Wojciecha, wzniesiony na krakowskim Rynku. Metryką sięga jeszcze schyłku X stulecia, a tradycja powiązała jego fundację z osobą św. Wojciecha, który tutaj miał głosić kazania. Pierwotnie prawo patronatu nad tą niewielką świątynią posiadał biskup krakowski, a od roku 1404 Akademia Krakowska. Odtąd jeden z profesorów Almae Matris pełnił tutaj obowiązki prebendarza. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż słowo prebenda wywodzi się z języka łacińskiego - praebendus = to, co ma być dostarczone. Jest to zatem beneficjum, nie będące ani prelaturą, ani też beneficjum duszpasterskim. Otóż prebendarz kościoła św. Wojciecha po prostu czerpał ongiś dochody z ofiar mszalnych dawanych w tej świątyni. Nie było to zapewne uposażenie wysokie, zważając na dużą konkurencję w tej materii, choćby w najbliższym sąsiedztwie, gdzie kościołów nie brakowało. Wsławił się kościół św. Wojciecha w połowie XV wieku bytnością św. Jana Kapistrana. Pobyt tego głośnego kaznodziei stał się dla współczesnych dużym wydarzeniem. Jan Długosz odnotował: wysypało się niemal całe miasto, a Kazimierz król wraz z królową Zofią, Zbigniew kardynał i biskup krakowski i wielki gmin rycerstwa w polu za przedmieściem Kleparz przyjmowała go (Jana Kapistrana) i z największą czcią prowadzili do miasta. Na gospodę przeznaczono mu dom Jerzego Sworca w Rynku, a obok kościoła św. Wojciecha wystawiono mównicę, z której codziennie, zanim większe zimna nastały, po odprawieniu mszy św. słowo Boże obyczajem swoim w języku łacińskim przez dwie godziny opowiadał, a lud słuchał go cierpliwie i bez utęsknienia (...). Kazania te potem przez drugie dwie godziny ludowi polskim językiem tłumaczono (...). Gdy zaś nadeszły mrozy i śniegi, mównice przeniesiono do kościoła N. Panny Marii.

Michał Rożek

Michał Rożek

Należał do najwybitniejszych uczonych swojego czasu

547
Kościół świętego Wojciecha...

Z uniwersyteckim kościołem św. Anny (od roku 1535 kolegiatą) związany był kiedyś niepozorny romański kościółek pod wezwaniem św. Wojciecha, wzniesiony na krakowskim Rynku. Metryką sięga jeszcze schyłku X stulecia, a tradycja powiązała jego fundację z osobą św. Wojciecha, który tutaj miał głosić kazania. Pierwotnie prawo patronatu nad tą niewielką świątynią posiadał biskup krakowski, a od roku 1404 Akademia Krakowska. Odtąd jeden z profesorów Almae Matris pełnił tutaj obowiązki prebendarza. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż słowo prebenda wywodzi się z języka łacińskiego - praebendus = to, co ma być dostarczone. Jest to zatem beneficjum, nie będące ani prelaturą, ani też beneficjum duszpasterskim. Otóż prebendarz kościoła św. Wojciecha po prostu czerpał ongiś dochody z ofiar mszalnych dawanych w tej świątyni. Nie było to zapewne uposażenie wysokie, zważając na dużą konkurencję w tej materii, choćby w najbliższym sąsiedztwie, gdzie kościołów nie brakowało. Wsławił się kościół św. Wojciecha w połowie XV wieku bytnością św. Jana Kapistrana. Pobyt tego głośnego kaznodziei stał się dla współczesnych dużym wydarzeniem. Jan Długosz odnotował: wysypało się niemal całe miasto, a Kazimierz król wraz z królową Zofią, Zbigniew kardynał i biskup krakowski i wielki gmin rycerstwa w polu za przedmieściem Kleparz przyjmowała go (Jana Kapistrana) i z największą czcią prowadzili do miasta. Na gospodę przeznaczono mu dom Jerzego Sworca w Rynku, a obok kościoła św. Wojciecha wystawiono mównicę, z której codziennie, zanim większe zimna nastały, po odprawieniu mszy św. słowo Boże obyczajem swoim w języku łacińskim przez dwie godziny opowiadał, a lud słuchał go cierpliwie i bez utęsknienia (...). Kazania te potem przez drugie dwie godziny ludowi polskim językiem tłumaczono (...). Gdy zaś nadeszły mrozy i śniegi, mównice przeniesiono do kościoła N. Panny Marii.
W aktach wizytacyjnych kardynała Jerzego Radziwiłła (1599 r.) zachował się opis kościoła św. Wojciecha: capella antiquissima in circulo civitatis (...) titulu S. Adalberti, murata, consecrata (...). Chorum habet testudine clausum, in corpore lacunar tabulatum, pictum... - zatem w owych czasach była to - starożytna kaplica na rynku miasta pod wezwaniem św. Wojciecha, murowana, konsekrowana, ze sklepionym prezbiterium i nawą nakrytą malowanym stropem. Opisujący kościół nadmienił także: iurispatronatus communitatis Maioris Collegii - prawo patronatu należy do profesorów zamieszkujących Collegium Maius. Poza tym opisano uposażenie i wyposażenie kościoła w sprzęty liturgiczne. Taki był jego stan u schyłku XVI stulecia.
   Przed rokiem 1610 prebendę kościoła św. Wojciecha powierzono doktorowi medycyny, matematykowi, profesorowi Akademii Krakowskiej - Walentemu Fontanie. W roku 1611 Fontana ofiarował na przebudowę kościoła znaczną kwotę czterystu florenów. Wkrótce zaczęto prace budowlane, które nadały naszej świątyni niemal obecny wygląd. Podwyższono mury magistralne, przebito nowe wejście od strony zachodniej, a całość nakryto kopułą. Fontanie w realizacji prac pomagał miejscowy kapelan ksiądz Sebastian Mirosz. W roku 1618 prace ostatecznie zakończono. W tym też roku pogrzebano w kościele doktora Fontanę, a niebawem jego żonę i dzieci. Kościół św. Wojciecha wspierała także finansowo krakowska rada miejska; i tak w roku 1630 ojcowie miasta postanowili przekazać pięćdziesiąt florenów na postawienie głównego ołtarza. Dopiero w XVIII stuleciu dobudowano zakrystię i kaplicę św. Jana Nepomucena. Zmianie uległo także wyposażenie wnętrza. Kościół św. Wojciecha przetrwał do dziś w kształcie nadanym mu w wyniku mecenasowskiej działalności Walentego Fontany. Do dziś na ścianie
kościoła dostrzec możemy wczesnobarokowe epitafium rodziny Fontanów: Walentego (zm. 1618), Floriana (zm. 1630) i Zofii z Fontanów Ługowiczowej (zm. 1639), która sprawiła tę tablicę nagrobną.
Walenty Fontana należał do wybitnych uczonych swojego czasu. Przyszedł na świat w roku 1545 w Korzeńsku pod Rawiczem. Studia w Krakowie rozpoczął w roku 1566. W roku 1575 uzyskał magisterium. Siedem lat później wszedł do Collegium Maius, gdzie na Wydziale Artium wykładał nauki matematyczno-astronomiczne. W latach 1578-1580 jako pierwszy w dziejach krakowskiej wszechnicy objaśniał studentom "De revolutionibus" Mikołaja Kopernika. Układał też prognostyki astrologiczne i dzięki temu w roku 1588 powołany został na stanowisko astrologa miejskiego. Jak widać, przepowiednie jego zyskiwały zwolenników. Najprawdopodobniej z końcem roku 1591 wyjechał do Włoch, gdzie w roku 1593 na uniwersytecie padewskim promował się na doktora medycyny. W roku 1609 otrzymał w Krakowie katedrę medycyny. Tutaj ceniony był już wcześniej jako wzięty lekarz, czego najlepszym dowodem - intratna posada medyka kapituły katedralnej krakowskiej. Uczniem Fontany był Jan Brożek, koryfeusz myśli kopernikańskiej w krakowskiej akademii. W Europie Fontana znany był dzięki dziełkom astrologicznym, tłumaczonym na języki obce. W latach 1597-1617 sześciokrotnie aż piastował zaszczytną godność rektora uniwersytetu, wykazując wielką dbałość o powierzoną jego pieczy uczelnię. Jako matematyk dał się poznać jako zdecydowany zwolennik heliocentrycznej teorii Kopernika, przez całe swe pracowite życie śledząc najnowsze przejawy myśli astronomicznej, w tym prace wielkiego astronoma Tycho de Brahe. Co ważniejsze, wszystkie te nowinki astronomiczno-matematyczne starał się ex cathedra uprzystępniać rzeszom studentów. Daleki był profesor Fontana od przesądów wyznaniowych i nietolerancji religijnej, a jego odwaga cywilna imponowała współczesnym. Nikomu nie schlebiał i zawsze mówił prawdę w oczy. Przykładem jego odwagi cywilnej - w trudnych czasach kontrreformacji - było wystąpienie przeciwko sprawcom napadu na mieszkanie lekarza Wincentego Łyszkowica, który był wyznania ewangelickiego i za to tylko go pobito. Fontana ostro zganił uczestników tego napadu. Studentów, którzy dopuścili się tej hańbiącej napaści - wobec wdania się czynników kościelnych - ukarano jedynie karcerem. Niemniej cywilna odwaga Fontany godna jest podkreślenia, stanowiąc znakomity przykład tolerancyjnej postawy, dalekiej od wszelkich uwarunkowań natury religijnej. I jeszcze jedna anegdota z jego długiego żywota. To Fontana odkrył niepospolite zdolności swego ucznia Jana Brożka, którego sobie dobrał jako rektor za kosyliarza. I w tej właśnie sprawie, zapytany przez jednego z teologów, rzekł mu bez ogródek: Zostawiłbyś w spokoju tego człowieka, którego jedna lekcja więcej warta niż twoich dziesięć z teologii. I w tym przypadku postawa godna podkreślenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski