To jeszcze nic. Na aptecznej półce znalazłem pudełeczko psiego sadła ozdobione portretem labradora. Już, już dzwoniłem po inspektorów Towarzystwa Ochrony Zwierząt, ale poprzestałem na zabezpieczeniu dowodu rzeczowego w cenie kilkunastu złotych. Okazało się, iż psa w leku było tyle, co kot napłakał. Czyli nic i żaden czworonóg na smalec przerobiony nie został. Produkt w 100% roślinny, wegański nawet zaś nazwa, jak jest jedynie zwyczajowa. Podobnie jak maść końska i niedźwiedzia. Chwyt reklamowy jak mnie uświadomiono zakotwiczony w starożytnych przekonaniach o cudownych mocach ukrytych w zwierzęcych tłustościach. Znajomy farmaceuta nie zostawił na pomyśle suchej nitki sprowadzając działanie do magii i efektu placebo. Krótko mówiąc, wiara czyni cuda gdyż tłuszcz każdego zwierza to jedynie połączenie dobrze znanych kwasów tłuszczowych i gliceryny. Mam przed sobą słoiczek sadła z borsuka. Prezent od myśliwego. Spożyte z gorącym mlekiem wywołuje gorączkę i natychmiastowe ozdrowienie. Sam nie wiem. Poczekam na najbliższe choróbsko. Sprawdzę. Jeśli przejdzie mi przez gardło.
Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?