MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Druga Japonia

Redakcja
Co nas bardziej określa, wrogowie czy sojusznicy? Chyba ci pierwsi, ponieważ zdarzają się sojusze przypadkowe, podyktowane wymogami chwili, natomiast wrogów nienawidzi się szczerze, z głębi serca i bardzo długo. Czy ktoś słyszał o odwiecznym przyjacielu? Raczej nie, bo w ten sposób nie określamy nawet bratanków Węgrów, nawet Francuzów, do których od napoleońskich czasów czuliśmy, zresztą bezpodstawnie, miętę. Natomiast często można usłyszeć o odwiecznym wrogu.

Andrzej Kozioł: MOIM ZDANIEM

Wrogiem może być ktokolwiek, na przykład nielubiany sąsiad – dla Polaków Niemcy lub Rosjanie, dla Litwinów Polska, dla Meksyku USA (Pan Bóg jest tak wysoko, a Stany Zjednoczone tak blisko). Jednak najgorszy – jak nas uczono w latach czterdziestych i pięćdziesiątych – jest wróg wewnętrzny. Bo niby swój, a tak w rzeczywistości gorszy od obcego. Zdrajca.

Dla niektórych Polaków wrogiem ciągle jest komuna. Nie ta historyczna, która przez kilkadziesiąt lat rządziła w Polsce, ale komuna współczesna enigmatyczna, niedookreślona. Widziałem w telewizji manifestację. Ludzie, przeważnie starsi, maszerujący pod narodowymi flagami, skandowali: „Sierpem i młotem czerwoną hołotę!” i „Precz z komuną”.

Przypomniała mi się anegdota o kimś znanym (czy aby nie o Mrożku?), który słysząc od muzealnego przewodnika, że obraz, przed którym się zatrzymali, obrazuje walkę klasową, niewinne zapytał: „Przepraszam, a kto wygrał?”. Ja pytam: „Przepraszam, a o kogo chodzi?”.

Jeżeli o towarzysza Bieruta, towarzysza Gierka (nota- bene obwołanego przez Jarosława Kaczyńskiego patriotą) czy nawet towarzysza Jaruzelskiego – to nie ma z kim walczyć. Wszyscy ci panowie należą do przeszłości, i to bezpowrotnej, a oprócz tego dwóch z nich nie żyje.

Może więc chodzi o tych towarzyszy z PZPR, którzy gładko przebrnęli przez ustrojową transformację i po wyprowadzeniu sztandaru rozwinęli inną flagę? Jeżeli ich nie lubimy lub obawiamy się, wystarczy podczas wyborów oddać głosy na inne ugrupowania, bowiem od dwudziestu lat rządzący Polską robią to nie z wyroku historii, nie z obcego nadania, ale z wyboru społeczeństwa.

A może o kogoś jeszcze innego? Tak jak powiedziałem wcześniej – o wroga, którego trzeba mieć, którego trzeba jakoś nazwać, a „komuna” jest terminem, nasuwającym się łatwo, wręcz automatycznie,

Kiedy patrzę na maifestantów pokrzykujących w 2012 roku „Przecz z komuną”, przypominają mi się japońscy żołnierze. Heroiczni, tragikomiczni japońscy żołnierze, którzy długie lata po II wojnie światowej ukrywali się na wyspach Pacyfiku, przekonani, że wojna ciągle trwa, gotowi strzelać do Amerykanów . Tacy jak porucznik Hiroo Onoda, który ukrywał się w dżungli od grudnia 1944 roku do marca 1974. Jak szeregowy Teruo Lubang, dla którego wojna skończyła się jeszcze później – w grudniu 1974 roku.

Kiedyś okrzyk „Precz z komuną” był aktem odwagi. Można było za niego dostać pałą, stanąć przed kolegium orzekającym, nawet znaleźć się w więzieniu. Dzisiaj nie kosztuje nic. A demonstranci? Są bardziej heroiczni czy tragifarsowi? Jedno nie ulega wątpliwości. Po trosze staliśmy się drugą Japonią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski