Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filmami i wierszami kandydaci na prezydenta mobilizują wyborców

Piotr Tymczak, Sylwia Nowosińska
Ostatnia debata wyborcza kandydatów na prezydenta w TVP Kraków
Ostatnia debata wyborcza kandydatów na prezydenta w TVP Kraków TVP Kraków
Wybory. W pojedynku Marka Lasoty z Jackiem Majchrowskim nie doszło do ostrych starć. Są zaczepki i nietypowe zachęcanie do głosowania.

W internecie pojawiły się krótkie filmy, w których m.in. aktorzy i sportowcy apelują: "30 listopada idźcie na wybory, żeby później nie było wam łyso", nawiązując do łysiny Marka Lasoty. Filmik w internecie zamieścił m.in. aktor Piotr Sieklucki z Teatru Nowego, który zachęca do udziału w wyborach przebrany za dyktatora rodem z Korei Północnej.

W akcji wziął także udział Rafał Simonides, mistrz świata w Muai Tay. Te filmy udostępniali na swoich profilach facebookowych zwolennicy Jacka Majchrowskiego, a nawet jego zastępczyni Magdalena Sroka.

Z kolei kandydat PiS szybko odpowiedział zwolennikom swojego konkurenta na zaczepki dotyczące braku fryzury i ogłosił na swoim facebookowym profilu konkurs na wiersz. "Ci, co nie dzielą włosa na czworo, wkrótce Lasotę wybiorą", a także "Lepiej łysym być na głowie, niż uprawiać pustosłowie".

Kolejne wierszyki dosyłali wyborcy. - Po wyborach autor najlepszej rymowanki i Jacek Majchrowski zostaną zaproszeni przez nowego prezydenta Lasotę na wspólną przejażdżkę dorożką - powiedział nam Marcin Szymański ze sztabu Lasoty.

Nietypowa akcja zwolenników Jacka Majchrowskiego może świadczyć, że urzędujący prezydent wcale nie jest taki pewny swojego
zwycięstwa. Choć sondaże dają mu zdecydowaną przewagę, może mu zaszkodzić niska frekwencja. Według ekspertów w niedzielę pójdzie do urn mniej osób niż w pierwszej turze i raczej będzie to elektorat Platformy Obywatelskiej, który regularnie głosuje na Jacka Majchrowskiego. Wyborcy PiS są zdecydowanie bardziej zdyscyplinowani. Na czym może skorzystać Marek Lasota.

Na kilka dni przed wyborami nieco nudnawa kampania wyborcza nieco przyspieszyła, a tuż przed niedzielnym finałem pojawiły się w niej nawet humorystyczne akcenty, czego brakowało przez ostatnie tygodnie.

Marek Lasota prowokował Jacka Majchrowskiego sugestiami, że czas na zmiany, że miastu przyda się świeże spojrzenie, a urzędujący prezydent nieco się zasiedział w gabinecie w Pałacu Wielopolskich. Z kolei Jacek Majchrowski zarzucał swojemu rywalowi, że ma zbyt małe doświadczenie samorządowe i słabo się zna na sprawach Krakowa, ponieważ mieszka w Olkuszu.
Lasota na swoich pierwszych konferencjach nie wypadał zbyt przekonywująco.

Zazwyczaj posługiwał się samymi ogólnikami, mówił o konieczności rozwiązania jakiegoś problemu, ale nie wiedział, jak to zrobić. Z każdym dniem kampanii nabierał jednak coraz więcej pewności, wigoru. Podczas spotkań i debat starał się punktować urzędującego prezydenta, wypominał nierozwiązane problemy komunikacyjne, smog, zbyt mało przedszkoli, ekspansję klubów erotycznych w centrum miasta.

Za to prezydent Majchrowski podchodził do kampanii na luzie. Niektórzy nawet komentowali, że ta pewność siebie może go zgubić. Podczas debaty w TVP Kraków na zarzuty często odpowiadał: "Robimy" albo "Idzie". Metro? "Robimy". Smog? "Musimy zadbać o powietrze. Robimy to od paru lat. Tu wszystko idzie swoją drogą".

Przedszkola? "Cała infrastruktura przedszkolno-szkolna idzie. Nie można powiedzieć, że tego nie ma, że się nie robi. To się robi", Bezpieczeństwo? "Niedawno była uroczystość, podczas której miasto przekazało dwadzieścia samochodów dla policji które idą w miasto". Tylko w przypadku klubów erotycznych prezydent rozkładał ręce i mówił, że się nie da.

W tej kampanii zabrakło wyrazistości
Rozmowa z prof. Andrzejem Piaseckim z Instytutu Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego
- Jak ocenia Pan kończącą się kampanię?

- Zaliczyłbym ją do przeciętnych. Im bliżej końca, tym była mniej pasjonująca.

- Wielu określa ją jako nudną i bezbarwną.

- Kampania nie musi być agresywna, ale może być wyrazista, a tego zabrakło po stronie obu kandydatów. Bardziej jednak powinien się tu starać Marek Lasota - o to, by podkreślić różnice ideowe, przejąć niektóre elementy programu tych, którzy nie weszli do drugiej tury, i na tym spróbować pokazać alternatywność swej kandydatury. Trzeba być politykiem wyrazistym, a pan Lasota, który siedzi okrakiem między PO a PiS (mówię to bez złośliwości), tego warunku nie spełnia. Dlatego Jacek Majchrowski nie musi się starać prowadzić bardziej dynamicznej kampanii.

Zresztą po to właśnie PO i PiS wystawiły kandydatów mało wyrazistych, bo wiedziały, że i tak przegrają. Chodziło o to, by w drugiej turze sprzedać swe poparcie Jackowi Majchrowskiemu za jakąś wysoką stawkę. Ceną było uzyskanie nie stanowiska prezydenta (bo to było niemożliwe), lecz wpływu na urzędującego prezydenta za poparcie w drugiej turze. W innym przypadku zostaliby wystawieni bardziej wyraziści politycy, którzy mieliby szansę stawić czoła Majchrowskiemu.

- Kto , Pana zdaniem, wypadł lepiej w kampanii przed drugą turą wyborów?

- Na pewno bardziej aktywny jest Marek Lasota. Wypada lepiej niż w kampanii przed pierwszą turąwyborów i lepiej, niż można się było tego spodziewać w momencie zgłoszenia jego kandydatury. Należy mu oddać szacunek, że potrafi walczyć do końca. I być może nawet zaskoczy nas wynikami.

Natomiast urzędujący prezydent po prostu robi swoje. Jest silny słabością kontrkandydatów i rozpoznawalnością swojego nazwiska. Na tym bazuje i ze spokojem patrzy na wynik wyborów. Ewentualne próby zmiażdżenia przeciwnika mogłyby się dla niego skończyć niedobrze, gdyż zburzyłyby ten spokojny, profesorski wizerunek. A skoro - jak wynika z sondaży - Marek Lasota mu nie zagraża, to może on nadal na tym spokoju bazować i nie musi nic więcej robić.

- Jak Pan sądzi, czy któremuś z kandydatów udało się przekonać do siebie niezdecydowanych wyborców?

- Moim zdaniem ci niezdecydowani pozostaną niezdecydowani, a nawet więcej - elektorat kandydatów z pierwszej tury niekoniecznie pofatyguje się do urn po raz drugi. O te głosy powinien zabiegać zwłaszcza Marek Lasota, ale niewiele w tym kierunku zrobił. Dlatego niezdecydowani albo zostaną w domach, albo zagłosują na tego, który ma większe szanse, bo zawsze lubimy być w grupie, która zwycięża.

Jacek Majchrowski przekonuje wyborców niejako z urzędu - tym, że jest prezydentem. Ta niezdecydowana część elektoratu - jeśli da się przekonać - to bardziej do urzędującego prezydenta, do akceptacji stabilizacji niż do tego, żeby poprzeć nowego człowieka.
Rozmawiała Paulina Szymczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski