- Marzenia przychodzą i odchodzą, ale w życiu są potrzebne - mówi dr Sebastian Kołodziejczyk
Pierwszym, jak się później okazało, jednym z najważniejszych doświadczeń filozoficznych doktora Kołodziejczyka było przeczytanie w szkole średniej "Metafizyki" Arystotelesa. Przyznaje, że niewiele wówczas zrozumiał. Książka ta stała się jednak inspiracją do dalszych poszukiwań. Rozpoczęcie studiów filozoficznych w Uniwersytecie Jagiellońskim było decyzją świadomą: ze względu na rangę uczelni, zamiłowanie do filozofii i fakt, że wykładali tu profesorowie: Władysław Stróżewski, Jan Woleński i Ryszard Legutko, o których mówi z największym szacunkiem, nazywając ich swoimi mistrzami i nauczycielami.
Nie oznacza to jednak, że Sebastian Kołodziejczyk nie rozważał wyboru innej drogi, zwłaszcza że jego rodzice nie podzielali jego entuzjazmu co do kierunku studiów. Marzyła im się raczej dla syna kariera prawnika bądź informatyka. Do dziś spotyka się ze strony różnych osób z uśmieszkiem, kiedy mowa o studiowaniu filozofii...
Mimo wszystko jednak, jak sam mówi, nie mógł zmarnować powołania, które w sobie odkrył. - Gdybym nie był filozofem akademickim, byłbym tzw. chłopskim filozofem, który nieporadnie, nierzadko w sposób mętny i pokrętny wyraża kwestie, które wydają mu się fundamentalne. Mam jednak to szczęście, że mogłem nauczyć się panować nad swoimi myślami, porządkować je i uzasadniać - _dodaje.
Rozwiewa mit o oderwanych od rzeczywistości filozofach. Jego zdaniem to oczywiste, że filozof, jeśli ma rodzinę, ma także obowiązki. Opieka nad dzieckiem, zajmowanie się domem, życie rodzinne i, co bardzo ważne, spotkania z przyjaciółmi - zajmuje jego wolny czas jak każdego człowieka.
Jeśli miałby wyjawić, jakie są jego zainteresowania poza filozofią, twierdzi, że wypadałoby mu powiedzieć to, co zazwyczaj mówi człowiek wykształcony: literatura, sztuka i muzyka. Pracuje nad tym, by przestać być jedynie słuchaczem muzyki i stara się opanować trudną sztukę gry na pianinie. Znajduje również czas na refleksję. - _Wartościowa myśl może zrodzić się tylko w ciszy umysłu, poprzedzona refleksją. Nie wyobrażam sobie, żeby dobra filozofia powstawała w pośpiechu, w biegu, w natłoku obowiązków, zdarzeń - mówi z naciskiem.
Dziedziną, która również jest bliska doktorowi Kołodziejczykowi, są samorządy lokalne w wymiarze pragmatycznym. Będąc mieszkańcem Wieliczki, stara się włączyć w życie wspólnoty lokalnej, tak by miasteczko rozwijało się prężnie i wykorzystało potencjał, jakim dysponuje. Poza tym jest nałogowym czytelnikiem gazet, w których z uwagą śledzi kroniki sportowe, studiując wyniki osiągane w różnych dyscyplinach, przede wszystkim zaś piłce nożnej, siatkówce i tenisie.
Zapytany o największe marzenie, długo się waha. - Marzenia przychodzą i odchodzą. Ale w życiu są one potrzebne, bo dzięki nim ludzie przełamują swe ograniczenia. _Po namyśle dodaje: - Dostałem więcej, niż wyobrażałem sobie, że mogę otrzymać. W każdym sensie. Przyznaje, że zawstydza go pytanie o marzenia. Jeśli jednak miałby prawo wciąż je mieć, dotyczyłyby one jego pięcioletniego syna Janka. - Chciałbym, aby jego życie było bogate w doświadczenia, by zrealizował wszystkie swoje plany, a przede wszystkim - żeby miał świadomość tego, że dokonywał dobrych wyborów._
ANNA SZCZYGIEŁ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?