Nie wszyscy przedsiębiorcy z powiatu krakowskiego, z którymi kontaktowaliśmy się, chcą o aktualnych problemach z uraińskimi kontrahentami oficjalnie rozmawiać, mówić jakie ponoszą straty i zdradzać tajników handlu.
- Proszę się nie dziwić, nie zawsze wiedzą, po której stronie opowiadają się ich biznesowi partnerzy, a im zależy na prowadzeniu interesów i nie chcą łączyć ich z polityką. Nie chcą też zdradzać swoich interesów ze względu na tajemnicę handlową oraz na konkurencję - tłumaczy Marek Malec, prezes Galicyjskiej Izby Gospodarczej w Świą-tnikach Górnych.
Jego spółka "Elcer" produkująca grzałki i grzejniki oraz akcesoria do nich głównie dla przemysłu, handluje z firmą w Odessie. Teraz nie wysyła tam swoich produktów. - Nie był to znaczący procent produkcji, więc trudno mówić o stratach - mówi prezes.
Rynek świetny, ale trudny
Ukraina jest znakomitym rynkiem zbytu, ale dopóki nie zostaną zmienione przepisy i wprowadzona wolność gospodarcza, to nadal będzie bardzo trudny. - Przepisy w Unii Europejskiej są bardzo uproszczone i jednolite. Natomiast wszyscy dobrze wiedzą, że na Ukrainie wiele spraw opiera się o korupcję i uznaniowość. Przykładem są granice, gdzie za ten sam towar można zapłacić 5 procent cła jak i 300, a nawet 500 procent. Wiadomo, że stawka zależy od wręczanej na granicy łapówki. Dla przedsiębiorców oficjalnie wysyłających towar, może być to nieopłacalne - podkreśla Marek Malec.
Także inni nasi rozmówcy mówią wprost, że eksporterzy i importerzy, swój handel opierają o przemyt. Mają na myśli głównie małe i średnie firmy. Duże korporacje zlecają formalności wynajętym spółkom np. transportowym, które koszty łapówek wkalkulowują w cenę swej usługi.
Poza tym wielu firmom, prowadzącym interesy w Unii nie opłaca się eksportować produktów do Rosji czy na Ukrainę. Zainwestowały one w swoje zakłady, w jakość wyrobów, w linie produkcyjne, w surowce z górnej półki, mają wdrożone systemy jakościowe, zdobyły certyfikaty. - Parokrotnie próbowałem wejść na ten rynek, ale okazało się, że moja firma jest za droga.
Tam oczekiwano ode mnie cen dostaw na poziomie z Chin czy Indii. To zupełnie nieopłacalne - mówi Andrzej Tutajewski, prezes Podkrakowskiej Izby Gospodarczej, prowadzący spółkę metalowo-motoryzacyjną w Radziszowie. Firma większość swojej produkcji wysyła do krajów Unii Europejskiej.
Wstrzymany eksport
Kazimierz Malinowski, z podobnej firmy w Skawinie "Wyroby Metalowe", w jesieni zeszłego roku zaczął współpracę z Ukrainą. Wysłał tam pilotażową partię zbiorników samochodowych na paliwo. Nie zajmował się przewozem przez granicę, a dostawą ich pod Warszawę, gdzie odebrała je firma transportowa. - Sam właściciel firmy zatelefonował do mnie, że jest zainteresowany współpracą, że nie wycofuje się z niej, ale teraz ją wstrzymuje ze względu na obecną sytuację i niekorzystny przelicznik dolara - mówi przedsiębiorca.
Także z tego powodu z dostawą produktów na Ukrainę wstrzymał się Franciszek Fryc, właściciel "Drog-Budu" z siedzibą w Alwerni. Zajmuje się ona m.in. utrzymaniem drogi krajowej numer 44, biegnącej przez gminę Skawina.
- Mieliśmy tam wysyłać masę do łatania na zimno dziur drogowych. Zdobyliśmy certyfikat na jej eksport na Ukrainę i dostarczyliśmy firmie próbki. Jednak w związku z obecną sytuacją, podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu się z jej wysłaniem - mówi Franciszek Fryc.
Ukraiński punkt widzenia
Opinie naszych rozmówców o korupcji na Ukrainie potwierdza Anatolij Mykulak z Wyszkowa w rejonie iwanofrankowskim. Z nim też Franciszek Fryc miał współpracować na polu biznesu. Anatolij Mykulak przez 9 lat był wójtem gminy, ale nie chciał już dłużej pełnić tej funkcji z powodu fatalnej sytuacji politycznej.
Ma satysfakcję, że udało mu się rozwinąć gminę, licząc, że w kraju coś się zmieni. Ale były to tylko złudzenia i idealistyczne marzenia legły w gruzach. Nie mógł pogodzić się z wcześniejszą polityką w kraju, z ogromną, wszechobecną korupcją. W dodatku ówczesna władza nie tylko nie szanowała społeczeństwa, ale je zdeprawowała i upokarzała. Dlatego jeździł na Majdan do Kijowa i ramię w ramię z innymi Ukraińcami walczył przeciw ekipie Juszczenki. Wracał stamtąd poobijany i poraniony.
Często ocierał się o śmierć. Teraz został bezrobotny, choć w Wyszkowie ma swoją firmę z tartakiem, a jego żona prowadzi hotel. Nie może się doczekać, aby Ukraina stała się niezależnym krajem, także pod kątem wolności gospodarczej i wdrożenia unijnych przepisów.
Perspektywa optymistyczna
Czekają na to również polscy przedsiębiorcy. Tylko wtedy będzie możliwa współpraca między firmami na zdrowych, partnerskich zasadach. - To proces bardzo długi. Wdrażanie nowych przepisów i zmiana mentalności ludzi musi potrwać, ale gdy władza nie będzie przeszkadzać tamtejszym firmom, to perspektywa robienia z nimi interesów jest bardzo optymistyczna.
Będziemy do niej namawiać przedsiębiorców - mówi prezes Tutajewski. Nie ukrywa obaw, czy Polacy wykorzystają tę okazję i nie dadzą się uprzedzić zachodnim firmom, które już przygotowują się do opanowania ukraińskiego rynku po zakończeniu tam rewolucji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?