Proszowiccy kibice skoków narciarskich, tworzący jedyny w Polsce oficjalny fan klub Kamila Stocha, po raz drugi w odstępie kilku dni przeżywali chwile ogromnej radości. Zgromadzeni w jednej z restauracji świętowali w sobotę drugi złoty medal swojego ulubieńca.
_– Byłem przed południem w Zębie u rodziców Kamila, z którymi się przyjaźnię. Oboje byli bardzo optymistycznie nastawieni. Wierzyli, że Kamil zdobędzie złoty medal _– przekonywał nas zdeklarowany fan-klubowicz, a jednocześnie starosta proszowicki Zbigniew Wójcik.
Większość kibiców była już po pierwszej serii przekonana, że Kamil Stoch powtórzy sukces z pierwszego konkursu na mniejszej skoczni. –_ Jedyne, czego się boję, to wiatru. Tylko on może mu przeszkodzić _– można było usłyszeć w niesamowitym tumulcie, który tworzyło kilkuset zebranych w kawiarni kibiców.
Podczas skoków polskich zawodników, a zwłaszcza Kamila Stocha, hałas i emocje były tak ogromne, że można było poczuć namiastkę tego, co dzieje się podczas zawodów na skoczni w Soczi. Proszowiccy kibice planowali wyjazd na olimpijskie zawody, ale ostatecznie zrezygnowali ze względu na wysokie koszty. Nie przeszkodzało im to, aby świetnie bawić się na miejscu. – Każdy to powie, najlepsi polscy skoczkowie! Hej, Kamil Stoch! – skandowali.
Na kilka minut przed drugim skokiem Kamila Stocha szef fan klubu Rafał Chmiela odczytał wszystkim SMS-a: pozdrowienia z Soczi przesłała proszowickim kibicom żona Kamila – Ewa. To w dużej mierze za jej sprawą miasteczko bez narciarskich tradycji stało się ośrodkiem stochomanii.
Ewa Stoch jest rodzinnie związana z Proszowicami i podczas studiów męża na krakowskiej AWF oboje tu mieszkali. To wtedy Rafał Chmiela, miejscowy przedsiębiorca, wpadł na pomysł, by założyć fan klub skoczka.
_– Bywały trudne chwile. Przecież niektórzy wróżyli mu koniec kariery, wszyscy chcieli zwalniać trenera Kruczka. Ale my wierzyliśmy i __to się opłaciło _– mówi dzisiaj proszowianin.
Po drugim niedzielnym skoku Stocha nastąpiła euforia. Jednak w oczekiwaniu na ostateczne wyniki po raz pierwszy – i ostatni – tego wieczoru zrobiło się cicho. Za moment entuzjazm wybuchł ze zdwojoną siłą.
Dwa tysiące kibiców świętowało w zębie
Premier Tusk obiecuje więcej pieniędzy dla sportów zimowych.
Górale z Zębu oglądali sobotni turniej na wielkiej skoczni w Soczi na stoku narciarskim, gdzie Kamil stawiał pierwsze kroki na nartach. Przed telebimem stawiło się ponad 2 tys. osób – z flagami, szalikami albo pomalowanymi w biało-czerwone barwy policzkami. Tym razem oprócz miejscowych i wypoczywających pod Giewontem turystów, przed telebimem kciuki ściskał także ojciec Kamila Bronisław (przed tygodniem oglądał skoki z rodziną w domu), a także premier Donald Tusk. Pojawiła się nawet liczna grupa kibiców z Kasiny Wielkiej, rodzinnej miejscowości Justyny Kowalczyk.
Gdy w drugiej serii, po skoku Kamila sędziowie długo liczyli punkty, cały Ząb zamarł w oczekiwaniu. Każdy wpatrzony był w telebim. Pośród kibiców słychać było słowa „proszę, proszę, musi wygrać”. I wygrał. Wrzask 2 tysięcy osób na stoku przypominał niemal ten, gdy na Wielkiej Krokwi w Zakopanem wygrywał Adam Małysz. Wszyscy z uściskami rzucili się na ojca Kamila. Także Tusk.
– Mam mętlik w głowie. Nie mogę tego wszystkiego ogarnąć. Tak niespodziewane, niebotyczne wyczyny naszego syna to coś wielkiego. Myślę, że minie jeszcze z 50 lat, zanim pozbędę się tego wielkiego napięcia – mówił tuż po turnieju Bronisław Stoch. – Pewnie z pół roku życia straciłem przez te nerwy w czasie turnieju. Ale jestem szczęśliwy, że udało się zdobyć złoto Kamilowi i niespodziewanie Zbyszkowi Bródce. To wielki dzień dla naszego sportu – mówił Tusk. I obiecał większe wsparcie finansowe dla dyscyplin zimowych. – Uważam, że to konieczne, tym bardziej, że przecież po raz pierwszy okazało się, że zimowe igrzyska są zdecydowanie dla nas lepsze niż letnie – mówił Tusk. Zapowiedział, że z ministrem sportu będzie rozmawiał m.in. o budowie krytego toru lodowego czy remoncie kompleksu średniej skoczni w Zakopanem.
Wczoraj zarząd Aeroklubu Polskiego przyznał Kamilowi Stochowi honorowy tytuł Ambasadora Lotnictwa Polskiego. To nagroda za wywalczenie w Soczi dwóch złotych medali olimpijskich w skokach narciarskich i udekorowanie hełmu biało-czerwoną szachownicą. Jest to symbol polskiego lotnictwa wojskowego, a Stoch wielokrotnie powtarzał, że jest to dla niego bardzo ważne, by mieć szachownicę na kasku. Musiał się nawet przed igrzyskami ubiegać o specjalną zgodę na jej umieszczenie.
(ŁB)
Napisz do autora:
[email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?