Mówimy o zawodnikach Federacji Rosyjskiej - państwa, które za cholerę nie odcięło pępowiny od dopingowego szaleństwa, zaprowadzonego dawno temu w ZSRR. O ile NRD i Bułgaria, które stworzyły przemysł wspomagania wyczynu reprezentacyjnego, po „jesieni ludów” w 1989 roku, wycofywały się zwolna z procederu, w Petersburgu i Moskwie laboratoria koksownicze pracowały na cały regulator.
Putinowska Rosja poszła nawet dalej w haniebnym oszustwie. Nie tylko rozwinęła system krycia naszprycowanych reprezentantów, ale uruchomiła fundusze pozwalające na przekupywanie sterników światowej lekkoatletyki. Dziś maskarada dobiegła końca: rosyjscy lekkoatleci zostali wyproszeni z salonów królowej sportu i odesłani tam, gdzie ich miejsce, czyli na margines. Świat odetchnął z ulgą, ale ta ulga wcale nie zamyka sprawy…
Zagrożenie ma charakter globalny i interdyscyplinarny! Co bardziej cwani koksiarze omijają konfrontację z nalotami funkcjonariuszy antydopingowych służb, celowo unikając startów np. w latach nieolimpijskich, przez co wypadają z list rankingowych i unikają obowiązkowych kontroli. Eksplodują formą na tzw. imprezach głównych, zbierając medalowe żniwo.
Całkiem niedawno padł stereotyp, mówiący o niezwyciężoności biegaczy afrykańskich, którzy od maleńkości są zaprawieni do życia w biegu. Oni, którzy uchodzili za kwintesencję uprawiania sportu w naturze, przypominający starożytnych olimpioników, też stają się ofiarami chemicznej zarazy.
Tym większe zdumienie budzi niefrasobliwa, a nawet triumfalistyczna atmosfera na szczytach naszego wyczynu. Wielu prezesów federacji pręży muskuły, dając do zrozumienia, że polski wyczyn był i jest sterylnie czysty, jak kryształy ze Stronia… Kompletnie bez echa przechodzi, „pionierski” poniekąd, występek piłkarza Cracovii Dawida Nowaka. Jego wina została potwierdzona i w ten sposób mamy do czynienia z wkroczeniem dopingu do najpopularniejszej dyscypliny. Zawodnika przedstawia się jako samotnego szeryfa, który metodami chałupniczymi starał się zapobiegać prześladującym go kontuzjom, majstrując na własnym organizmie. W tę wersję akurat trudno uwierzyć, albowiem szarlataneria medyczna wymaga znacznie większej wiedzy, aniżeli posiada prosty piłkarz, choćby z klubu ekstraklasy.
A wracając do sportów indywidualnych, warto opinii uświadomić wciąż „przodującą” rolę polskich ciężarowców w niecnym procederze. Kadrowiczom zdarzało się mylić pogonie antydopingowe, zacierać ślady, organizując obozy w kaukaskich aułach, nieobecnych nawet na mapach sztabowych rosyjskiej armii. Niewiele to dało: nasza sztanga wciąż uchodzi za kontynuatora sterydowych manipulacji, odkrytych podczas olimpiady w Montrealu. Byłoby zatem uczciwiej, aby dostrzegając źdźbło w ruskim oku, zobaczyć również belkę w oku własnym…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?