Po pierwsze, kryzysem – nazwijmy go „greckim” – który wynikał ze złego zaplanowania sposobu funkcjonowania wspólnej waluty, sposobu, który musiał doprowadzić do napięć na linii północ – południe Europy. Ten kryzys trwa, ale jest chyba do rozwiązania. Po drugie, zostaliśmy trafieni mocarstwowymi i imperialnymi zakusami Rosji. Europa nie mogła zrozumieć, jak to jest możliwe, że jakiś kraj woli konflikt i sankcje niż współpracę i handel. Ten kryzys też jest w toku, ale przygasł nieco, po tym jak drastycznie spadły ceny ropy, co kazało Rosji trochę trzeźwiej spojrzeć na swoje marzenia o podbojach.
No i wreszcie kryzys trzeci, czyli uchodźcy z Afryki i w ogóle z całego biednego świata. Ten kryzys wydaje się najpoważniejszy i najtrudniejszy do opanowania. Z jednej bowiem strony część Europejczyków ma w ogóle problem z obcymi, czyli z ludźmi przychodzącymi z innej kultury czy z innej wiary, z drugiej – nawet ci, którzy takich problemów nie mają, nie zdają sobie chyba sprawy ze skali zjawiska, z jakim mamy teraz do czynienia. Poszczególne kraje UE, zwłaszcza te bogatsze, stykają się ze strumieniem imigrantów od lat 60. ubiegłego stulecia. I poradziły sobie z tym problemem, raz lepiej, a raz gorzej, ale w sumie wchłonęły przybyszów. Ale dzisiaj nie mamy do czynienia ze strumykiem, ale z falą tsunami. Z falą, która tylko czasami ma oczy przerażonego dziecka. I wcale nie jest tak, że wszyscy uciekający są ofiarami wojny. Ale nie jest też tak, że wszyscy są zagrożeniem. Problem nie tylko polega na tym, że są i tacy, i tacy, ale głównie na tym, że jest ich tak dużo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?