Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki nam operetka wreszcie wróci po latach do Krakowa

Paweł Gzyl
Mikołaj Blajda jest dyrektorem artystycznym Filharmonii Futury
Mikołaj Blajda jest dyrektorem artystycznym Filharmonii Futury fot. Andrzej Banaś
Muzyka. MIKOŁAJ BLAJDA zapowiada nowe przedstawienia Filharmonii Futury.

- Filharmonia Futura zaproponowała nam w minionym półroczu aż trzy premiery. Która była najbardziej wymagająca?

- Na pewno „Beethoven Electric 3D” - bo to pierwszy tego rodzaju koncert w Polsce. Zastosowaliśmy w nim technologię trójwymiarowych wizualizacji. Jest to również bardzo ambitne przedsięwzięcie pod względem muzycznym. Jeśli ktoś spodziewał się przeróbek utworów Beethovena, mógł być zaskoczony. To raczej jazzrockowe wariacje na tematy kompozytora. Sam udział znakomitego pianisty, Dominika Wani, ustawiał poprzeczkę bardzo wysoko i skierował projekt w stronę awangardowych improwizacji. Zależało nam, aby to był ambitny spektakl w warstwie technicznej, ale i estetycznej. Dzisiaj to nasza wizytówka.

- Po raz kolejny pokażecie w Kijów.Centrum „Beethoven Electric 3D” 5 marca. Wprowadzicie jakieś modyfikacje?

- Tak. Po każdym spektaklu wprowadzamy drobne poprawki. Już podczas drugiej premiery dodaliśmy dużo więcej efektów świetlnych. Z początku obawialiśmy się że mogą przeszkadzać iluzji 3D. Bo to jest tak, że jeśli nasz mózg wyczuje, że jest oszukiwany - efekt ten momentalnie zanika. Okazało się jednak, że możemy sobie pozwolić na więcej. Warunkiem było tylko odpowiednie ustawienie muzyków na scenie.

- Drugim ważnym przedstawieniem była „Symphonica 2”, która łączy zupełnie nie pasujące do siebie estetyki: punkowe piosenki z lat 80. z orkiestrową aranżacją. Udało się je jakoś pożenić?

- Orkiestra została tym razem ograniczona do kwartetu smyczkowego i instrumentów dętych. Bo tak naprawdę chodziło nam o żywy spektakl, którego punktem wyjścia jest muzyka z lat 80, tworzona wtedy z potrzeby przekazania czegoś ważnego, a nie nastawiona na komercję. Ci, którzy pamiętają czasy PRL-u, dobrze wiedzą o co chodzi. Nadaliśmy tylko tym dawnym piosenkom nieco inne szaty dźwiękowe. Przekaz jednak pozostał ten sam i o dziwo jest nadal bardzo aktualny.

- Jednym z wykonawców „Symphoniki 2” jest zdobywający popularność Damian Ukeje. Nie zabraknie go również podczas przestawienia w dniu 19 marca?

- Oczywiście. Choć wydał niedawno drugą płytę i robi solową karierę, nadal ściśle z nami współpracuje. Będzie też Sylwia Lorens, która wprowadzi pierwiastek operowy i „ikona” lat 80 - Małgosia Ostrowska. Za pomocą scenografii i wizualizacji tworzymy na scenie specyficzny, peerelowski klimat. Mamy stary telewizor, oryginalną meblościankę z epoki, wersalkę oraz fragmenty dokumentalnych filmów. Na telewizorze obowiązkowo wazon z kwiatami.

- Ostatnie przedstawienie Filharmonii Futura w minionym roku było dedykowane dzieciom. Spodobała im się „Alicja w krainie muzycznej magii”?

- Myślę, że tak. Zagraliśmy już cztery spektakle przy pełnej widowni. Jest to w zasadzie w połowie film, a w połowie - klasyczna sztuka teatralna. Na ekranie można zobaczyć Zbigniewa Wodeckiego w roli skrzypka na dachu, czy wspomnianą Małgosię Ostrowską w roli dobrej wróżki Polihymnii. Do tego pojawia się zarówno śpiew operowy Sylwii Lorens w roli bezdusznej Atonalii, jak i hip-hopowe rymy Piotra Franasowicza w roli Królika. W klasie mojego syna, która była na przedstawieniu, teksty ze spektaklu przewijają się już w codziennych rozmowach. To znaczy, że chyba trafiliśmy do młodych widzów.

- W najbliższym półroczu będziecie mieli dwie premiery. Pierwsza 5 marca. „Upiór w operetce” to chyba coś dla dojrzałych widzów?

- Staramy się różnicować nasze projekty. Tym razem planujemy coś dla wielbicieli zapomnianego trochę w Krakowie gatunku. Podtytuł widowiska brzmi bowiem: „Operetka wraca do Krakowa”. Z dumą mogę zapowiedzieć, że gościnnie wystąpi z nami Krystyna Tyburowska. W ekranową rolę tytułowego upiora wcieli się Artur Dziurman. Pojawi się też uwodzicielski skrzypek, tenor i tajemnicza sopranistka. Fabuła będzie bardzo lekka i zabawna. A wszystko po to aby zaprezentować przebogaty repertuar operetkowy.

- Druga premiera to „Rock poezji”. Czego tym razem możemy się spodziewać?

- Damian Ukeje, Ernest Stanaszek i Marcin Jajkiewicz zinterpretują wspaniałe poetyckie teksty Edwarda Stachury, Jacka Kaczmarskiego, Włodzimierza Wysockiego i Leonarda Cohena. Muzycznie będzie to blisko znanego brzmienia „unplugged” - tak jak podczas prezentowanych niegdyś przez MTV cyklu koncertów, które zainicjował Eric Clapton. Do tego oczywiście wizualizacje i przepiękna scenografia. To będzie wyjątkowo intymny i jak sądzę romantyczny koncert. Premiera w kwietniu.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski