Ebola zaraża w Europie, ale kontroli na lotniskach jeszcze nie będzie

Była doskonale przygotowana do udzielania pomocy chorym, teoretycznie była też dobrze chroniona przed śmiertelnym wirusem. A mimo to hiszpańska pielęgniarka, która zajmowała się we wrześniu chorym na ebolę duchownym w szpitalu w Madrycie, dokąd trafił on z Sierra Leone, została zarażona.

To pierwszy przypadek zarażenia się ebolą poza Afryką Zachodnią. Kobieta poczuła się źle, dostała wysokiej gorączki pod koniec września. Wzięła wtedy kilkudniowy urlop. Stało się to tuż po śmierci hiszpańskiego duchownego, którym kobieta się opiekowała.

Pielęgniarka jest w stabilnym stanie. Władze chcą dotrzeć do osób, które miały z nią kontakt. Kwarantannie poddano cały personel, który zajmował się zarażoną. Pielęgniarka jest leczona w szpitalu w podmadryckim Alcoron; to w tej placówce leczono też księdza Manuela Garcię Viejo, który niestety po kilku dniach zmarł.

Przypadek zakażenia wywołał poważne zaniepokojenie. Komisja Europejska zażądała od Hiszpanii wyjaśnień w sprawie okoliczności, które umożliwiły przeniesienie się wirusa na pielęgniarkę.

Tymczasem z raportu opracowanego przez amerykańskich specjalistów wynika, iż Europa jest zagrożona wystąpieniem kolejnych przypadków eboli i to w najbliższym czasie. Takie ryzyko w przypadku Francji oceniono na 70 procent, w Wielkiej Brytanii wynosi 50 proc. Ale na razie jednak żaden z tych krajów nie zdecydował się na wprowadzenie kontroli pasażerów przylatujących z Afryki Zachodniej.

Bardziej groźna jest sytuacja po drugiej stronie Atlantyku, gdzie lekarze walczą o życie pacjenta, który zaraził się ebolą w Liberii. Jego stan jest określany jako krytyczny.

W swoim oświadczeniu prezydent Obama uspokajał obywateli. Wyjaśnił, że rząd pracuje nad dodatkowymi sposobami kontroli pasażerów przybywających do USA samolotami.