Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Europa musi czekać żeby zobaczyć, którą z wielu twarzy Angela Merkel ostatecznie jej ukaże

Liliana Sonik
Znajoma Niemka przyznała, że w ostatnich wyborach po raz pierwszy nie głosowała na Angelę Merkel. Znając jej długie przywiązanie do pani kanclerz, byłam ciekawa, co spowodowało tę zmianę. W odpowiedzi dostałam link do artykułu. W tygodniku „L’Obs” Daniel Cohen zastanawia się, czy Niemcy pod względem politycznym stają się nowym „chorym człowiekiem” Europy i następująco opisuje sytuację. Angela Merkel wydawała się niezatapialna. Ulrich Beck nazwał ją „Merkiavelli”, nawiązując do Machiavellego, którego zdaniem władca powinien budzić raczej strach niż miłość. Merkel udawało się łączyć jedno i drugie: budziła strach w Europie, ale - z tego samego powodu - była kochana w Niemczech.

Cechowała ją niesamowita elastyczność ideowa. W 2 dni potrafiła wstrzymać niemiecki program nuklearny, wspierać rygorystyczną politykę budżetową ministra finansów i chwalić się ustanowieniem płacy minimalnej narzuconej przez socjalistów, choć energicznie zwalczała to w kampanii. Z dobrodusznym uśmiechem akceptowała wszystko, co mogło utrwalić jej władzę, przejmując idee koalicjantów, co częściowo tłumaczy jej dzisiejsze kłopoty w tworzeniu rządu.

Jeden raz okazała wrażliwość, która uśpiła jej instynkt polityczny. To było, gdy zobaczyła twarze Syryjczyków uciekających od okropieństw wojny. I popełniła swój jedyny błąd polityczny. Okazało się, że Niemcy kochają ją nie dla niej samej lecz za to, że chroniła ich przed światem zewnętrznym.

Europa czeka w zawieszeniu na rozwiązanie niemieckiego kryzysu, bo Europa jest kolejną polityczną tajemnicą Angeli. W chwili, gdy szykowała koalicję z FDP, która ideom Emmanuela Macrona jest zdecydowanie przeciwna, Merkel publicznie wsparła projekty francuskiego prezydenta. Podczas kryzysu greckiego opóźniała rozwiązanie, ustępując, a zaraz potem ustępstwa wycofując.

Teraz kobieta o stu twarzach mobilizuje wszystkie siły, by zachować stanowisko. SPD wyciągając wnioski ze swej porażki wyborczej uznała, że przedłużanie koalicji byłoby samobójstwem. Jednak rządy z wykrwawioną, słabą Merkel mogą być do zaakceptowania. A Europa musi czekać żeby zobaczyć, którą z wielu twarzy Angela Merkel ostatecznie jej ukaże.

Tyle Cohen. Celna analiza burzy mit. Merkel ma słuch na to, z której strony wieje wiatr. Listę spraw, w których zmieniała zdanie, można wydłużyć. Bez wątpienia przez lata zapewniała Niemcom to, co Cohen nazywa „ochroną przed światem zewnętrznym”, a mniej elegancko nazwać można ochroną niemieckich interesów. Natomiast wątpię, by pani kanclerz otwarła granice Niemiec (i całej Unii) kierując się uczuciami. Gospodarka Niemiec potrzebuje taniej siły roboczej, a kryzys demograficzny spędza sen z oczu prognostom i kasjerom funduszu emerytalnego. Jednak taki pragmatyzm jawnie przedstawiony brzmiałby źle i kalkulacja rozminęła się z nastrojami. Jednak w Europie Merkel zbudowała taką pozycję Berlina, że bez rządu Niemiec nie wiadomo, w którą stronę pójdzie Unia. A my z nią.

dziennikpolski24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski