MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Encyklopedysta z Mielca

Redakcja
Jeżeli Józef Witek nie wie czegoś o swoim mieście, można być pewnym, że coś takiego się nie zdarzyło

WALDEMAR BAŁDA

WALDEMAR BAŁDA

Jeżeli Józef Witek nie wie czegoś o swoim mieście, można być pewnym,

że coś takiego się nie zdarzyło

   Nieraz dla podkreślenia czyjejś erudycji mówi się, że jeśli on czegoś nie wie - to nie wie tego nikt. O Józefie Witku można powiedzieć inaczej: że jeżeli on nie wie czegoś o Mielcu - to znaczy, że to coś nigdy się nie wydarzyło.
   
   Józef Witek zna Mielec na wskroś - i ten Mielec współczesny, i ten sprzed lat, czyli ten, którego znać teoretycznie nie powinien, bo przecież nie jest matuzalemem. On, oczywiście, obruszy się na takie stwierdzenie, ale fakt jest faktem: o swoim mieście wszystko wie. I tej wiedzy nie strzeże bynajmniej przed światem, przeciwnie - to dla niego największa radość, gdy może się nią podzielić.
   No, i dzieli się: od czterech lat efekty swoich poszukiwań publikuje regularnie w mieleckim tygodniku "Korso", zaś lada tydzień ukaże się pierwszy tom jego encyklopedii mieleckiej, wydawnictwa - dosłownie - bezprecedensowego. Pierwszy tom ujętych w ramy haseł dziejów miasta i ludzi, którzy je tworzyli - od najwcześniejszych początków po rok 2000. - Wybrałem taką cezurę - tłumaczy - żeby zamknąć XX wiek. Ale doszło tyle nowości, że niektóre hasła już trzeba było uzupełniać, a przy drugim tomie w ogóle będzie trzeba pomyśleć o jakimś uzupełnieniu haseł z pierwszego, bo i to się pewnie zmieni...
   Encyklopedysta jest skromny, wolny od pychy: już sobie ostrzy zęby na reakcje, jakie wywoła publikacja pierwszego tomu. Nie łudzi się, że nie będzie obrażonych - wierzy, że informacje, jakie się pojawią, kiedy pierwszy zbiór haseł trafi do ludzi, wzbogacą jego wiedzę. No, a w konsekwencji - bo to przecież najważniejsze - wiedzę o mieście.
   Encyklopedią zajął się, jak to często bywa, z przypadku. Na pewno pomysł gdzieś tam w głowie kiełkował, ale pierwszy konkret pojawił się w 2000 roku, podczas Światowego Zjazdu Mielczan, w którym brał czynny udział chociażby z racji zawodowych obowiązków kierownika Biura Promocji i Informacji Urzędu Miasta. Spotkał wtedy tak wiele nieprzeciętnych osób, że zaraz przyszło mu na myśl, iż wypadałoby ich - a więc: mieleckie - dokonania przedstawić bliźnim. Taki pomysł był tym bardziej oczywisty, że - jako mielczanin z dziada pradziada - od lat gromadził bibliografię regionalną, interesował się śladami przeszłości.
   - Bo Mielec to takie dziwne miasto, które zawsze chciało więcej niż mogło - tłumaczy. - Nie było przemysłu - powstał przemysł, nie było sportu - pojawiły się tytuły mistrzów Polski, i to w wielu dyscyplinach. W Mielcu jest tak pod wieloma względami.
   Był w życiu nauczycielem, urzędnikiem, po trosze muzykiem i choreografem (po trosze - choć z dokumentami instruktora), oprócz wypełniania obowiązków zawodowych prowadził przez 20 lat dziecięce zespoły taneczne - i gdy doszedł do wniosku, że tej pracy wystarczy, zabrał się do nowych wyzwań. - Zwolnione moce przerobowe poszły na encyklopedię - mówi półżartem.
   Encyklopedia to przedsięwzięcie całkowicie prywatne. - Wszystko piszę w domu - podkreśla. - W służbowym komputerze nie ma ani słowa. Hasła drukuję w prywatnej gazecie, książkę wyda prywatna firma: Agencja Reklamowo-Wydawnicza "Korso". Czas, za który miasto mi płaci, w całości poświęcam na promocję miasta. Encyklopedia to zajęcie poza godzinami.
   Poza godzinami robi wiele. Wierny zasadzie "To, co moje - to twoje", zawsze ma czas i cierpliwość dla uczniów czy studentów, poszukujących źródeł do swoich prac ("Powstało już wiele prac licencjackich i magisterskich na tematy regionalne" - podkreśla. "To, co mam, zawsze udostępniam. Po to jest..."). Głównie poza godzinami przygotowuje też - razem ze współpracownikami z Urzędu Miasta - wszelkie materiały promocyjne Mielca. I z tego jest dumny: - Od dawna nie dajemy na tym zarobić żadnej firmie z zewnątrz. To są duże oszczędności dla miasta.
   Oczywiście, nie działa sam. Żona Elżbieta, polonistka, cyzeluje teksty, synowie, obeznani z komputerami lepiej niż ojciec, dbają o sprawy techniczne, redakcja "Korso" pomaga przy doborze ilustracji. Są także - bo bez nich nic by się nie udało - niezliczeni pomocnicy, dostarczający informacji, proszeni o konsultację w razie wątpliwości. - Bo to jest taka piramidka - mówi. - Ja na szczycie - ale za mną mnóstwo ludzi, przede wszystkim ci, którzy bezinteresownie dostarczają mi materiały. Mam dwoje stałych krytyków: żona i Edward Michocki, mój współpracownik z Urzędu Miasta, sprawdzają to, co napiszę, językowo i metodologicznie. Dość pokornie przyjmuję ich uwagi, chociaż... - szelmowski błysk w oku zdradza, co kryje się pod tym "chociaż".
   Taka piramida ma jeszcze dodatkową zaletę: dzięki temu, że autor jest jeden, znika problem z redakcją całości, z unifikacją haseł, ujednolicaniem tekstu, wyważaniem proporcji. - No i nie ma możliwości, żeby autor zawalił - śmieje się Józef Witek. - Autor jest pod pełną kontrolą. Pamiętam, co było z trzytomową monografią Mielca - Chryste Panie! Jeden napisał - i ma pretensje, że książka się nie ukazuje, inny obiecał, ale zwleka, trzeci nie ma czasu, czwarty zapomniał... Teraz nie ma takich problemów. Od połowy 2000 roku drukuję encyklopedię w odcinkach w "Korsie" - może pan zapytać w redakcji: nigdy się nie zdarzyło, żeby odcinek nie ukazał się na czas! Chociaż było kilka pogrzebów, moja operacja...
   Czy to lekka praca? Zerknijmy - na dwa hasła, wzięte z jednego z ostatnich numerów: "LOTNICZA (ULICA), krótka (209 m) ulica na osiedlu Kazimierza Wielkiego. Łączy ulicę tegoż patrona z ul. L. Szenwalda. Powstała w 1960 r., w czasie budowy pierwszych domów jednorodzinnych na miejscu słynnego przedwojennego lotniska turystycznego. Nazwa, którą otrzymała 27 V 1960 r., upamiętnia właśnie związki tego terenu z lotniskiem".
   Albo - z innego bieguna: "LOTZ FRANCISZEK, urodzony 6 I 1912 r. w Józefowie, powiat mielecki, syn Franciszka i Ewy z domu Burghardt. Absolwent Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Tarnowie, maturę zdał w 1931 r. Pracował jako nauczyciel w Padwi i Hykach-Dębiakach. W 1933 r. rozpoczął czynną służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie, a następnie służył w Siedlcach (22 pp) i Białej Podlaskiej (34 pp). Po służbie wojskowej pracował jako kierownik szkół w Borowej i Zdziarcu. W kampanii wrześniowej 1939 r. uczestniczył jako dowódca plutonu 94 pp (w stopniu podporucznika), walcząc m.in. w okolicach Sandomierza. W czasie okupacji hitlerowskiej pracował dorywczo pod przybranym nazwiskiem 'Jerzy Czarnecki'. Od 1939 r. uczestniczył w tworzeniu ruchu oporu na wsi. W listopadzie został zaprzysiężony do Służby Zwycięstwa Polski (SZP) i otrzymał pseudonim 'W-3' (zmieniony później na 'Wutrzyca'), a następnie został oficerem szkoleniowym w Chłopskiej Straży ('Chłostra') i komendantem mieleckiego Obwodu BCh ('Mielizna'), podporządkowanym Janowi Błachowiczowi - komendantowi Obwodu Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB) i kierownictwu terenowemu Ruchu Oporu Chłopskiego ('Roch'). W działalności konspiracyjnej skupiał się głównie na akcjach werbunkowych i szkoleniu. Uczestniczył w rozmowach na temat scalenia AK i BCh w Obwodzie Mielec, zakończonych niepowodzeniem. W okresie Akcji 'Burza' znalazł się na linii frontowej w rejonie Wylowa i Łączek Brzeskich.
   Po wyzwoleniu Mielca i okolic pracował jako nauczyciel w Chorzelowie i Jaślanach, ale już po kilku miesiącach musiał opuścić rodzinne strony i 1 II 1945 podjął pracę (jako Jerzy Czarnecki) w Oddziale Związku Rewizyjnego Spółdzielni RP w Sanoku. W październiku 1945 r. ujawnił się przed Okręgową Komisją do spraw BCh w Krakowie i po weryfikacji otrzymał stopień kapitana. Od 1948 r. pracował w rzeszowskich instytucjach spółdzielczych: Delegaturze Centralnego Związku Spółdzielczego w Rzeszowie, Okręgowym Oddziale CRS i Wojewódzkim Związku Gminnych Spółdzielni 'Samopomoc Chłopska'. W 1961 r. ukończył Zawodowe Studium Administracyjne UMCS w Lublinie. Angażował się do prac społecznych, pełniąc m.in. funkcję radnego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie (z powiatu mieleckiego), członka Prezydium Zarządu Okręgu Związku Zawodowego Pracowników Handlu i Spółdzielczości oraz prezesa koła ZBoWiD. Na emeryturę przeszedł w 1974 r. Wyróżniony: Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Medalem 'Za Zasługi dla Obronności Kraju' i Odznaką 'Zasłużony Działacz Spółdzielczości'. Zmarł 31 VIII 1991 r. Spoczywa na cmentarzu w Rzeszowie - Pobitnie".
   Czy trzeba więcej? Wszystkie hasła zostały tak samo rzetelnie opracowane. A jest ich - około 3000! - Tyle jest poważnych - uściśla autor. - Króciuteńkich nie liczę.
   Encyklopedia nie będzie autorskim debiutem Józefa Witka. Jako autor dał się już poznać wcześniej. Brał udział w wydawaniu trzytomowej pracy "Mielec. Dzieje miasta i regionu" (tom II i III nosiły podtytuły "Studia i materiały z dziejów miasta i regionu"). Przy wydawaniu pierwszego tomu pełnił funkcję organizatora, w drugim opublikował dwa opracowania - o życiu kulturalnym i o organizacjach społecznych w czasach Polski Ludowej - w trzecim zaś: "Kalendarium wydarzeń w Mielcu i regionie 1944-1990". Oprócz tego spisał historię mieleckiej Powszechnej Spółdzielni Spożywców "Społem" (wespół z Heleną Monticolo), historię Państwowej Szkoły Muzycznej, Miejskiej Komunikacji Samochodowej, razem z pięcioma autorami wydał monografię Padwi Narodowej - no i jest też autorem wszystkich oficjalnych informatorów miejskich. W Biurze Promocji i Informacji Urzędu Miasta wydaje periodyk pod tytułem "Mielczanin" - pismo, ukazujące się nieregularnie, w zależności do sytuacji i potrzeb.
   Jednak encyklopedia będzie najważniejsza. Musi być najważniejsza. Bo to już nie cząstkowe opracowanie, nie pojedynczy temat; to kwintesencja całego miasta, jego dziejów, dorobku, porażek, zysków i strat. - Kiedyś miasto żyło tak! - demonstruje. - Przemysł się rozwijał, ludzie mieli pracę, a żeby tu pracować - musieli być wysoko wykwalifikowani, a więc i dobrze zarabiali. Wtedy rozbudziły się potrzeby, wzrosły aspiracje. Teraz też chcą żyć. Tylko w Mielcu jest tak, że to, co gdzie indziej byłoby standardem ekstra - u nas już dawno było czymś normalnym. I stąd bierze się teraz taka duża emigracja. Co prawda, emigrowało się stąd zawsze, ale w ostatnich latach zmieniły się kierunki: teraz najwięcej wyjazdów jest do Hiszpanii. Muszę się przyznać, że gdy dowiedziałem się o zamachu w pociągu pod Madrytem, byłem przekonany, że musiał tam być ktoś z naszych...
   Taka ruchliwość mielczan sprawia, że na ów światowy zjazd, od którego w gruncie rzeczy encyklopedia wzięła początek, zjechały tłumy dosłownie z całego świata, ze wszystkich kontynentów. O Europie nie ma już co wspominać, ale duże kolonie mieleckie są na przykład w Australii - w Sydney i Melbourne - oraz Stanach Zjednoczonych. - A Polonia Mielec Chicago to nawet mistrz tamtejszej ligi piłkarskiej! - dopowiada z dumą Witek.
   Jaka będzie encyklopedia - lada moment wyjdzie na jaw, choć znający wyimki, publikowane w "Korsie", wiedzą, że mogą spodziewać się "towaru" najwyższej jakości. Zabraknie w nim jednak ważnego hasła. Dlaczego? - Ktoś to kiedyś napisze - śmieje się autor. - Jestem mielczanin z dziada pradziada, wszyscy mnie znają od przedszkola, nie mam co pisać o sobie...
   Ale... Uzupełnijmy może jednak ten wakat: "WITEK JÓZEF, urodzony w 1947 r. Absolwent Liceum Pedagogicznego w Mielcu (matura w 1966 r.), Uniwersytetu Jagiellońskiego (pedagogika kulturalno-oświatowa) i Studium Nauczycielskiego (instruktor muzyczny i choreograficzny). Pracownik Szkoły Podstawowej w Rzemieniu (1966-71), dyrektor Powiatowej Poradni Kulturalno-Oświatowej (1971-75), kierownik Osiedlowego Domu Kultury Mieleckiej Spółdzielni Mieszkaniowej (1975-79), kierownik Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miasta Mielca (1979-1990 i 1992-97), nauczyciel wychowania muzycznego w Szkole Podstawowej nr 9 w Mielcu (1990-92), kierownik Biura Promocji i Informacji Urzędu Miasta (od 1998). W młodości II-ligowy lekkoatleta Tęczy Mielec, przez 20 lat kierownik, autor muzyki, tekstów i układów choreograficznych zespołów piosenek i ruchu 'Smurfy' (przy SP nr 1) i 'Dziewiątka' (SP nr 9)".
   Mniej więcej - tyle. Choć bez dwóch zdań: Józef Witek napisałby to lepiej. Gdyby odrzucił - chwalebną, ale nieraz przecież zbędną - skromność...
   A poza biogramem - żeby nie było wątpliwości, że encyklopedysta to jednak nie postać encyklopedyczna, lecz normalny żywy człowiek - mały dopisek: że Józef Witek miał w życiu wiele chwil zadowolenia, ale jedną z ważniejszych, z kategorii niezapomnianych, przeżył w 1992 r., kiedy po dwóch latach dobrowolnego "wygnania" z Urzędu Miasta ("W 1990 postanowiłem ustąpić miejsca młodym", wyjaśnia) poproszono go, żeby do magistratu wrócił...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski