Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Krzysztofa Kawy: LaLiga Land

Krzysztof Kawa
Stephen Ross od kilku lat przebudowuje Manhattan. Finansując Hudson Yards, największą prywatną inwestycję w Nowym Jorku od lat 30. ubiegłego wieku, usuwa w cień dzieło Johna D. Rockefellera Jr. To facet, który w portfolio ma aktywa wyceniane na ponad 3 miliardy dolarów, kilkaset milionów więcej niż również trudniący się deweloperką Donald Trump.

W świecie sportu Ross dał się poznać jako właściciel Miami Dolphins, drużyny futbolu amerykańskiego, a więc dyscypliny, która z futbolem europejskim nie ma nic wspólnego. Wielu innych udziałowców klubów NFL już dawno w ten czy inny sposób zainteresowało się Major League Soccer, wykładając na jej rozwój swoje ciężko zarobione pieniądze, ale Ross trzyma się od niej z daleka. Czy dlatego, że nie widzi dla piłki nożnej przyszłości w Stanach Zjednoczonych? Wręcz przeciwnie. Widzi, ale zupełnie inaczej niż większość rodaków.

Otóż uważa on, że kibica nie da się oszukać. Nie można mu wmawiać, że ogląda coś, co jest najlepsze na świecie, jeśli tym nie jest. Zrozumiał, że właściciele klubów MLS, choćby nie wiem jak się napinali, nie stworzą drużyn lepszych niż te w Europie. Dlatego, zamiast marnotrawić pieniądze na utrzymywanie przeciętnych piłkarzy, woli sprowadzać autentycznie najlepszych.

Od kilku lat czyni to z coraz większym powodzeniem, rozwijając rozgrywki International Champions Cup. To cykl meczów, w których biorą udział najlepsze drużyny z Champions League. Rzecz w tym, że za oceanem grają tylko w lecie, pomiędzy sezonami, a Amerykanie nie cierpią terminu „towarzysko”. Dlatego Ross zaproponował organizowanie meczów o realną stawkę, w których żaden gracz w walce o piłkę nie odstawi nogi. Taką gwarancję dają potyczki o ligowe punkty, stąd pomysł, by za ocean przenieść wybrane mecze Realu, Barcelony i innych drużyn z LaLigi. I nie jest to żadne bujanie w obłokach, czyli - jak mawiają w Hollywood - living in la la land. Umowa pomiędzy spółką Relevent Sports a władzami ligi hiszpańskiej została już bowiem parafowana.

Jest tylko jeden szkopuł. „Zapomniano” o decyzji powiadomić najbardziej zainteresowanych, czyli piłkarzy. Stąd ich gorący protest i groźby, że za żadne pieniądze świata w trakcie sezonu do Los Angeles latać nie będą. No chyba, żeby te pieniądze były naprawdę duże...

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski